Gościnne Ventspils

Wróciliśmy do Europy i to w wielkim stylu. Czekaliśmy na to wiele lat, ale teraz można odetchnąć i pomyśleć: „było warto”. Liga Mistrzów została przez Anwil przywitana okazałym zwycięstwem. BK Ventspils we własnej hali nie był w stanie nawiązać wyrównanej walki z włocławską ekipą.

Beane i MichalakFOTO: championsleague.basketball

  1. Nie spodziewałem się tego zwycięstwa. Szczególnie biorąc pod uwagę ostatnie rezultaty naszej drużyny. A już szczególnie nie spodziewałem się tak okazałej wygranej.
  2. Ekipa BK Ventspils chyba też nie spodziewała się tak dobrze grającego Anwilu. Łotysze momentami wyglądali jakby mentalnie byli całkowicie obok tego meczu.
  3. Anwil zrobił im psikusa i zagrał wręcz koncertowo. Szczególnie w pierwszej połowie. Momentami nasza przewaga sięgała aż 28 punktów. Ostatecznie zakończyło się na bardzo pewnym zwycięstwie 78:99.
  4. Od początku byliśmy niezwykle skoncentrowani. W ataku mądrze dzieliśmy się piłką i szukaliśmy najlepszych opcji.
  5. Obrona również zasługuje na brawa. Nieporadność Ventspils to jedno, ale nasza gra w defensywie to druga ważna kwestia. Często wychodziliśmy wysoko i agresywnie. Gospodarze mieli duże problemy z rozegraniem czegoś sensownego w takich warunkach.
  6. Dysponowaliśmy większą siłą pod koszem i chętnie to wykorzystywaliśmy.
  7. Szczególną robotę wykonywał tutaj oczywiście Josip Sobin. Chorwat miał akcje wypracowane specjalnie pod siebie i chętnie obracał to w punkty. Jego dorobek w tym meczu to 12 punktów (5/6 z gry) oraz 4 asysty. Ten ostatni współczynnik bierze się ze wspomnianego dzielenia się piłką. Gdy Sobin widział lepiej ustawionego partnera, to chętnie oddawał piłkę. A okazji do tego było sporo, bo cała drużyna szukała gry.
  8. Michał Michalak ma instynkt typowego zabójcy. Trafiał naprawdę wielkie rzuty z niesamowitą łatwością. Niesamowicie groźny na półdystansie i to mimo dobrej obrony przeciwnika. Ponownie był naszym najlepszym strzelcem. Tym razem uzbierał 22 punkty, a do tego dołożył jeszcze 4 zbiórki. Czasami jedynie za bardzo się „podpala”, ale to jeszcze stosunkowo młody chłopak i liczę, że wraz z nabytym doświadczeniem, ta skłonność również ulegnie poprawie.
  9. Jarosław Zyskowski jest w MEGA formie. Obserwujemy najlepszą wersję „Zyzia”. Rzut cały czas pokraczny, ale najważniejsze, że skuteczny. Nie dawno jeszcze zmagał się z urazem, a obserwując jego grę, można odnieść wrażenie, że przepracował cały okres przygotowawczy na pełnej parze. Tym razem zapisał w swoim dorobku 17 punktów. Oba utrzymał taką formę najlepiej do końca rozgrywek.
  10. Niecałe 7 minut na parkiecie spędził Jakub Parzeński. W tym czasie nie wniósł do gry Anwilu nic szczególnie ciekawego. Zdążył jednak złapać 5 fauli… Niezły wyczyn… W większości były to przewinienia, których wręcz trzeba było uniknąć. Szczególnie przy wysokiej przewadze naszej drużyny. Oby to był ostatni tego typu występ Parzeńskiego.
  11. Muszę to już przyznać. Vladimir Mihailović nie przekonuje mnie na pozycji rozgrywającego. Prezentuje się lepiej, gdy biega po parkiecie, szukając sobie pozycji do rzutu. Jako kreator gry traci wiele ze swoich atrybutów. Sytuacja wydaje się adekwatna do zeszłorocznej z Ante Delasem.
  12. Wspomniany Czarnogórzec napędził nam też trochę strachu. Po jednym z bloków źle upadł na parkiet i musiał opuścić plac gry z grymasem bólu wypisanym na twarzy. Wierzę, że to nie będzie nic poważnego. Obecnie poza grą są Kostrzewski i Marković, więc jeśli dojdzie do nich kolejny zawodnik, to nasza sytuacja kadrowa nie będzie zbyt ciekawa.
  13. W ekipie BK Ventspils jedną z czołowych ról odgrywał Aaron Johnson. Amerykanin cały czas prezentuje to, z czego zasłynął w PLK. Niesamowicie szybki zawodnik z rewelacyjnym kozłem. Z łatwością potrafi mijać pierwszą linię defensywy. Po takich penetracjach najbardziej lubi szukać niepilnowanych partnerów, ale jeśli sam ma skończyć akcję, to też nie ma przed tym oporów. Tylko miałem wrażenie, że tego dnia nie miał za bardzo z kim grać. Koledzy z jego drużyny nie dostosowali się do poziomu swojego rozgrywającego. Mimo to Johnson zanotował na swoim koncie 8 punktów10 asyst.
  14. Tak jak można było się spodziewać, najlepszym strzelcem BK Ventspils był Jonathan Arledge. W pierwszej kwarcie chyba jako jedyny wśród gospodarzy grał w koszykówkę. Przez następne części spotkania też był postacią wiodącą. Nie jest jednak typem gracza, który w pojedynkę odwróci losy tak jednostronnego pojedynku. Ogólnie uzbierał 21 punktów. Podejrzewam, że mogło być tego więcej, ale skutecznie powstrzymywaliśmy jego akcje dwójkowe ze wspomnianym Johnsonem.
  15. Dopiero w późniejszym etapie spotkania aktywował się Rihards Lomazs i zaaplikował nam 4 „trójki”. Młody Łotysz ma ładnie ułożoną rękę i pozostaje cieszyć się, że od pierwszych sekund nie wszedł w ten mecz na pełnych obrotach.
  16. Ciężko uwierzyć, że w zeszłym sezonie królem strzelców PLK był Anthony Beane. Teraz Amerykanin zagrał bardzo bezbarwnie. Niby zdobył 11 punktów i był trzecim strzelcem swojej ekipy, ale to wszystko było jakieś takie wymuszone i „na farcie”.
  17. Szkoda, że Anwil nie zdołał osiągnąć „setki”. Było naprawdę blisko, a takie osiągnięcie jeszcze bardziej spotęgowałoby huczne przywitanie z Ligą Mistrzów. Szczególnie że ostatni raz trzycyfrową zdobycz punktową, na europejskiej arenie, osiągnęliśmy w sezonie 2002/2003. Pokonaliśmy wtedy Rock Tartu na własnym parkiecie 105:73.
  18. Ten mecz z BK Ventspils był naszym piątym na łotewskiej ziemi, ale pierwszym zwycięskim!
  19. Na to spotkanie do Windawy wybrała się spora grupa włocławskich kibiców, która była bardzo dobrze słyszalna na świecącej pustkami hali. Mimo środka tygodnia i sporej odległości to „Anwilowcy” kolejny raz dali radę. Brawa i szacunek!

4 odpowiedzi do “Gościnne Ventspils”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *