ŻENADA w Zielonej Górze !!!!

Anwil kolejny już raz w obecnym sezonie zawiódł swoich kibiców. Graliśmy na wyjeździe ze Stelmetem Zielona Góra i po żenującej grze przegraliśmy 101:77. To była prawdziwa kompromitacja i wyraźny znak, że potrzebujemy zdecydowanych zmian.

FOTO: Tomasz Browarczyk / basketzg.pl
  1. Liczyłem, że po blamażu z Treflem będzie już tylko lepiej. Miałem nadzieję, że to był taki niesamowicie zimny prysznic, który obudzi naszych zawodników. ZwycięstwoPau-Lacq-Orthez ucieszyło, ale okazało się tylko „zasłoną dymną”. Pojechaliśmy do Zielonej Góry i wszystkie nasze problemy zostały brutalnie obnażone. W meczu ze Stelmetem nie tworzyliśmy drużyny. Nie było charakteru. Nie było woli walki. Nie było chęci. Nie było energii. Nie było odpowiedniego nastawienia mentalnego. Nie było kolektywu. Nie było obrony. Nie było luzu w ataku. Nie było niczego. Anwil nie przypominał zespołu, a raczej kolesi, którzy wyszli „popykać sobie w basket”. Z takim podejściem o sukcesach w PLK czy Lidze Mistrzów możemy zapomnieć. Jedynie w WLKA możemy sobie powojować.

  2. Nasza obrona to był smutny żart. Od lat Igor Milicić znany jest z wprowadzania innowacyjnych systemów defensywnych, które potrafiły zaskakiwać każdego rywala. W obecnej ekipie tego nie widać. W obronie graliśmy bardzo ślamazarnie. Strasznie wolno reagowaliśmy na poczynania Stelmetu. Nie czytaliśmy koszykówki, a takie zachowania można zrozumieć w przypadku juniorów, a nie doświadczonych graczy z wielką przeszłością.

  3. Pod koszem nie stanowiliśmy żadnego zagrożenia. Niezależnie na którą stronę parkietu spojrzymy, to my tam ustępowaliśmy.

  4. Wydaje mi się, że Stelmet był rewelacyjnie na nas przygotowany. Trener Zan Tabak odwalił kawał dobrej roboty. Gospodarze tego spotkania byli odpowiednio skoncentrowani i zmotywowani. Wiedzieli, co mają grać i po prostu zostaliśmy przez nich „zjedzeni”.

  5. Stelmet był jak maszyna zasilana wieloma trybikami. Tacy gracze jak Drew Gordon (5 pkt; 11 zb; 3 as), Marcel Ponitka (8 pkt; 7 as; 3 zb), Ludvig Hakanson (10 pkt), Tony Meier (10 pkt; 6 zb; 4 as), Joe Thomasson (13 pkt; 4 zb; 4 as; 2 bl), Ivica Radić (14 pkt; 6 zb) czy Łukasz Koszarek (8 pkt; 7 as; 4 prz; 3 zb) wiedzieli, co do nich należy i każdy dołożył ważną „cegiełkę” do tego zwycięstwa. Zielonogórska ekipa była jednym organizmem, a my nie…

  6. Po stronie gospodarzy największe wrażenie wywarło na mnie jednak dwóch graczy. Pierwszy to „nasz” Jarosław Zyskowski. Były koszykarz Anwilu gra w Zielonej Górze niczym prawdziwy lider. Ma w sobie wielkie pokłady pewności siebie i udowadnia to na każdym kroku. „Zyziu” w konfrontacji z nami zaliczył 12 punktów, 5 zbiórek4 asysty. W jego grze widać wielki luz. Drugim gospodarzem, który wzbudził mój podziw, był Przemysław Zamojski. Doświadczony obwodowy kolejny raz udowodnił, że ma niesamowite umiejętności snajperskie. Zaaplikował nam 5 trójek, a mecz zakończył z dorobkiem 18 punktów.

  7. W Anwilu najjaśniejszym i jedynym w pełni pozytywnym punktem był dla mnie Jakub Karolak. Ten chłopak jako jedyny zaprezentował pełne zaangażowanie. Widać było, że po prostu bardzo chce, a na dodatek miał naprawdę dobry dzień. Zdobył 15 punktów na skuteczności 6/6 z gry, a do tego dołożył 4 zbiórki. Na „otarcie łez” zaprezentował też bardzo efektowny wsad, którego się po nim nie spodziewałem. Taki występ Karolaka może napawać optymizmem. Ten chłopak naprawdę ma potencjał i uważam, że zasłużył na większe zaufanie.


  8. Niezłe momenty miał Ricky Ledo (16 pkt; 7 zb; 3 as), ale na gracza tej klasy i podczas takiego żenującego meczu, to było zdecydowanie za mało.

  9. Tony Wroten… To jest ciekawy przypadek. Spędził na parkiecie 26 minut i przez ten czas nie oddał ani jednego rzutu! Totalnie tego nie rozumiem. Amerykanin dysponuje niesamowitym wejściem na kosz, wśród rywali miałby z kim pograć, a w ogóle tego nie wykorzystywał. Rozdał 9 asyst, ale to nie ratuje jego tragicznego występu. Najgorsze jest to, że Wroten całkowicie „przeszedł obok” tego meczu. Na boisku był totalnie ospały. Sprawiał wrażenie, że nie ma energii oraz chęci. Nawet te jego słynne nieszablonowe podania były jakieś takie totalnie bez wyczucia. W defensywie było jeszcze gorzej. Wydaje mi się, że broniąc „na piłce”, nasza gwiazda nie była jeszcze taka tragiczna. Gorzej, gdy musiał biegać za atakującym. Wówczas przypominał dziecko zagubione we mgle. Mówiąc kolokwialnie, totalnie nie ogarniał co dzieje się na parkiecie. Podobnie zresztą jak w przypadku szybkiego powrotu do defensywy. W mózgu Wrotena rzadko kiedy taka funkcja w ogóle się aktywuje.

  10. To, co wydarzyło się w Hali CRS, strasznie boli. Odzwyczaiłem się już od takich porażek. Ostatni raz podobne uczucia miotały mną w pamiętnym sezonie 2014/2015. Przed obecnym sezonem oczekiwania były rozbudzone do granic możliwości, więc takie baty są jeszcze bardziej przykre…

  11. Podczas jednej z przerw na żądanie Igor Milicić wpadł w prawdziwą furię. Jeszcze chyba nigdy nie widziałem naszego trenera w takim stanie. Pamiętam, gdy „El Profesor” był zrozpaczony czy sfrustrowany, ale nie przypominam sobie aż takiej wściekłości goszczącej na jego twarzy.

  12. Te wszystkie czynniki wskazują tylko na jedno. Anwil potrzebuje zmian. Wątpię, że w obecnej formie ta ekipa wróci jeszcze na zwycięski tor. Nasze niepowodzenie to nie są już wpadki. Jesteśmy w kryzysie, który tylko się pogłębia…

  13. Jak się nie chce… to proszę sobie iść w swoją stronę! Tutaj trzeba walczyć! Tutaj trzeba mieć charakter!

  14. Strasznie to wszystko boli. To miał być cudowny sezon, a jak na razie jest drogą przez mękę. Nie szczędzę ostrych słów, bo na nic innego nasza ekipa nie zasługuje. Nie oznacza to jednak, że się odwracam od Anwilu. To była, jest i będzie moja miłość. Wiary też cały czas mi nie brakuje. Nasz klub jest po prostu obecnie jak chory organizm. Potrzebujemy drobnej terapii, aby znowu rzucać cień na rywali. Wierzę, że ta terapia nadejdzie i przyniesie rezultat, bo mamy przecież w swoich szeregach ludzi, którym całkowicie powinniśmy ufać, a wśród większości zawodników talentu też nie brakuje.

4 odpowiedzi do “ŻENADA w Zielonej Górze !!!!”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *