Jakub Karolak nie ma udanego sezonu. Rok temu, podczas Play-Off, błyszczał w barwach Legii Warszawa i zaowocowało to awansem sportowym w postaci przenosin do Anwilu. Rzeczywistość w ekipie Mistrza Polski okazała się jednak mało przychylna dla tego zawodnika.
Przed sezonem Anwil zbudował iście gwiazdorski skład i wydawało się pewne, że Karolak nie odegra głównej roli w tej drużynie. Sam zawodnik też zapewne miał tego świadomość. Nie wiem jednak, czy spodziewał się, że będzie AŻ tak ciężko.
Rola Karolaka w rotacji trenera Igora Milicicia bardzo szybko została wręcz zmarginalizowana. Zawodnik grał mało albo nawet w ogóle. Szczególnie w Lidze Mistrzów mógł poczuć się jak junior, który pojawia się na parkiecie tylko po to, by wykonać „czarną robotę”.
Ta sytuacja wpływała bardzo negatywnie na zawodnika. Karolak sprawiał wrażenie zagubionego. Totalnie nie mógł odnaleźć się w takiej rzeczywistości, a jego pewność siebie nikła niczym ilość telewidzów delektujących się PLK. Kuba nawet jak grał, to nie wnosił zbyt wiele wartości dodatniej. Zdarzały mu się straszne błędy łącznie z marnowaniem prostych rzutów. Wybił się jedynie podczas batów, jakie zebraliśmy w Zielonej Górze. To był pojedynczy przebłysk Karolaka, bo w pozostałych spotkaniach jedyną reakcją na jego grę było kręcenie głową.
Okazało się, że to nie jest „zadaniowiec”, który może wejść na kilka minut, trafić ze dwie trójki i wrócić na ławkę. Karolak musi „poczuć mecz”, aby być produktywnym. Ten chłopak rozkręca się z czasem. Taki to już typ zawodnika i trzeba się z tym pogodzić.
Przykro było patrzeć na tę całą rzeczywistość. Karolak to chłopak ze sporym potencjałem, a w zaistniałej sytuacji nie był żadnym wzmocnieniem dla Anwilu i sam też przeżywał straszne męczarnie. Po cichu przyznam, że w mojej głowie powoli rodziły się spore wątpliwości co do przydatności Karolaka w ekipie „Rottweilerów”. Wierzyłem, ale ta wiara malała wraz z każdym kolejnym przestraszonym spojrzeniem naszego zawodnika.
Tymczasem nastąpił prawdziwy zwrot akcji. Chase Simon doznał kontuzji i to otworzyło drzwi dla Karolaka. W pierwszych spotkaniach bez Amerykanina rola Kuby jednak nie wzrosła, ale nadszedł mecz z Legią. Anwil prowadził wysoko i polski zawodnik otrzymał swoją szansę, którą tym razem w pełni wykorzystał. Widać było, że z każdą kolejną minutą czuje się coraz lepiej. Mecz zakończył z dorobkiem 15 punktów i 3 zbiórek. Liczyłem, że to będzie prawdziwe przełamanie dla Karolaka i wszystko wskazuje, że miałem rację.
W Antwerpii otrzymał mniej minut, ale wykorzystał ten czas bardzo produktywnie. Był naszym motorem napędowym podczas pogoni w czwartej kwarcie. Zdobył 7 punktów na skuteczności 3/3 z gry i dołożył 4 zbiórki. Tym występem Karolak udowodnił, że przy odpowiednim poziomie zaufania jednak może być bardzo efektywny nawet w krótkim wymiarze.
Jakub miał za sobą dwa obiecujące występy, ale prawdziwy wystrzał formy nastąpił w konfrontacji ze Spójnią Stargard. Karolak wszedł na plac gry już w pierwszej kwarcie i niemal od razu oddał niecelny rzut z dystansu. Później było jednak już tylko lepiej. Znacznie lepiej. Nasz obwodowy odnalazł swoją „klepkę” i zaczął seriami dziurawić kosz rywali. Pewność Karolaka urosła do niesamowitych rozmiarów. Wydawało się, że wysyła do kolegów jasny przekaz: „podajcie mi piłkę i patrzcie, jak wpada do kosza”. Grał wręcz fenomenalnie i zdobył 25 punktów na skuteczności 7/8 z gry, a do tego dołożył 7 zbiórek. Nie trafił tylko tej pierwszej próby, a później urządził sobie prywatny konkurs strzelecki i zaliczył m.in. 6 trójek.
Liczę na to, że nastąpiło długo oczekiwane odblokowanie Karolaka. Liczę, że to nie jest pojedynczy wystrzał formy, ale nowa rutyna naszego obwodowego. W dwóch ostatnich meczach ten chłopak trafił 10/11 z gry i to nie może być przypadek. Ta seria powinna być dla Karolaka sporą dawką pewności siebie, a tego brakowało mu najbardziej. Z wiarą we własne umiejętności nawet krótkie epizody będzie w stanie zamienić w bardzo produktywny czas, a wtedy trener Milicić, również przy pełnej rotacji, może powierzyć Karolakowi poważniejszą rolę. Tego życzę temu zawodnikowi i naszej drużynie, bo Kuba może jeszcze okazać się kluczowym elementem w najważniejszej części sezonu.