Pierniki zjedzone

W pierwszym meczu nowego roku czekało nas wyjazdowe starcie z Polskim Cukrem Toruń. Derby naszego województwa mają już swój prestiż, więc można powiedzieć, że zaczynaliśmy od „mocnego uderzenia”. Ja jednak nie odczuwałem większego ciśnienia w związku z tym meczem. Wszystko ze względu na terminarz, bo już we wtorek gramy bardzo ważne spotkanie w Lidze Mistrzów. Mało czasu na regeneracje, a na dodatek okazało się, że Chase Simon nie jest zdolny do gry. Dlatego spodziewałem się, że nie wykażemy maksymalnego zaangażowania w kolejnej odsłonie derbowej rywalizacji. Jak bardzo się pomyliłem! „Rottweilery” rozegrały świetne spotkanie i wygrały 86:102.

Polski Cukier Toruń - Anwil WłocławekFOTO: Andrzej Romański / plk.pl
  1. Bardzo dobrze weszliśmy w to spotkanie i totalnie dominowaliśmy w pierwszych minutach. Później jednak to „Twarde Pierniki” zaliczyły o wiele lepsze minuty. Z kolei końcówka pierwszej połowy ponownie należała do Anwilu. Byliśmy świadkami prawdziwej sinusoidy i takiego obrazu gry spodziewałem się do końcowej syreny. Tak się jednak nie stało.

  2. W trzeciej kwarcie nasz zespół wrzucił „wyższy bieg” i przejęliśmy ten mecz. Można powiedzieć, że „zjedliśmy” swoich rywali. Złapaliśmy swój rytm i dla gospodarzy było to za dużo. Anwil wyrobił sobie przewagę na tyle bezpieczną, że już jej nie wypuścił. Przeważaliśmy pod każdym względem.

  3. Imponowała nasza defensywa. Momentami Polski Cukier był bardzo zagubiony. Gospodarze wręcz bali się rzucać. Mieli spore problemy z podejmowaniem odpowiednich decyzji, a my na tym korzystaliśmy i powiększaliśmy swoją przewagę.

  4. Od samego początku byliśmy bardzo skupieni na zabezpieczeniu tablic. Każdy z naszych zawodników był bardzo zaangażowany w tym elemencie i dołożył coś od siebie. Ostatecznie wygraliśmy zbiórki 33:42.

  5. Ten odjazd w trzeciej kwarcie nie byłby możliwy gdyby nie Ricky Ledo, którego śmiało możemy określić mianem bohatera tego spotkania. W pierwszej połowie Amerykanin miał spore problemy. Rzucał trochę na siłę, nie mógł znaleźć swojej „klepki” i zaliczył tylko 1/10 z gry. Miałem wrażenie, że tego dnia miał problemy z koncentracją. Może jego myśli były już we Francji? Nie ma co szukać odpowiedzi na to pytanie, bo na drugą część meczu wyszedł zupełnie odmieniony Ledo. Zaczął trafiać „swoje”, czyli wręcz niesamowite rzuty. Jego wjazdy na kosz również były nie do zatrzymania dla rywali. Amerykanin po prostu przejął ten mecz i pociągnął cały zespół do zwycięstwa. Ledo to właśnie taki gracz, który może długo zawodzić, ale w niespodziewanym momencie wystrzelić i spowodować wielkie WOW wśród kibiców. Zawsze powtarzałem, że po tym poznaje się prawdziwe gwiazdy, koszykarzy wielkich, a taki właśnie był Ledo w Toruniu. Jego dorobek to 22 punkty, 8 zbiórek5 asyst.

  6. Chris Wright to bez wątpienia motor napędowy Polskiego Cukru. Cieszyłem się, bo udało nam się zatrzymać tego rozgrywającego. No… udało się do czasu. W trzeciej kwarcie Amerykanin podjął „rękawice” rzuconą przez Ledo. Wright trafiał naprawdę wielkie rzuty i przez pewien czas niemal w pojedynkę utrzymywał swój zespół w grze. W pewnym momencie byliśmy świadkami pojedynku 1 vs. 1 dwóch gwiazd. As „Twardych Pierników” zaliczył naprawdę świetne minuty, ale to Ledo był górą tak jak cały Anwil. Wright zaliczył jednak bardzo solidne 20 punktów6 asyst.

  7. Kolejny raz swoimi akcjami czarował Tony Wroten. No nie ma mocnych na niektóre jego wejścia. Amerykanin zna chyba na pamięć książkę pt. „167843 sposobów na zdobycie punktów z wjazdów na kosz”. Z lewej strony, z prawej strony czy z środka, to żaden problem dla naszego rozgrywającego. Kilka razy wręcz ośmieszył obrońców Polskiego Cukru. Zaliczył również monstrualny blok, po którym Aleksander Perka pewnie przemyśli swoje dotychczasowe życie. Wroten po prostu błyszczał (17 pkt, 6 as i 4 zb), ale niestety zakończył spotkanie w bardzo złym stylu. Dopuścił się wykroczenia, przez które sędziowie wyrzucili naszego gracza z boiska. Nie chcę dyskutować, czy ten „gwizdek” był całkowicie słuszny, ale faktem jest, że to był kolejny przykład „gorącej głowy” Amerykanina. Wroten miewa problemy z trzymaniem ciśnienia i mam tylko nadzieję, że nie osłabi nas w ten sposób podczas wyrównanej końcówki podczas jakiegoś ważnego meczu.

  8. Drugim strzelcem Anwilu był Rolands Freimanis, który zdobył 18 punktów, a do tego dołożył 4 zbiórki. Łotysz często korzystał z piłek sytuacyjnych czy bezpańskich. Można powiedzieć, że miał szczęście, ale trzeba również przyznać, że rewelacyjnie z tego korzystał i imponował skutecznością (7/8 z gry). Szkoda tylko, że gra defensywna Freimanisa pozostawiała wiele do życzenia. Pozwalał rywalom na stanowczo zbyt wiele. Jego współczynnik +/- wyniósł -11 i był najniższy w całej naszej drużynie.

  9. Najwięcej rzutów Anwilu należało do Ledo, ale tuż za nim znalazł się Michał Sokołowski. „Sokół” nie był tak skuteczny, ale zdołał uzbierać 12 punktów ozdobionych 4 asystami. Nasz skrzydłowy dostał sporą ilość minut (najwięcej w zespole) i był bardzo aktywny po obu stronach parkietu. Na pewno trzeba docenić ten występ Sokołowskiego w dużej mierze za tę dawkę energii, którą wniósł do gry „Rottweilerów”.

  10. W ekipie gospodarzy bardzo odważnie i ambitnie zagrał Jakub Schenk (13 pkt i 4 as). Widać sporo mankamentów w grze tego rozgrywającego, ale za swoją waleczność zasłużył na słowo uznania.

  11. Mecz w Arenie Toruń obejrzało aż 5 291 widzów. To nowy rekord tego sezonu w PLK. Oczywiście spora część to kibice Anwilu, którzy kolejny raz zadbali o świetną atmosferę na trybunach. Jak już wspomniałem, nasze derby zyskały spory prestiż i obecnie są najlepszym materiałem do promocji całej ligi. Jakość na parkiecie i jakość na trybunach. To jest piękne!

  12. Anwil zanotował swoje szóste zwycięstwo z rzędu. Nie byłem optymistą, bałem się delikatnego odpuszczenia, ale „Rottweilery” zagrały z wielkim zaangażowaniem i pokazały kły. Ta drużyna zyskuje charakter i to jest najważniejsze!

3 odpowiedzi do “Pierniki zjedzone”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *