Rozbici przez rewelację sezonu…

Start Lublin słusznie jest uważany za rewelację obecnego sezonu. Podopieczni Davida Dedka zaskoczyli już niejednego rywala i Anwil niestety dołączył do tego grona. Nasz zespół w Hali Globus zaprezentował się wręcz żenująco. Kilka dni temu potrafiliśmy zagrać z wielkim zaangażowaniem przeciwko mocnemu AEK Ateny, a teraz w ogóle nie było tego widać. Start był zdecydowanie lepszy i zasłużenie wygrał aż 96:71.

Energa Basket Liga
  1. Największy plus tego meczu? Nie straciliśmy „setki” :).

  2. W grze Anwilu totalnie brakowało zaangażowania. Nie było waleczności i prawdziwej woli zwycięstwa. Kolejny raz w tym sezonie chcieliśmy wygrać „na stojąco”. Tak się nie da, bo Start to nie jest zbiór amatorów.

  3. Nasza obrona to był momentami dramat. Start rozbijał naszą defensywę niczym na treningu. Ilość otwartych rzutów gospodarzy była wręcz zatrważająca.

  4. W ataku graliśmy bez energii i przede wszystkim bez skuteczności. „Rottweilery” miały ogromne problemy z umieszczeniem piłki w koszu. Na dystansie mogliśmy być zupełnie nie kryci, ale i tak nie trafialiśmy (tylko 6/30 za trzy…). Podobnie było pod koszem. Mecz zakończyliśmy na skuteczności z gry wynoszącej 35,5 %. SŁABIUTKO! Na linii rzutów wolnych wcale nie było lepiej, bo zaliczyliśmy tylko 61,1 %, co nie jest powodem do dumy.

  5. Nie można powiedzieć, że wynik jest efektem tylko naszej słabej gry. Kibice Startu mogą być dumni ze swoich pupili. Lublinianie grali pomysłowo i „z zębem”. Byli prawdziwym zespołem. Świetnie dzielili się piłką, szukając najlepszych pozycji do rzutu, a skuteczność tego dnia była ich sprzymierzeńcem.

  6. Gospodarze potrafili bardzo szybko przechodzić z obrony do ataku, co przy naszej ospałej defensywie przynosiło rewelacyjne efekty.

  7. Start obrócił wiele sytuacji „stykowych” na swoją korzyść. Można to nazwać szczęściem, ale prawda jest inna. Lublinianie walczyli i mieli chęci, a u nas występował spory deficyt tych cech.

  8. Od samego początku ten mecz był dla nas ciężki, ale przez długi czas toczyliśmy wyrównany bój. Do przerwy Start prowadził zaledwie 42:41. Miałem wrażenie, że na drugą część meczu Anwil wyszedł bardziej skoncentrowany i wydawało się, że przejmie to spotkanie. W kilku akcjach zagraliśmy naprawdę dobrą obronę i byliśmy również skuteczni po drugiej stronie parkietu. Objęliśmy prowadzenie 44:51 na 17 minut przed końcową syreną. To był jednak ostatni moment pozytywów z naszej strony. Start się nie załamał, ale cały czas walczył i to na tyle skutecznie, że wybił nam koszykówkę z głów. Goście przeprowadzili kilka udanych akcji i to podcięło nasze skrzydła, których już nie odzyskaliśmy do końca meczu. Z każdą kolejną minutą Anwil „tracił życie” i coraz bardziej odechciewało nam się grać w tę piękną grę. Na początku czwartej kwarty nasza mentalność już totalnie „leżała”, a Start jeszcze bardziej się nakręcał. W efekcie te wspomniane 17 minut przegraliśmy 52:20. DRAMAT!

  9. Brynton Lemar rozegrał wręcz fenomenalne zawody. Przez pewien czas Amerykanin był ukryty, ale w odpowiednim momencie potrafił wystrzelić. Niesamowicie kręcił naszymi obrońcami i trafiał wielkie rzuty. Zagrał jak lider z prawdziwego zdarzenia. Statystyki tylko to potwierdzają – 27 punktów, 11 asyst6 zbiórek. KLASA!

  10. Z całym szacunkiem, ale Mateusz Dziemba nie należy do czołówki strzelców PLK. W dziesięciu wcześniejszych spotkaniach trafił łącznie 10 trójek. Podczas meczu z Anwilem wykorzystał jednak naszą niefrasobliwość w obronie. Na obwodzie miał często tyle czasu, że mógłby spokojnie zaparzyć sobie herbatę i nie tylko zresztą on. To spowodowało, że Dziemba poczuł się mocny i 5 razy trafił zza łuku. Z każdą kolejną próbą rosła jego pewność siebie, a my nie robiliśmy nic specjalnego, aby to ograniczyć. Polski obwodowy zdobył 18 punktów.

  11. Z zawodników Anwilu wyróżnił się jedynie Shawn Jones. Przez długi czas Amerykanin był pewnym punktem naszego zespołu. Dzielnie walczył pod koszami i to bardzo często w osamotnieniu oraz spokojnie wykańczał akcje ofensywne. Momentami wręcz na wielkim luzie. Jones uzbierał double-double na poziomie 18 punktów10 zbiórek. Nie rozumiem tylko dlaczego w pewnym momencie został przyspawany do ławki rezerwowych.

  12. Bardzo martwi mnie Krzysztof Sulima. „Żubrowi” strasznie brakuje pewności siebie, co wyraźnie widać w jego poczynaniach na parkiecie. Gdy pojawia się na placu boju, to nie ogranicza się nawet do roli statysty, ale wręcz sabotuje naszą grę. Przypomina bardziej koszykarza z niższej ligi. W Lublinie to potwierdził i przez ponad 6 minut nie wniósł NIC pozytywnego. Mam nadzieję, że Sulima wróci na właściwy tor, bo naprawdę wierzę w potencjał tego chłopaka.

  13. Ciężko napisać coś więcej po tak żenującym występie. Prawda jest taka, że czas leci, a naszych problemów nie ubywa. Czasami mamy przebłyski, ale ogólnie można odnieść wrażenie, że znaleźliśmy się w dup… w trudnej sytuacji i jeszcze zaczęliśmy się tam urządzać. Z meczu na mecz to coraz bardziej martwi…

4 odpowiedzi do “Rozbici przez rewelację sezonu…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *