Anwil kolejny już raz w obecnym sezonie zawiódł swoich kibiców. Graliśmy na wyjeździe ze Stelmetem Zielona Góra i po żenującej grze przegraliśmy 101:77. To była prawdziwa kompromitacja i wyraźny znak, że potrzebujemy zdecydowanych zmian.

Moje luźne przemyślenia o przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości ANWILU WŁOCŁAWEK
Anwil kolejny już raz w obecnym sezonie zawiódł swoich kibiców. Graliśmy na wyjeździe ze Stelmetem Zielona Góra i po żenującej grze przegraliśmy 101:77. To była prawdziwa kompromitacja i wyraźny znak, że potrzebujemy zdecydowanych zmian.
Plotki zostały oficjalnie potwierdzone i „Sokół” wylądował we Włocławku. Michał Sokołowski po pięciu latach ponownie będzie bronił barw Anwilu. Jak na warunki PLK, to trzeba określić ten transfer mianem hitu.
To był prawdziwy mecz walki. Tego elementu na pewno nie brakowało w zielonogórskim obiekcie. W powietrzu czuć było zapach poważnej koszykówki. Niestety, w tych warunkach lepszy okazał się Stelmet, który pokonał nasz Anwil w stosunku 93:91.
FOTO: Władysław Czulak / http://zielonagora.wyborcza.pl
Czas na kolejne podsumowanie tego niezwykle udanego 2018 roku. Ostatnio opublikowałem TOP 10 najlepszych akcji, a teraz przyszedł czas na ranking najbardziej pamiętnych spotkań Anwilu podczas ostatnich dwunastu miesięcy. Swój wybór ponownie ograniczyłem do dziesięciu pozycji. Zestawienie jest oczywiście dość subiektywne. Kierowałem się głównie własnymi odczuciami, co do gry „Rottweilerów”, oraz stawką danego spotkania.
FOTO: Andrzej Romanski / plk.pl
Święta, święta i po świętach. Na szczęście ten magiczny okres zakończył się dla nas we wspaniały sposób. W hicie PLK nasz zespół sprostał oczekiwaniom i pokonał Stelmet w stosunku 93:84. „Rottweilery” rozegrały naprawdę świetne spotkanie i odniosły zasłużoną wygraną. Nie można jednak powiedzieć, że goście rozczarowali. To było po prostu dobre widowisko, w wykonaniu dwóch mocnych zespołów, a Anwil okazał się lepszy.
FOTO: wloclawek.naszemiasto.pl/
Zaczęła się kanonada… transferowa! Wczoraj nasz klub poinformował o podpisaniu kontraktu z Jakubem Parzeński, a dzisiaj dołączył do nas kolejny koszykarz. Nowym zawodnikiem Anwilu został Nikola Marković.
FOTO: Andrzej Romański / plk.pl
Serb na początku swojej kariery grał w swojej ojczyźnie oraz na greckich parkietach. W 2016 roku trafił jednak do Trefla Sopot i od tego czasu nie opuszcza polskiej ligi. Dlatego nie jest żadnym „kotem w worku” tylko wszyscy dobrze wiemy, czego można się po nim spodziewać.
Kamil Łączyński zawsze istniał w mojej świadomości jako zawodnik z pewnym potencjałem, ale również wyraźnymi brakami. Był uważany nawet za całkiem spory talent polskiej koszykówki. Poważne granie zaczynał w Polonii Warszawa i był to całkiem obiecujący start. W 2007 roku został uznany za Najlepszego Młodego Zawodnika PLK. W późniejszych etapach kariery reprezentował jeszcze barwy takich klubów jak AZS Koszalin, KKK Krosno (zjazd do niższej ligi), Rosa Radom czy Polfarmex Kutno.
Wszędzie radził sobie całkiem solidnie, ale brakowało wyraźnego błysku czy wejścia ogólnej jakości gry na wyższy poziom. Na dodatek miał olbrzymie problemy z kontuzjami. To właśnie strasznie hamowało rozwój jego kariery. Obawiałem się nawet, że „Łączka” może być już stracony dla polskiej w koszykówki.
FOTO: Andrzej Romański / plk.pl
Sezon 2016/2017 zapewne wszyscy chcielibyśmy wyrzucić z pamięci. Anwil rozbudził nasze oczekiwania, bo niespodziewanie zajął pierwsze miejsce w tabeli sezonu regularnego. Przyszedł jednak czas Play-Off, czyli najważniejsza rozgrywka. Tam wydarzyła się katastrofa i Czarni Słupsk obnażając wszystkie nasze braki, awansowali do kolejnej rundy. Po raz pierwszy w historii lider odpadł w pierwszej rundzie z ósmym zespołem.
We Włocławku zapanowała grobowa atmosfera. Zdania odnośnie przyszłego formatu drużyny były strasznie podzielone. Ostatecznie włodarze naszego klubu postanowili, że Igor Milicić otrzyma kolejną szansę. Decyzja nie należała do łatwych. Była wręcz ryzykowna i nie poprawiła atmosfery panującej we włocławskim światku koszykarskim. Niemal wszyscy podchodzili raczej sceptycznie do kolejnych rozgrywek. Okazało się jednak, że to był tylko prolog do wspaniałej drogi odkupienia i próby charakteru. Drogi, która dzięki ciężkiej pracy została zwieńczona olbrzymim sukcesem.
FOTO: Andrzej Romański / plk.pl
CO TO BYŁ ZA MECZ! CO TO BYŁA ZA SERIA! Na naszych oczach tworzy się piękna historia.
W pierwszym spotkaniu Stelmet Zielona Góra został przez nas zniszczony. To rozbudziło wielkie nadzieje w sercach włocławskich kibiców. Szybko jednak musieliśmy zejść na ziemię, bo w kolejnym spotkaniu to my zostaliśmy zdemolowani. Straciliśmy przewagę parkietu i sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie. W Zielonej Górze gospodarze dyktowali warunki gry, ale Anwil w cudowny sposób doprowadził do dogrywki. Mieliśmy wielką szansę, ale Stelmet miał Florence’a. Nasza sytuacja zrobiła się jeszcze gorsza, bo Mistrzom Polski wystarczało tylko jedno zwycięstwo. Potrafiliśmy się jednak podnieść w kolejnym spotkaniu wyjazdowym. Ponownie udało nam się narzucić warunki gry i wypracować sporą przewagę. Stelmet jednak pokazał charakter i doprowadził do wyrównanej końcówki, ale na szczęście Anwilowcy zachowali zimną krew.
Mnóstwo emocji i zwrotów akcji jak na jedną serię. Piąte i zarazem decydujące spotkanie przebiło jednak wszystko, co wcześniej widzieliśmy.
FOTO: Andrzej Romański / plk.pl
Półfinałowa seria ze Stelmetem Zielona Góra będzie wspominana latami. Obydwie ekipy tworzą fascynujące widowisko. W czwartym meczu Anwil po latach odczarował Halę CRS i wszystko rozstrzygnie się w piątym spotkaniu. Nie brakowało jednak emocji do ostatnich sekund. Kontrolowaliśmy spotkanie przez większość czasu, ale Stelmet pokazał charakter i dopiero w samej końcówce przypieczętowaliśmy wygraną. Piękna historia!