Rosjanie za mocni

Przed meczem AnwiluBC Nizhny Novgorod wielu bukmacherów upatrywało faworyta w naszym zespole. Szczerze mówiąc nie wiem z czego to wynikało. Może wierzyli w magię Hali Mistrzów, a może brali pod uwagę tylko wyniki z pierwszej kolejki Ligi Mistrzów. W moim odczuciu rosyjska ekipa już przed spotkaniem była wyraźnym faworytem, a wydarzenia na parkiecie niestety potwierdziły tę tezę i ulegliśmy 82:93.

Walerij Lichodiej AnwilFOTO: championsleague.basketball
Walerij Lichodiej

  1. Znowu rozpoczęliśmy mecz na „miękkich nogach”. Byliśmy przestraszeni i brakowało koncentracji. Z tego powodu za wiele nam nie wychodziło, a BC Nizhny Novgorod tylko na tym korzystał.
  2. Rosjanie w pierwszym fragmencie też może byli trochę „zardzewiali”, ale szybko się otrząsnęli i zaczęli szukać swoich przewag. Szczególnie na początku nasza obrona pod koszem była zbyt miękka i leniwa. Chętni na tym korzystali dobrze nam znany Vladimir Dragicević (13 pkt i 11 zb) czy Anton Astapkovich (15 pkt).
  3. Jeśli już udało nam się zagrać twardo pod koszem, to BC Nizhny Novgorod świetnie rozprowadzał piłkę i szukał pozycji na obwodzie. Na dodatek zbyt wiele razy „wychyliły łeb” nasze stare demony, czyli otwarte narożniki. Tacy zawodnicy jak Dmitrii Uzinskii czy Evgenii Baburin ostro nas za to pokarali. Panowie złożyli się na 26 punktów notując w sumie 8/11 za trzy.
  4. W ogóle ekipa gości nie miała zbyt dużych problemów ze skutecznością. Rzucali na poziomie 57% z gry, a w tym 12/22 (niemal 55%) z obwodu.
  5. O Anwilu nie można tego powiedzieć. Szczególnie te rzuty zza łuku były naszą wielką bolączką. Przez długi czas nie podejmowaliśmy w ogóle żadnych prób. Pierwsza miała miejsce dopiero w połowie drugiej kwarty, gdy Kamil Łączyński spróbował szczęścia z 8 metrów. Tym razem los nie dopisał, a pierwsza celna „trójka” wpadła nam kilka minut później za sprawą Simona. W całym meczu mieliśmy słabiutkie 3/16 zza łuku. To daje niecałe 19% skuteczności. Ten element miał być naszą siła, więc tego typu rezultat uznaję za wręcz haniebny. Dwukrotnie trafił Simon, a pod koniec dorzucił jeszcze Lichodiej. A reszta? Słabiutko. Michalak miał 0/4, „Łączka” 0/3 (ahhh te rzuty z 8 metrów…), a Zyskowski 0/2 (jeden to totalny „niedolot”).
  6. Rzuty z obwodu nie funkcjonowały, więc próbowaliśmy wbijać się pod kosz. Mimo że obrona BC Nizhny Novgorod była naprawdę dobra i ciasna, to bardzo często udawało się wymuszać faule. Goście popełnili aż 30 przewinień. Dwóch zawodników tej drużyny musiało przedwcześnie opuścić parkiet, a kolejna trójka była w strefie poważnego zagrożenia. Rosjanie mieli znacznie więcej atutów, ale tutaj Anwil szukał swojej szansy.
  7. Jak już wspomniałem, ekipa BC Nizhny Novgorod szukała swoich przewag i dzięki temu szybko narzuciła własne warunki gry. W drugiej odsłonie tego starcia wyszli nawet na prowadzenie +18.
  8. Anwil jednak nie składał broni. W trzeciej kwarcie pokazaliśmy charakter i wielką wolę walki. Pod koniec tej części zniwelowaliśmy nawet straty do zaledwie jednego punktu. Mógł być nawet remis, ale Michalak pomylił się na linii rzutów wolnych.
  9. Końcówkę tej kwart jednak totalnie zawaliliśmy. Ostatnie dwie minuty przegraliśmy 2:11. Znowu zagościła w naszych szeregach nerwówka, czego efektem były błędy w obronie oraz złe decyzje w ofensywie. Przyjezdni zachowali spokój i punktowali czy to z dystansu czy bliżej kosza. To ponownie ustawiło ten mecz i przekazało pełną kontrolę w ręce Rosjan, którzy bez większego stresu, utrzymali taki stan do końcowej syreny.
  10. Od samego początku spotkania niezwykle aktywny był Walerij Lichodiej. Rosjanin w starciu ze swoimi rodakami był niezwykle pewnym punktem Anwilu. Jego gra tyłem do kosza z momentalnym wkręceniem pod obręcz, to była wręcz poezja. Te manewry w wykonaniu Lichodieja wydawały się niezwykle proste. Nasz silny skrzydłowy udowodnił, że jego gra nie ogranicza się tylko do rzutów z dystansu, ale ma naprawdę bogaty wachlarz zagrań ofensywnych. W starciu z BC Nizhny Novgorod zanotował rewelacyjny występ na poziomie 28 punktów oraz skuteczności 9/11 z gry9/9 z wolnych. Klasa!
  11. Bardzo aktywny był również Chase Simon. Grał jak „nakręcony”. Widać było, że ma wielkie chęci po obydwu stronach parkietu. Odważnie wchodził na kosz i szukał rzutu z dystansu. W obronie również robił co mógł, czego efektem są 3 przechwyty. Amerykanin mecz zakończył z dorobkiem 17 punktów. Problem w tym, że wykazał się również najgorszym współczynnikiem +/- w całym naszym zespole i zagrał na -14.
  12. Na ławce rezerwowych spotkanie rozpoczął Josip Sobin. Gdy wszedł na parkiet to przecierałem oczy ze zdumienia, bo to były chyba jedne z najgorszych chwil Chorwata w barwach Anwilu. Był totalnie zagubiony. Popełniał straszne błędy w obronie, zaliczył stratę której powinien wstydzić się nawet junior, oraz nic nie trafiał. Nic dziwnego, że przy przerwie na żądanie trener Igor Milicić nie szczędził naszemu centrowi mocnych słów. Na szczęście później Sobin wrócił na swój poziom i zanotował w tym meczu 14 punktów8 zbiórek.
  13. Zawodnikiem BC Nizhny Novgorod, którego najbardziej się obawiałem był bez wątpienia Kendrick Perry. Amerykanin o bujnej czuprynie jej naprawdę klasowym rozgrywającym i obawiałem się, że praktycznie „pojedzie nas” w pojedynkę. Tymczasem Perry nie skradł show. To nie był teatr jednego aktora. Nie można jednak powiedzieć, że zagrał źle. Wręcz przeciwnie. Zagrał naprawdę świetne zawody i zrobił to, co do niego należało. Kiedy była potrzeba to trafiał, a kiedy mógł to posyłał piłkę do kolegów. Jego dorobek w tym meczu to 15 punktów8 asyst. Prawdziwy mózg zespołu.
  14. Przyszedł czas na pierwszy słaby mecz Michała Michalaka w barwach Anwilu. Nasz czołowy strzelec bardzo chciał kolejny raz zabłysnąć, ale nie bardzo mu ta sztuka wychodziła. W efekcie jego ataki były raczej bez pomysłu i przypominały „bicie głową w mur”. Mecz zakończył na skuteczności 1/7 z gry.
  15. Uczciwie trzeba przyznać, że BC Nizhny Novgorod to ekipa lepsza od naszego Anwilu. Rosjanie mają po prostu większą kulturę gry. Walczyliśmy jednak i zwycięstwo było w naszym zasięgu. To nie był mecz do jednego kosza.
  16. Bardziej od tej porażki zmartwiła mnie inna kwestia. Przysporzył mi tego Vladimir Mihailović. Tydzień temu, podczas meczu z BK Ventspils, doznał urazu, a teraz kontuzja znowu się odnowiła. Czarnogórzec rozegrał niecałe 8,5 minuty i ponownie musiał opuścić parkiet. Nie wróży to dobrze na przyszłość…
  17. Za tydzień czeka nas ciężki wyjazd do Sidigas Avellino. Obawiam się, że Włosi nas po prostu zjedzą. To naprawdę silna ekipa, która ma swoich szeregach tak elektryzujące nazwisko jak Norris Cole. Najgorsze, że nawet jak Amerykanin nie gra wielkiej koszykówki, to oni i tak spokojnie potrafią wygrywać. Tak było podczas ich ostatniego wyjazdowego meczu z Riesen Ludwigsburg, gdzie zwyciężyli 77:96.
  18. Wcześniej jednak, w sobotę, czeka nas wyjazd do Sopotu na mecz z Treflem. Jesteśmy tutaj faworytem i powinniśmy sobie gładko poradzić, ale z drugiej strony, to nie jest łatwy teren i braki koncentracji mogą okazać się zgubne.

3 odpowiedzi do “Rosjanie za mocni”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *