Duma i spory niedosyt po konfrontacji z AEK

Anwil rozegrał naprawdę dobre zawody i to w konfrontacji z bardzo silnym rywalem. Dzielnie walczyliśmy i graliśmy „z zębem”. Wydaje mi się nawet, że to był najlepszy występ „Rottweilerów” w obecnym sezonie, ale ostatecznie to i tak nie wystarczyło. Ekipa AEK Ateny zwyciężyła we Włocławku po bardzo emocjonującym i dramatycznym spotkaniu. Mecz zakończył się wynikiem 77:79.

Ricky Ledo i Keith Langford (Anwil Włocławek - AEK Ateny)FOTO: championsleague.basketball
  1. Taki Anwil po prostu chciało się oglądać! Nasz zespół wyszedł na parkiet niezwykle zmotywowany oraz skoncentrowany. Włocławianie grali z niesamowitą determinacją. Na każdym kroku było widać, że po prostu bardzo chcieli tego zwycięstwa. Nie brakowało energii i takiego sportowego zacięcia. Grali, jakby to był jakiś ważny finał. W tym sezonie często narzekamy, że brakuje tych elementów w grze Anwilu, ale podczas spotkania z AEK przyszły i oby to był dobry prognostyk na przyszłość.

  2. Na osobny podpunkt zasługuje obrona, bo przez większość spotkania graliśmy naprawdę świetną defensywę. Często narzekam na ten element w wykonaniu Anwilu, ale tym razem nie mogę powiedzieć złego słowa. Oczywiście zdarzały się błędy, ale ogólny poziom defensywy trzeba docenić. Wreszcie nasi zawodnicy byli bardzo aktywni. Po prostu żyli w tej obronie. Następowały szybkie przekazania i reakcje na ruchy rywali. Nie było mowy o odpuszczaniu. Nawet gdy ustawialiśmy strefę, to wszystko jakoś tak płynnie się przemieszczało.

  3. Podejrzewam, że takie nastawienie Anwilu zaskoczyło gości z Aten, bo szczególnie na początku spotkania mieli spore problemy z kreowaniem akcji i skutecznością.

  4. AEK to jednak ekipa bardzo doświadczona, która posiada w swoich szeregach znakomite indywidualności i z czasem zaczęła dochodzić do głosu. Na początku trzeciej kwarty wydawało się nawet, że przejmą to spotkanie, bo Anwil wyraźnie zwolnił obroty. „Rottweilery” utrzymały jednak swoje charakterne nastawienie i tym sposobem wynik spotkania był sprawą otwartą niemal do ostatniej akcji.

  5. W decydującej sytuacji Tony Wroten popełnił błąd. Czekał na kolejny faul rywali i myśląc, że ten nastąpił, oddał rzut niemal z połowy boiska. Sędziowie jednak nie zareagowali, a prawda jest taka, że gra się do gwizdka. Z drugiej jednak strony Maciulis popełnił raczej sprytne i delikatne przewinienie, a jeśli nawet nie, to Wroten popełnił błąd połowy. Arbitrzy nie zareagowali na żadne z tych przekroczeń przepisów. Dziwne…


  6. Jestem bardzo daleki od usprawiedliwiania porażki decyzjami sędziów, ale nie podało mi się prowadzenie tego spotkania i to nie chodzi tylko o wspomnianą powyżej akcję. Mam wrażenie, że czasami było przyzwolenie na twardą grę, a innym razem mieliśmy gwizdki „aptekarskie”. Nie wiem też, co musiałoby nastąpić, aby ostro gestykulujące gwiazdy AEK zostały nagrodzone faulem technicznym. Dla takiego Langforda obowiązują inne standardy?

  7. Naszym największym problemem był rzuty wolne. Często to podkreślam i nawet sam jestem już tym znudzony, ale to jest fundament koszykówki. Problemy z osobistymi mogą być bardzo kosztowne podczas wyrównanych spotkań i tak właśnie było w starciu z AEK. Anwil trafił 14/23 z linii, czyli mieliśmy 60,9 % skuteczności. Na tym poziomie to stanowczo za mało. Właśnie tutaj zabrakło tych kilku decydujących punkcików.

  8. Prawdziwym synonimem naszej dobrej obrony był Michał Sokołowski. Polski skrzydłowy momentami był prawdziwym demonem dla graczy AEK. „Sokół” bronił bardzo aktywnie, agresywnie i twardo. Efektem tego były 4 przechwyty. Trochę został ostudzony przez problem z faulami, ale to cena za mocną defensywę, więc nie można mieć pretensji. Szkoda, że Sokołowski nie urozmaicił swojego występu dobrą grą „po drugiej stronie parkietu”. Trzeba przyznać, że w ataku miewał problemy (5 pkt, 2/5 z gry i 0/2 z wolnych). Szczególnie brakowało spokoju i koncentracji przy wykańczaniu szybkich ataków.

  9. Sporo energii do gry naszego zespołu wniósł Shawn Jones (8 pkt, 4 zb, 3 as i 2 bl). Gdy pojawił się na parkiecie, to bardzo ożywiliśmy się pod koszem. Jego blok na Maciulisie to była koszykówka najwyższych lotów! W późniejszym etapie spotkania Amerykanin jednak gdzieś nam przepadł, a szkoda.


  10. W ważnych momentach bardzo mądrze potrafił zachować się Rolands Freimanis (16 pkt i 8 zb). Łotysz kolejny raz udowodnił, że jest prawdziwą ostoją naszego zespołu. W meczu z AEK nie był może wybitny, ale na pewno bardzo solidny.

  11. Prawdziwą gwiazdą Anwilu był Ricky Ledo. Amerykanin zagrał tak, jak od niego oczekujemy. Przez cały czas był bardzo aktywny i potrafił robić niesamowite rzeczy. Żył tym meczem. Irytowały mnie (jak zawsze) niektóre jego decyzje rzutowe, ale gdy trafia, to przecież nie wypada narzekać ;). Gdy mieliśmy przestój w trzeciej kwarcie, to właśnie Ledo swoimi zagraniami przywrócił nas na właściwy tor. Mecz zakończył z bardzo ładną linijką statystyczną: 25 punktów, 10 zbiórek, 4 asysty oraz 3 przechwyty. Ledo tego dnia błyszczał jak prawdziwa gwiazda!

  12. Bardzo krótki epizod podczas tego spotkania zaliczył Krzysztof Sulima. „Żubr” spędził na parkiecie 1:46 min i to był bolesny czas. Nasz podkoszowy wydawał się przestraszony i raczej niegotowy, aby walczyć na tym poziomie. Wniósł więcej złego niż dobrego.

  13. Prawdziwym jokerem w talii trenera Iliasa Papatheodorou okazał się Charis Giannopoulos (12 pkt i 5 zb). Nasz scouting nie docenił chyba greckiego skrzydłowego, a to on był czołową postacią podczas najlepszych momentów AEK. Giannopoulos zaaplikował nam 4/4 za trzy! Co ciekawe, we wszystkich poprzednich meczach Ligi Mistrzów zanotował jedynie 2/19 z obwodu. Jak ja lubię, gdy tacy koszykarze rozgrywają „mecz sezonu” przeciwko naszemu Anwilowi…

  14. Najjaśniejszą postacią w AEK podczas obecnego sezonu jest Keith Langford. W Hali Mistrzów potwierdził swój gwiazdorski potencjał. Przez długie momenty mógł być niewidoczny, ale w najważniejszych chwilach potrafił „wziął sprawy w swoje ręce”. Zaliczył kluczową akcję 3+1. Przyszło nam się mierzyć z naprawdę wybitnym zawodnikiem. Langford zakończył to spotkanie z dorobkiem 16 punktów, 5 asyst3 zbiórek.

  15. Podejrzewam, że kilka lat temu Jonas Maciulis byłby w stanie w pojedynkę zdominować ten mecz. Teraz litewska gwiazda ma już jednak 34 lata i było to widać na parkiecie. Maciulis miewał spore problemy z naszymi zawodnikami, ale dzięki swojemu olbrzymiemu doświadczeniu i tak potrafił zaskakiwać. Zdobył 16 punktów i dołożył 6 zbiórek. Mimo że bliżej Litwinowi do emerytury niż szczytu kariery, to i tak miło oglądać takich graczy w konfrontacji z naszym Anwilem.

  16. Mario Chalmers to koleś z wieeeeelkim doświadczeniem w NBA (745 meczów i dwukrotne mistrzostwo!) i byłem bardzo ciekawy, jak poradzi sobie w naszej hali. Na parkiecie jego bogate CV nie miało jednak znaczenia i Amerykanin raczej nikogo nie oczarował swoją grą.

  17. Po tym spotkaniu pozostaje spory niedosyt. Anwil grał naprawdę świetnie, ale to nie wystarczyło do końcowego triumfu. Mimo porażki jestem dumny z naszego zespołu. Mam również nadzieję, że ten występ jest znakiem dobrze przebiegającego procesu i taki Anwil będziemy oglądać coraz częściej.

  18. Na półmetku fazy grupowej Ligi Mistrzów mamy bilans 3-4 i zajmujemy piąte miejsce w tabeli. Nie jest to ani zły, ani dobry rezultat. Najważniejsze, że cały czas jesteśmy w grze o awans. Przypomnę, że do kolejnej rundy przechodzą cztery ekipy, więc przy takim nastawieniu, jak w konfrontacji z AEK, mamy realne szanse, aby znaleźć się w tym elitarnym gronie. WALCZYĆ ANWIL WALCZYĆ !!!!

5 odpowiedzi do “Duma i spory niedosyt po konfrontacji z AEK”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *