To jest już nie tylko przykre, ale również nudne. Anwil ma ciągle te same problemy i coraz głębiej wpada w to bagno. Tym razem do Hali Mistrzów zawitała Spójnia Stargard i została piątym pogromcą „Rottweilerów” w sześciu ostatnich meczach. Przebieg spotkania był dość zbliżony do tych wcześniejszych porażek. Znowu mieliśmy swoje szanse, ale końcówka padła łupem rywali. Goście zwyciężyli 78:81.
No nie jest dobrze… To nasza czwarta porażka z rzędu w PLK…
Śląsk Wrocław wygrał we Włocławku po raz pierwszy od siedmiu lat. Anwil postawił jednak twarde warunki. Kolejna odsłona „Świętej Wojny” była prawdziwym meczem walki, czyli tak jak być powinno. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że pomimo październikowej aury można było poczuć zapach Play-Off w Hali Mistrzów. To spotkanie na pewno można było wygrać, „Rottweilery” miały swoje szanse, ale ostatecznie czegoś zabrakło i polegliśmy 73:75. Uczciwie trzeba przyznać, że goście byli tego dnia lepszym zespołem. Niestety…
Niedługo przypada okrągła rocznica debiutu naszego zespołu w najwyższej klasie rozgrywkowej. To już 30 LAT, od kiedy wkroczyliśmy pewnym krokiem na salony i przez te trzy dekady nieprzerwanie utrzymujemy swoje miejsce w elicie. Z zespołów aktualnie grających w PLK żaden inny nie ma tak długo trwającej obecnie serii. Prawdziwy powód do dumy!
Z tej wyjątkowej okazji nasz klub zorganizował wybory „Drużyny 30-lecia”. Nie lada gratka, a ja uwielbiam takie atrakcje, więc po prostu musiałem oddać swój głos. Podobnie było pięć lat temu, gdy wybieraliśmy drużynę z okazji 25 lat w elicie.
Tym razem przedstawiam nie tylko moją drużynę 30-lecia, ale także dwa dodatkowe składy zbudowane na podstawie najpopularniejszych statystyk.
Sezon 2021/2022 za nami, więc pora na coroczną aktualizację statystycznych osiągnięć graczy Anwilu, rok po roku, w porównaniu z ligowymi liderami. Oczywiście brałem pod uwagę tylko rozgrywki PLK oraz w większości przypadków czerpałem dane od sezonu 1998/1999, bo dopiero wtedy wprowadzono oficjalne liczenie statystyk na naszym podwórku.
Sezon 2021/2022 już jakiś czas temu dobiegł końca. Anwil zafundował nam tyle emocji, że cały czas wspominam te rozgrywki. Jakieś ogólne podsumowanie zapewne zawita jeszcze na tego bloga, ale najpierw trzeba zamknąć kolejny ranking MVP.
Przypomnę, że na tym etapie ważna jest tylko matematyka, a dokładnie suma zebranych punktów na przestrzeni całego sezonu. Na subiektywne odczucia nie ma już miejsca.
Koszykówka to piękny sport i chyba nikt, kto tutaj zagląda nie ma najmniejszych wątpliwości 😉 . Nie brakuje wartkiej akcji, mecz w podstawowym wymiarze czasu trwa 40 minut, a często o wszystkim decydują dopiero końcowe fragmenty! Właśnie te wyrównane końcówki przenoszą emocje na wyższy poziom i to jest piękne!
Uwielbiam te momenty, więc postanowiłem „rzucić okiem”, jak Anwil radził sobie podczas takich sytuacji w sezonie 2021/2022.
Anwil nie zmazał plamy z pierwszego meczu półfinałowego. W drugim starciu znowu polegliśmy i można zaobserwować pewną analogię do tego wcześniejszego spotkania. Tym razem Legia Warszawa wygrała 71:77. Statystyki można zobaczyć TUTAJ, ale jakoś szczególnie do tego nie zachęcam 😛 . Ponownie słabo zaczęliśmy i goniliśmy, ale nie dogoniliśmy. W serii jest już 0:2 dla stołecznej ekipy i otwarcie trzeba przyznać, że sytuacja „Rottweilerów” jest bardzo nieciekawa.
To był gorący kwiecień! Na początku minionego miesiąca zgarnęliśmy puchar European North Basketball League, później wygraliśmy dwa ligowe spotkania, a na zakończenie zamknęliśmy ćwierćfinałową serię Play-Off z Twardymi Piernikami Toruń w czterech meczach. Anwil osiągnął bilans 7-1 i spełnił wszystkie zakładane cele, czyli lepiej być nie mogło!
Duża ilość ważnych spotkań oznaczała wiele okazji do zaprezentowania swoich umiejętności. Spora gromada naszych gracza zadbała o odpowiedni humor włocławskich fanów, więc wybór MVP nie był łatwym zadaniem, ale to normalne w tego typu rankingach. Ostatecznie to wyróżnienie otrzymuje Kyndall Dykes.
Anwil wrócił do Play-Off po trzyletniej przerwie w bardzo pięknym stylu, bo gramy dalej! Awans do półfinału jest niczym piękny sen i oznacza, że już teraz możemy uznać sezon 2021/2022 za udany, bo osiągnęliśmy rezultat przewyższający przedsezonowe oczekiwania, a przecież to nie koniec naszej drogi. Nie muszę chyba przypominać, że apetyt rośnie w miarę jedzenia 😉 .
Musieliśmy jednak najpierw pokonać Twarde Pierniki Toruń, aby dołączyć do czołowej czwórki. Za nami seria godna Play-Off. Każde pojedyncze spotkanie niosło ze sobą sporą dawkę emocji i każde tworzyło osobną historię przepełnioną walką, czyli tym, co wręcz niezbędne na tym etapie rozgrywek. Najważniejsze, że nasze „Rottweilery” stanęły na wysokości zadania i odprawiliśmy lokalnego rywala 3:1.
Odnoszę wrażenie, że turniej finałowy European North Basketball League wyglądał zupełnie inaczej niż wszystkie poprzednie „bańki”. Podczas Final Four rozgrywanego w Hali Mistrzów doświadczyliśmy zdecydowanie wyższego poziomu emocji. Nie było pogromów i ogrywania rezerw, ale obserwowaliśmy za to całkiem wyrównane spotkania. Zapewne stawka odpowiednio zmotywowała wszystkich uczestników tej imprezy. Cały czas nie były to mecze, o których będziemy opowiadać wnukom, ale na pewno zapamiętamy, że to nasz Anwil przeszedł do historii za sprawą triumfu w pierwszej edycji ENBL.
Można śmiało stwierdzić, że „Rottweilery” zdominowały te rozgrywki. Zgarnęliśmy to piękne trofeum bez żadnej wpadki. To była piękna droga. Najpierw bilans 5-0 w sezonie regularnym, później półfinał i finał, a na końcu „WE ARE THE CHAMPIONS” z głośników. Wiem, że European North Basketball League nie ma zbyt wysokiego prestiżu, ale zdobycie tego trofeum i tak cieszy.