Szacunek dla Pana koszykarza Szymona!

Nic nie może wiecznie trwać i każda piękna przygoda ma swój koniec. Szymon Szewczyk wypełnił swój ostatni kontrakt z Anwilem i otrzymaliśmy oficjalny komunikat o nieprzedłużeniu umowy.

Już przed sezonem było wiadomo, że „Szewcu” ma przed sobą ostatnie rozgrywki w karierze. Najpierw pomagał „Rottweilerom” w treningach, a ostatecznie trener Przemysław Frasunkiewicz po raz kolejny przygarnął weterana pod swoje skrzydła. Teraz współpraca dobiegła końca, a mecz z cypryjskim Keravnos BC był ostatnim występem Szewczyka w koszulce Anwilu. Emocje ciągle mnie nie opuszczają.

Szewczyk Anwil - Le MansFOTO: championsleague.basketball

„Szewcu” to kawał historii nie tylko naszego klubu, ale także całej polskiej koszykówki. Podczas swojej kariery sporo wojował po Europie i reprezentował barwy tak uznanych drużyn, jak Alba Berlin, Olimpija Lublana, Lokomotiv Rostov, Air Avellino, Umana Wenecja czy Virtus Rzym. Przez te wszystkie lata dodał sporo trofeów i wyróżnień do swojej gabloty oraz zasmakował grania na najwyższym europejskim poziomie. W 2003 roku został wybrany w drafcie NBA35 numerem przez Milwaukee Bucks. Pomimo naprawdę dobrych występów w Lidze Letniej nigdy nie otrzymał szansy w tych najbardziej prestiżowych rozgrywkach, co cały czas jest dla mnie nie do końca zrozumiałe. Niestety wówczas w NBA nie panowała jeszcze moda na podkoszowych grożących rzutem z dystansu.

Do Włocławka trafił, gdy był już „za górką”. Wcześniej zdecydowanie wykraczał poza nasze radary. Pomimo tego i tak pomógł „Rottweilerom” w wywalczeniu dwóch Mistrzostw Polski, brązowego medalu, dwóch Superpucharów oraz pucharu European North Basketball League. Szewczyk nie odgrywał może wiodącej roli, ale na pewno potrafił być przydatny i zaliczył kilka momentów, które zapadły w pamięci. Najbardziej zaimponował mi oczywiście podczas finałów PLK w 2019 roku, gdy mieliśmy spory problem z kontuzjami i „Szewcu” pozostał praktycznie naszym jedynym podkoszowym. To mogło budzić obawy, ale ostatecznie weteran rozegrał kapitalną serię i „stanął na wysokości zadania”. Tego nigdy nie zapomnę!

W bieżącym sezonie trener Anwilu niezbyt ochoczo korzystał z usług weterana. W polskiej lidze Szewczyk rozegrał 8 spotkań ze średnimi na poziomie 4 minut, 1,1 punktów, 0,5 zbiórki oraz 0,5 asysty. Ten okres nie powinien jednak rzutować na ogólną ocenę „Szewca”.

Jestem dumny, że taki zawodnik bronił barw naszego klubu. Na dodatek przez dłuższy okres oraz z licznymi sukcesami. Szewczyk, na przestrzeni całej profesjonalnej kariery, nigdzie nie zagrzał dłużej miejsca niż we Włocławku. W koszulce „Rottweilerów” grał w latach 2017-2020 oraz podczas obecnych rozgrywek. Przez ten czas zapracował na coś, czego nie gwarantują nawet najwspanialsze statystyki. Został ulubieńcem kibiców. Trybuny w Hali Mistrzów nie skandują każdego nazwiska. Na taki zaszczyt trzeba zasłużyć, a „Szewcu” z całą pewnością zasłużył! Można śmiało powiedzieć, że ten weteran czuł „włocławski klimat”. Dodatkowo zawsze był blisko fanów, a jego nieprzeciętne umiejętności oratorskie tylko pogłębiały te relacje. Wspomnę jeszcze tylko, że przeszedł do historii w jeszcze jednej kategorii, bo został najstarszym zawodnikiem w historii Anwilu.

Przy okazji ogłoszenia zakończenia współpracy poinformowano również o zastrzeżeniu numeru #33. Koszulka Szewczyka będzie trzecią, która zawiśnie pod kopułą Hali Mistrzów. Mam wrażenie, że ta wiadomość trochę spolaryzowała fanów. Sam miałem mieszane uczucia i nie potrafiłem zająć zdecydowanego stanowiska. Wszystkie argumenty, których użyłem w poprzednim akapicie, oczywiście kierunkowały w wiadomą stronę, ale i tak nie byłem do końca „kupiony”. Oglądałem sobie jednak ten ostatni mecz z Keravnoc BC i na zakończenie trzeciej kwarty Szewczyk dołożył kolejną trójkę. Trybuny momentalnie eksplodowały, a chwilę później z głośników usłyszeliśmy „Mój jest ten kawałek podłogi”.

To był dla mnie przełom. Coś we mnie pękło, przyszło wzruszenie i zrozumiałem ważną kwestię. Osiągnięcia czy statystyki to nie wszystko. W pełni zrozumiałem, że SZYMON SZEWCZYK TO JEST PAN KOSZYKARZ I NASZ CZŁOWIEK! On zna ten kawałek podłogi jak mało kto! „Szewcu” to nieprzeciętna persona w historii polskiej koszykówki i to należy docenić. Mamy szczęście, że ważny epizod zaliczył także w naszych barwach i to też powinniśmy docenić.

Przed sezonem ciekawy artykuł na ten temat napisał Grzegorz Szybieniecki z portalu SuperBasket. Dziennikarz również jest zwolennikiem, aby Szewczyk powędrował „pod dach”. Najbardziej trafił do mnie argument o tworzeniu legend. W Polsce mamy z tym ogromny problem. Zawodnicy częściej są zapominani niż doceniani. Przez to ciężko utożsamiać się z ikonami danego klubu, bo po prostu takich brakuje. „Szewcu” jest idealnym zawodnikiem do zasilenia tego wąskiego grona legend. Szczególnie że ze względu na swoją niezwykle bogatą karierę budzi szacunek nie tylko we Włocławku, ale także praktycznie w całym kraju.

Żałuję tylko, że zabrakło miejsca dla Szewczyka, aby dokończył rozgrywki w koszulce Anwilu. „Szewcu” zapowiedział, że kończy karierę po sezonie, a nie w grudniu, więc serce troszkę zaboli, jeśli znajdzie nowego pracodawcę na te kilka miesięcy. W pełni rozumiem jednak, co kierowało naszymi włodarzami. Ta decyzja zwalnia miejsce w składzie, a tu i ówdzie można usłyszeć, że bardzo aktywnie poszukujemy nowego podkoszowego. Sytuacja jest dynamiczna. Pozostaje mieć nadzieję, że doczekamy prawdziwego pożegnania Szewczyka. Takiego z „mega pompą” oraz wszelkimi honorami. Zasłużył. Jestem jednak o to całkowicie spokojny, bo znam profesjonalizm ludzi pracujących w naszym klubie. Pozostaje czekać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *