Bardzo zimny prysznic w Lidze Mistrzów…

W tym sezonie Anwil miał zabłyszczeć w Lidze Mistrzów. Cel piękny, ale już na starcie wszystko się skomplikowało, bo w pierwszym spotkaniu przegraliśmy 89:76. Naszym rywalem była niemiecka ekipa Rasta Vechta, czyli debiutant w europejskich pucharach i zespół powszechnie uważany za najsłabszy w naszej grupie. „Rottweilery” zaprezentowały się jednak znacznie poniżej oczekiwań, a gospodarze chętnie korzystali z naszych błędów, więc końcowy wynik nie jest zaskoczeniem.

Tony Wroten (Rasta Vechta - Anwil Włocławek)FOTO: http://www.championsleague.basketball
  1. Bez owijania w bawełnę trzeba przyznać, że zagraliśmy wręcz żenująco. Tyle się mówiło o tej Lidze Mistrzów, więc myślałem, że nasi zawodnicy wyjdą na parkiet maksymalnie nakręceni i wręcz rozniosą rywali. Tymczasem wyglądali, jakby w ogóle nie byli gotowi na to starcie pod względem mentalnym.

  2. Największy ból gałek ocznych powodowała obrona Anwilu, a momentami jej imitacja. Rasta z łatwością mijała naszą pierwszą linię i spokojnie operowała piłką, aby znaleźć dogodną pozycję do rzutu. Często zawodnicy gospodarzy byli zupełnie niekryci za łukiem i tak nas właśnie karcili. Ewentualnie kończyli swoje ataki w bardzo widowiskowy sposób. Rasta była tego dnia bardzo dobrze dysponowana rzutowo, a my im jeszcze pomagaliśmy, zostawiając otwarte pozycje na obwodzie. To był dramat w naszym wykonaniu i gdybym musiał wskazać główną przyczynę porażki, to postawiłbym właśnie na defensywę.

  3. Nasze błędy najlepiej wykorzystywał Trevis Simpson. Amerykanin rozegrał świetne spotkanie – 30 punktów5 zbiórek. W pojedynkę trafił więcej trójek niż cały Anwil.

  4. Rasta trafiała za trzy, a my mieliśmy z tym duży problem. Do przerwy nie mieliśmy żadnej trójki! Później trochę się ruszyło w tym elemencie, ale końcowy rezultat wygląda bardzo blado. Trafiliśmy 5/28 zza łuku, co daje niecałe 18 %. Strasznie zawiedli nasi czołowi strzelcy. Chase Simon oraz Ricky Ledo prezentowali ostatnio dobrą formę, ale tym razem swoje umiejętności ofensywne zostawili chyba w szatni. Ten amerykański duet zanotował ŁĄCZNIE 2/15 za trzy oraz 4/27 z gry… Bez odpowiedniego wsparcia ofensywnego ze strony naszych czołowych graczy o każde zwycięstwo będzie ciężko i to niezależnie od klasy rywala. Ledo zaliczył wprawdzie 10 zbiórek, 7 asyst oraz 2 bloki, ale przy tak słabej dyspozycji rzutowej te osiągnięcia blakną.

  5. Nie popisaliśmy się również na linii rzutów wolnych i jest to kolejny czynnik, który chluby nie przynosi. Mieliśmy zaledwie 11/21 z osobistych, co na takim poziomie jest wręcz karygodne.

  6. Podziw budzi, jak zdominowaliśmy rywali „na deskach”. Wygraliśmy zbiórki aż 34:54. Szkoda tylko, że przez słabą skuteczność nie przełożyło się to na końcowy wynik.

  7. Rasta była w naszym zasięgu. Niemiecki zespół przeważał przez większość spotkania, ale mimo słabej postawy, długo trzymaliśmy się w grze. Jeszcze w czwartej kwarcie wynik długo oscylował w okolicy remisu. Później zaczęliśmy jednak podejmować dość nerwowe decyzje rzutowe, a gospodarze poszli za ciosem. Rasta grała bardzo zespołowo (30 asyst!) i mieli świetnie skalibrowane celowniki. Należy im się za to szacunek, ale uważam, że dużo było w tym naszej słabiutkiej defensywy.

  8. Tony Wroten momentami starał się być naszym motorem napędowym. Czasami całkowicie brał ciężar gry na swoje barki i efekt był niezły, ale to było za mało, aby zmienić losy meczu. Amerykanin zanotował na swoim koncie 15 punktów, 5 asyst4 zbiórki. Bardzo przyzwoicie. Tylko to jego 1/4 z wolnych i problemy w defensywie…

  9. Oprócz zbiórek w Anwilu można było dostrzec jeszcze dwa wyraźne plusy. Pierwszy to Chris Dowe (18 pkt i 8 zb), a drugi to Rolands Freimanis (17 pkt i 7 zb). Panowie nie tylko pewnie punktowali, ale byli również bardzo silnym wsparciem „na deskach”. Zaprezentowali naprawdę solidny poziom, ale to było za mało, aby przykryć wszystkie nasze błędy drużynowe i odnieść zwycięstwo.

  10. Wiem, że napisałem sporo mocnych słów, ale ta porażka naprawdę zabolała. Jeszcze bardziej zabolał styl, w jakim przegraliśmy. Z Ligą Mistrzów wiążemy spore plany, więc taki zespół jak Rasta powinien zostać pokonany bez większych problemów. W oczach ekspertów niemiecka ekipa jest jedną z najsłabszych w naszej grupie. Tymczasem na nasze rozgrzane głowy wylał się kubeł bardzo zimnej wody. Z taką grą nie mamy czego szukać w BCL. Wierzę jednak, że ten falstart zostanie szybko nadrobiony. Wierzę, że w kolejnych spotkaniach zobaczymy o wiele lepszą wersję Anwilu. Liczę, że kolejne zwycięstwa pozwolą zapomnieć o tym przykrym doświadczeniu i ta porażka nie będzie miała większego wpływu w ostatecznym rozrachunku. CAŁY CZAS JESTEŚMY W GRZE!

5 odpowiedzi do “Bardzo zimny prysznic w Lidze Mistrzów…”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *