Trochę nerwów po drodze do spokojnego zwycięstwa ze Spójnią

Podczas poprzedniego sezonu Spójnia Stargard sprawiła we Włocławku wielką niespodziankę. W obecnych rozgrywkach biało-bordowi na pewno mieli ochotę na powtórzenie podobnej sensacji, ale tym razem Anwil był mocniejszy. Nie obyło się bez nerwów w trakcie tego meczu, ale koniec końców „Rottweilery” bez większych problemów odprawili swoich rywali 110:84. Bardzo ważną rolę podczas tej wygranej odegrała nasza polska rotacja. Warto również zaznaczyć, że graliśmy w sporym osłabieniu. Do kontuzjowanego od dłuższego czasu Simona dołączył Rolands Freimanis.

Energa Basket Liga
  1. To spotkanie można podzielić na kilka rozdziałów. Zaczęło się od radosnej i otwartej koszykówki. Oba zespoły grał szybko oraz bardzo ofensywnie. Anwil był murowanym faworytem, ale trzeba przyznać, że Spójnia „podjęła rękawice”. Goście grali na sporym luzie i ich postawa mogła się podobać. Nie ukrywam, że sam lubię oglądać grę podopiecznych Jacka Winnickiego, a we Włocławku potwierdzili, że mimo problemów kadrowych mogą zaskakiwać. Taka gra spowodowała, że spotkanie przez długi czas było wyrównane.

  2. W drugiej kwarcie Spójnia trochę się pogubiła, a Anwil wykorzystał to bezlitośnie. Pod koniec pierwszej części gry zrobiło się nawet 54:35 i wydawało się, że zmierzamy w dobrym kierunku, aby zamknąć ten mecz. Tak się jednak nie stało, bo na parkiecie zrobiło się trochę nerwowo.

  3. Tony Wroten rozgrywał naprawdę niezłe spotkanie. Był aktywny w ataku i to nie tylko pod względem popisów indywidualnych, ale również świetnie kreował kolegów. Amerykanin zanotował 10 punktów, 5 asyst, 3 zbiórki2 przechwyty. Na parkiecie spędził jednak tylko 13 minut i przedwcześnie, jeszcze przed przerwą, został odesłany do szatni przez sędziów… Który to już raz w tym sezonie? Znowu nie chcę zagłębiać się w słuszność gwizdków, bo to zawsze temat bardzo kontrowersyjny. Fakt jest taki, że Wroten kolejny raz dał się ponieść emocjom. Zupełnie niepotrzebnie. Tony jest „na cenzurowanym” u sędziów w PLK i arbitrzy nie mają zamiaru się z nim patyczkować, a nasz rozgrywający swoimi pokazami nerwów tylko im w tym pomaga. Tak być nie powinno, bo cierpi na tym cały zespół.

  4. Te wydarzenia wprowadziły sporą nerwówkę, która przeniosła się na trzecią kwartę. Mecz stał się dość twardy i wręcz brudny. W takich warunkach lepiej odnajdywała się Spójnia, na której nie ciążyła żadna presja. Goście stopniowo niwelowali straty i pod koniec trzeciej kwarty było już tylko 66:63. Nie ukrywam, że poczułem wówczas zaniepokojenie i przypomniały mi się nasze zawstydzające wpadki z bieżącego sezonu. Bałem się, że nie wytrzymamy tego ciśnienia.

  5. Na szczęście moje obawy okazały się niepotrzebne. „Rottweilery” przetrzymały tę negatywną nawałnicę, a podczas czwartej kwarty jeszcze „dorzuciliśmy do pieca” i nie było co zbierać z rywali. Ostatnią cześć meczu wygraliśmy aż 36:16. To był prawdziwy pokaz siły ofensywnej Anwilu. Najciekawsze jest to, że podczas tych trudnych momentów i podczas odjazdu w czwartej kwarcie główną rolę w naszych szeregach odegrała polska rotacja. Nie nasze wielkie gwiazdy, ale Polacy, których rola w obecnym sezonie jest często marginalizowana. Postacie z drugiego planu udźwignęły ten mecz i pokazały wielki potencjał po obu stronach parkietu.

  6. Główną bronią Anwilu okazały się rzuty z dystansu. Sypaliśmy trójkami jak na treningu. Rywale nie byli w stanie wyłączyć nas w tym elemencie, bo ich defensywa nie była dla nas żadną przeszkodą. Nasz zespół zanotował 18/32 zza łuku, co daje 56,3 % skuteczności. Świetny rezultat!

  7. Jak już wspomniałem, w pewnym momencie mecz zrobił się dość twardy, co owocowało sporą ilością przewinień. Dzięki temu często stawaliśmy na linii rzutów wolnych i poradziliśmy sobie bardzo dobrze. Anwil zanotował 24/27 za 1, czyli prawie 89 %. To też świetny rezultat, obok którego nie można przejść obojętnie.

  8. Wśród świetnej, tego dnia, polskiej rotacji Anwilu szczególny prym wiódł Jakub Karolak. Forma naszego obwodowego od jakiegoś czasu idzie w górę, a podczas starcia ze Spójnią już totalnie wystrzelił. Karolak czuł się bardzo pewnie ze swoim rzutem i bezlitośnie karcił rywali. Był naszym zabójcą na zlecenie (bez zlecenia zresztą też). Kuba zdobył 25 punktów, spudłował tylko 1 rzut, trafił 6 trójek i dołożył 7 zbiórek. Warto również zaznaczyć, że z Karolakiem na parkiecie byliśmy aż na +29. „Czapki z głów” za ten występ! Karolak udowodnił kolejny raz, że za otrzymane zaufanie jest w stanie odpłacić świetną grą. Oby jego silna pozycja w naszej rotacji utrzymała się już na stałe.

  9. Rewelacyjne zawody rozegrał również Michał Sokołowski. „Sokół” był bardzo aktywny po obu stronach parkietu. W ataku miał bardzo „gorącą rękę” i obrońcy rywali mieli wielkie problemy, aby ograniczyć naszego skrzydłowego. Sokołowski zaliczył 18 punktów na skuteczności 6/7 z gry, trafił też 4 trójki, a do tego wszystkiego dołożył 7 zbiórek, 6 asyst oraz 3 przechwyty. Prawdziwy „człowiek orkiestra”. BRAWO!

  10. Krzysztof Sulima kolejny raz wykorzystał otrzymaną szansę. Świetnie starał się wykorzystywać swoje przewagi i grał bardzo odważnie. Zdarzyło się kilka „baboli” w jego wykonaniu, ale ogólnie to był bardzo dobry występ „Żubra”. Zdobył 16 punktów i zanotował 3 zbiórki. Trafił także 3/6 zza łuku, co jest nowym rekordem w karierze Krzyśka.

  11. Z zagranicznych graczy Anwilu na wyróżnienie zasłużył Chris Dowe. Amerykanin bardzo dynamicznie atakował kosz, co jeśli nie przynosiło punktów, to kończyło się faulami. Dowe wymusił 9 przewinień, a oprócz tego na swoim koncie zapisał 18 punktów, 5 asyst5 zbiórek.

  12. Raymond Cowels III ostatnio zaskakuje swoją formą strzelecką i we Włocławku było podobnie. Grał jak trochę taki szalony strzelec, który błyskawicznie składał się dorzutu. Ucierpieliśmy na tym, ale czym dalej w mecz, tym słabła moc Amerykanina. Brawa należą się dla naszej defensywy, która w odpowiednim momencie bardzo skutecznie ograniczyła poczynania lidera Spójni. Ostatecznie Cowels zdobył 18 punktów i dołożył 5 zbiórek.

  13. Peter Olisemeka to jedyny, typowy, podkoszowy w szeregach biało-bordowych. Z całą pewnością nie należy do wirtuozów koszykówki. To typ gracza prostego, silnego i bardzo fizycznie grającego. Nie czułem jakiegoś większego zagrożenia z jego strony, ale ten pochodzący z Nigerii koszykarz po cichu zaliczył double-double na poziomie 12 punktów10 zbiórek.

  14. Trochę krwi napsuł nam Kacper Młynarski. Były zawodnik Anwilu przeprowadził kilka szalonych akcji, które teoretycznie nie miały szansy powodzenia, ale w jego przypadku znajdowały drogę do kosza. Przez chwilę bałem się, że Młynarski poprowadzi swój zespół do sensacji, bo przecież już kiedyś wywinął nam taki numer, ale na szczęście tym razem nie był w stanie tego dokonać. Mimo braku sukcesu zespołowego Młynarski rozegrał bardzo solidne spotkanie i zdobył 13 punktów.

  15. Ważną rolę w ekipie gości odegrał również Jokubas Gintvainis. Litwin jeszcze nie dawno był „na wylocie” ze Stargardu, a w Hali Mistrzów momentami pokazywał wielką klasę. Powiedziałbym, że Gintvainis był bardzo cwany na parkiecie. W ataku grał odważnie i wykorzystywał nasze błędy, a w defensywie potrafił bardzo sprytnie naciskać naszych zawodników. Litwin zanotował 16 punktów4 asysty. Ciekawy gracz.

Jedna odpowiedź do “Trochę nerwów po drodze do spokojnego zwycięstwa ze Spójnią”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *