To był prawdziwy horror w Zielonej Górze. Niestety, bez szczęśliwego zakończenia dla Anwilu. Pod koniec czwartej kwarty nastąpił istny cud koszykarski i wyrównaliśmy, mimo że porażka wydawała się już nieunikniona. W dogrywce byliśmy na fali, ale Stelmet sprowadził nas na ziemię i wyszarpał niezwykle cenne zwycięstwo.
FOTO: Radosław Lacelt / plk.plJames Florence – bohater spotkania
Po pierwszym spotkaniu półfinałowej konfrontacji ze Stelmetem Zielona Góra nasza oczekiwania oraz nadzieje były niezwykle rozbudzone. Nic dziwnego, bo Anwil rozegrał niesamowite zawody. To jest jednak Play-Off. Tutaj każdy mecz może być zupełnie inny. Niestety przekonaliśmy się o ty na własnej skórze. W drugim spotkaniu role zupełnie się odwróciły i Mistrz Polski totalnie nas rozbił.
FOTO: anwil24.plJaylin Airington i trener Igor Milicić
„NADCHODZĄ DNI, GDY ZACZNIEMY SPEŁNIAĆ SNY”. Takim transparentem kibice Anwilu rozpoczęli półfinałową konfrontację ze Stelmetem Zielona Góra. Nasi koszykarze zrobili jeszcze więcej, gdyż wykonali pierwszy krok w stronę spełnienia tych wielkich snów. Bez wątpienia to był wspaniały mecz, a na trybunach Hali Mistrzów rozpętało się piekło jak za dawnych lat.
FOTO: anwil24.plNADCHODZĄ DNI, GDY ZACZNIEMY SPEŁNIAĆ SNY
Ostatnio zarówno Anwil Włocławek, jak i Stelmet Zielona Góra grają znacznie poniżej oczekiwań. Są to zespoły ze ścisłej czołówki PLK, ale ich styl oraz wyniki pozostawiają wiele do życzenia. Dlatego byłem niezwykle ciekaw wczorajszej konfrontacji.
Niestety. W tym roku Anwil nie dołoży kolejnego trofeum do klubowej gabloty. Odpadliśmy w półfinale Pucharu Polski. Lepszy okazał się Stelmet Zielona Góra i to podopieczni Andreja Urlepa będą mieli okazję obronić ten tytuł. Mimo porażki Anwil jednak nie ma czego się wstydzić.
FOTO: Andrzej Romański / plk.plAlmeida kontra Gecevicius
Już od dawna było słychać, że Anwil szuka wzmocnienia. Z dnia na dzień wiadomości były coraz głośniejsze aż niedawno wybuchła prawdziwa bomba.
Wydawało się, że priorytetem dla naszego zespołu jest rozgrywający. Na tej pozycji mamy wyraźne braki, bo tylko Kamil Łączyński jest prawdziwym kreatorem gry. Tymczasem kontrakt z Anwilem podpisał Quinton Hosley. To naprawdę duże zaskoczenie!
Niestety 2018 rok rozpoczął się dla naszej drużyny porażką. Ulegliśmy Stelmetowi Zielona Góra 94:83. Postanowiłem sprawdzić jak bywało z tym w przeszłości. Jak wchodziliśmy w nowy rok?
W meczach otwierających kolejny rok kalendarzowy legitymujemy się bilansem 16-10. Całkiem dobrze, ale nie brakowało też niezłych wpadek.
Okazuje się, że niedawne spotkanie ze Stelmetem było jedną z najgorszych inauguracji nowego roku w wykonaniu naszego zespołu. Gorzej było tylko przed rokiem, gdy 8 stycznia przegraliśmy w Radomiu 74:61 oraz na początku 2000 roku. Wtedy na własnym terenie musieliśmy uznać wyższość Komfortu Stargard Szczeciński, który zwyciężył 50:63. Był to pierwszy mecz Anwilu pod wodzą nowego trenera, Danijela Jusupa. Nasza ekipa przechodziła wówczas gruntowne zmiany, ale to nie jest wytłumaczenie tak beznadziejnego rezultatu. W mojej ocenie to było najgorsze otworzenie nowego roku w historii włocławskiego klubu. Na szczęście na zakończenie tamtych rozgrywek nasi koszykarze zawiesili na swoich szyjach srebrne medale, więc jak źle się rozpoczęło, tak dobrze się zakończyło.
Kiedy natomiast wystartowaliśmy najlepiej? Bez wątpienia w 2001 roku. Czwartego stycznia do Włocławka przyjechała ekipa ze Słupska i została wręcz rozbita. Anwil wygrał aż 94:62. Każdy z zawodników naszej drużyny zostawił po sobie bardzo pozytywne wspomnienie. Najlepszym strzelcem okazał się Vladimir Krstić, który rzucił 18 punktów, ale aż sześciu naszych graczy zanotowało dwucyfrową zdobycz.
FOTO: http://www.ziolo.euJermaine Boyette faulujący Vladimira Krsticia podczas meczu noworocznego z 2004 roku
Koszykarze Anwilu Włocławek nowy rok rozpoczęli od prestiżowego starcia na wyjeździe ze Stelmetem Zielona Góra. Mistrz Polski przechodził ostatnio spore zmiany i nowym szkoleniowcem tej ekipy został doskonale znany nam Andrej Urlep. Właśnie ze względu na ten okres przejściowy można było spodziewać się większej szansy naszej drużyny. Słoweński trener zdołał jednak na mecz z Anwilem odpowiednio poukładać swoich podopiecznych.
FOTO: Władysław Czulak / http://zielonagora.wyborcza.plSobin vs. Dragicević
Jak na razie Anwil radzi sobie bardzo dobrze w ligowych zmaganiach. Pierwsze miejsce w tabeli z bilansem 9-1 to powód do dumy, Szkoda tylko tej porażki w Zgorzelcu, bo mecz był już praktycznie wygrany. Nie można jednak płakać „nad rozlanym mlekiem” i trzeba skupić się na kolejnych wyzwaniach. A najbliższa przyszłość wygląda dość ciężko. Do zakończenia pierwszej rundy nie będziemy mieli już słabych rywali. Bez wątpienia szykują się ciężkie mecze Anwilu.