Rasta Vechta poległa, czyli ważny rewanż Anwilu

Utwierdza się teza o dwóch twarzach Anwilu. Jedną oglądamy w PLK, a drugą w Lidze Mistrzów. Zaledwie kilka dni, po totalnym rozbiciu w Lublinie, do Włocławka zawitała Rasta Vechta i musiała uznać wyższość naszego zespołu. „Rottweilery” zagrały zgodnie z oczekiwaniami kibiców i spotkanie zakończyło się wynikiem 103:92.

Ricky Ledo (Anwil Włocławek - Rasta Vechta)FOTO: championsleague.basketball
  1. Anwil podszedł do tego meczu z odpowiednią koncentracją. Przez całe spotkanie determinacja utrzymywała się na wysokim poziomie Można? Jak widać, okazuje się, że tak. Nie odpuszczaliśmy i wierzyliśmy w swoje umiejętności. Nie było nerwówki, tylko konsekwentne dążenie do celu. Dlaczego nie można z takim samym nastawieniem zagrać w PLK?

  2. Kontrolowaliśmy to spotkanie niemal przez cały czas. Rasta była na prowadzeniu jedynie w pierwszej minucie. Czasami już nas prawie mieli, ale Anwilowcy wykazali „zimną krew” i nie tracili koncentracji. Za to należą się brawa, bo właśnie tak należy grać.

  3. W obronie radziliśmy sobie całkiem nieźle i byliśmy bardzo aktywni, ale nie ustrzegliśmy się rażących błędów. Podejrzewam, że już nawet dzieci na każdym europejskim placu zabaw wiedzą, że wolne rogi są „pietą achillesową” naszej defensywy. W starciu z Rastą chętnie korzystaliśmy ze strefy, a goście jeszcze chętniej korzystali z naszych mankamentów tego ustawienia. Niemcy strasznie rozstrzeliwali nas trójkami. Gdy nasz zespół ograniczył te błędy w ustawieniu, to goście znaleźli inny sposób. Nękali nas ścięciami i wjazdami przy linii końcowej. W ogólnym rozrachunku nie ma jednak co narzekać, bo mogło być znacznie gorzej, a trzeba cieszyć się z intensywności, którą zaprezentowaliśmy.

  4. Z kolei w ataku mądrze dzieliliśmy się piłką. Szukaliśmy najlepszych pozycji rzutowych i po prostu tworzyliśmy drużynę. Potrafiliśmy również w sprytny sposób ustawić akcje ofensywne pod izolacje dla naszych wybitnych indywidualności. Trzeba przyznać, że nie było to łatwe, bo Rasta nie należy do ułomków defensywnych. Często bronili już na naszej połowie i stosowali podwojenia.

  5. Muszę pochwalić naszą drużynę za rzuty wolne. Tym razem nie uciekły nam łatwe punkty, których brak mógł bardzo zaboleć. Anwil trafił z linii 25/29, czyli ponad 86 %, a to jest bardzo dobry rezultat.

  6. Prawdziwą gwiazdą tego spotkania był Ricky Ledo. W grze Amerykanina można było zauważyć wielki luz. Pewnie czuł się z piłka w rękach i chętnie to wykorzystywał. Nie tylko skupiał się na indywidualnym wykończeniu, ale również chętnie kreował kolegów. Ledo znowu zaskakiwał niektórymi decyzjami rzutowymi, ale jak trafia, to ja naprawdę nie mam z tym problemu. Jak danego dnia „TO” czuje, to niech to robi, bo taki przecież jest jego styl, byle tylko nie rzucał „na siłę”, jak często zdarzało się w przeszłości. W meczu z niemiecką ekipą z całą pewnością czuł „TO” i wyglądał jak koszykarz z innej planety. Oczarowywał niesamowitymi rzutami z dystansu i wjazdami na kosz. Ledo zakończył spotkanie z dorobkiem 27 punktów, 8 zbiórek7 asyst. Kosmiczne „cyferki” i kosmiczna gra!

  7. Tony Wroten zagrał w swoim stylu. W swoim niezłym stylu. Czasami jego akcje wydawały się mało przemyślane i wręcz pokraczne, a innym razem po jego zagraniach w mojej głowie rozbrzmiewała tylko jedna myśl: „WOW, jak ten koleś to zrobił!?” Trzeba jednak przyznać, że wejścia na kosz Wrotena i kończenie lewą ręką to była prawdziwa magia. Obrońcy mogli robić naprawdę wiele, a Amerykanin i tak jakimś cudem umieszczał piłkę w koszu. Tony uzbierał w tym meczu 23 punkty, a do tego dołożył 4 zbiórki3 asysty.

  8. Głupio trochę się przyznać, ale nie zauważyłem, kiedy Chase Simon uzbierał swój dorobek punktowy. Ostatnio Amerykanin nie zachwyca swoją formą, więc spodziewałem się kolejnego występu „bez szału”. Sprawdzając pomeczowe statystyki, byłem zaskoczony, że przy jego nazwisko widnieje zdobycz 20 punktów. Przeanalizowałem to na spokojnie i rzeczywiście tak mogło być. Przypomniałem sobie, że Simon bombardował z dystansu czy wykańczał kontry. Skuteczna gra złożyła się na pokaźną zdobycz punktową i to typowo w stylu naszego obwodowego, czyli po cichu. Taki Simon jest potrzebny w naszej drużynie i cieszę się, że wrócił do nas. Oby na dłużej.

  9. Odniosłem wrażenie, że Shawn Jones miał straszne ciśnienie na grę do kosza. Za każdym razem, gdy otrzymywał piłkę „w pomalowanym”, to widział tylko obręcz niezależnie ilu rywali miał wokół siebie. Trochę irytował takim stylem. To tyle, jeśli chodzi o minusy Amerykanina, bo zdecydowanie więcej jest plusów. Jones wyrasta na bardzo pewny i równy punkt naszego zespołu. Z Rastą Vechta znowu wniósł bardzo dużo energii pod koszami. Najbardziej imponował mi swoją walecznością „na tablicach”. Był prawdziwą bestią podkoszową, która straszyła rywali po obu stronach parkietu. Środkowy naszej drużyny zakończył to spotkanie z double-double. Zdobył 14 punktów i dołożył 11 zbiórek.


  10. Byłem pod wrażeniem, jak Chris Dowe (6 pkt i 7 as) rozdawał asysty. Zaskoczył kilkoma dopieszczonymi podaniami pod samą obręcz, których rywale nie byli w stanie powstrzymać. Ciekawostka – to był pierwszy mecz Amerykanina w tym sezonie (na dwóch frontach) bez ani jednej zbiórki.

  11. Czy w Anwilu grają Polacy? Jeśli ktoś zadał takie pytanie po starciu z Rastą, to nie może szokować, bo rola naszych rodaków została bardzo zmarginalizowana. Michał Sokołowski dostał swoje minuty (20,5) i ciężko pracował w obronie, ale w ofensywie był naszą daleką opcją (1/3 z gry). Szymon Szewczyk tradycyjnie również był stałą opcją naszej rotacji i tym razem rozegrał 14,5 minuty, ale stanowił jedynie tło dla swoich kolegów (0/3 z gry i 2/2 z wolnych). Krzysztof Sulima spędził na parkiecie 7,5 minuty i dawał z siebie wszystko. Potrafił zaimponować w obronie i to cieszy. Igor Wadowski wszedł tylko na jedną akcję w roli „zadaniowca” (21 s), a Jakub Karolak nawet na chwilę nie poczuł emocji z poziomu parkietu. Jak widać, Polacy dostarczyli nam zaledwie 4 punkty, co może martwić, bo przecież z kim się najlepiej identyfikować jak nie z rodakiem? „Sokół” w naszych systemach ofensywnych praktycznie nie istnieje, a to gracz, który lubi grać z piłką. Jeszcze gorzej jest z Karolakiem, bo chłopak ma potencjał, a wygląda, jakby był gdzieś poza zespołem. Ehhh…

  12. Jordan Davis niedawno dołączył do niemieckiej ekipy i od razu stał się gwiazdą tego zespołu. Błysnął już przed tygodniem w starciu z Burgos (35 pkt), a teraz potwierdził swój potencjał we Włocławku. Były reprezentant Azerbejdżanu jest niezwykle szybki, sprytny i przez to ciężki to upilnowania. Przeciwko Anwilowi zanotował 24 punkty oraz 7 zbiórek.

  13. Bardzo ciekawym i uniwersalnym graczem jest Ishmail Wainright (19 pkt, 8 zb i 4 prz). Imponował swoją skutecznością na obwodzie oraz siłą pod koszem.

  14. Steve Vasturia (14 pkt, 7 as i 3 prz) był trzecim strzelcem swojego zespołu, ale naprawdę warto zapamiętać to nazwisko. Amerykanin potrafił zaskoczyć bardzo inteligentnymi zagraniami.

  15. To było niezwykle ważne zwycięstwo w kontekście walki o awans. Porażka mocno skomplikowałaby naszą sytuację, a dzięki wygranej cały czas jesteśmy w grze. Szkoda, że przed tygodniem nie pokonaliśmy AEK, bo wtedy byłoby wręcz bajecznie. Szkoda również, że nie udało się nadrobić straty punktowej z Vechty. Była na to duża szansa, ale trochę zabrakło zdecydowania z naszej strony. Teraz zawsze, przy takim samym bilansie, to Resta będzie nad nami w tabeli. Do końca zostało jeszcze jednak sporo spotkań, a nasza grupa jest tak wyrównana, że wszystko wydaje się możliwe. W przyszłym tygodniu gramy z San Pablo Burgos, a Hiszpanie też wydają się naszym bezpośrednim konkurentem w walce o awans, więc po prostu trzeba wygrać. Lekko nie będzie, bo na ich terenie zebraliśmy „ostre bęcki”, więc na odrobienie straty punktowej nie ma co liczyć, ale trzeba wierzyć w zwycięstwo.

  16. Zwycięstwo z Rastą bardzo cieszy, ale „jedna jaskółka wiosny nie czyni”. Nie wierzę już w totalną przemianę mentalności naszych koszykarzy. Te ligowe wpadki cały czas powodują ból. Musi nastąpić seria dobrych występów na obu frontach, abym ponownie uwierzył w taki format naszego zespołu. Pierwsza okazja już w piątek, bo do Włocławka przyjeżdża ekipa ze Szczecina. Jestem bardzo ciekaw, jaką twarz Anwilu tym razem ujrzymy…

Jedna odpowiedź do “Rasta Vechta poległa, czyli ważny rewanż Anwilu”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *