Mityczny „MONSTER” z Florydy

Potrzebujemy fizycznie grającego centra.

Widziałbym u nas pod koszem kogoś, kto poskacze, postraszy blokiem i nie będzie miał problemu z dynamicznym wykończeniem.

Chciałbym u nas prawdziwego „zwierzaka” podkoszowego.

Tej drużynie brakuje środkowego, który będzie w stanie dominować „w pomalowanym”.

Z takimi myślami kibiców spotykam się od lat. Nie dotyczy to tylko fanów Anwilu, ale praktycznie wszystkich zespołów naszej ligi. Powstał pewien mit odnośnie idealnego środkowego, a teraz mam wrażenie, że te wszystkie marzenia zostały ucieleśnione. Wizje i pragnienia kibiców zostały skupione w jednej postaci pochodzącej z Florydy. Takim właśnie centrem wydaje się Shawn Jones.

Shawn JonesFOTO: championsleague.basketball

Przed sezonem pierwszym centrem Anwilu został Milan Milovanović. Wybór budził powszechne kontrowersje, a parkiet szybko zweryfikował słuszność tych obaw. Z Serbem w składzie „Rottweilery” bardzo często odstawały pod koszem. Z każdym kolejnym dniem nasilała się wizja zmian, która wreszcie nastąpiła na początku listopada, a nowym centrem naszego zespołu został Jones.

Może zabrzmi to brutalnie, ale wiedziałem, że na tej transakcji nie wyjdziemy źle. Nie dlatego, że Amerykanin budził moją ekscytację. Po prostu ciężko byłoby, żeby radził sobie gorzej niż Milovanović. Z lekkim wstydem przyznam, że w wybitność Jonesa nie wierzyłem. Spodziewałem się solidności, ale nie wielkości. Nasz nowy środkowy budził moje wątpliwości ze względu na wzrost (tylko 203 cm) oraz charakter. Swoją wcześniejszą przygodę we Francji zakończył przedwcześnie, gdyż znokautował jednego z rywali w meczu sparingowym. Obawiałem się, że dołączył do nas wybuchowy zawodnik, nad którym zapanowanie będzie wielkim wyzwaniem.

Rzeczywistość szybko pokazała jakiego „kocura” zyskaliśmy. Jones okazał się lekarstwem na wiele naszych problemów. Brak w centymetrach nie był żadnym problemem dla naszego nowego centra. Amerykanin to „kawał chłopa”, którego ciężko przestawić „w pomalowanym”. Nie ma również żadnych problemów z wysokimi lotami. Jones to czysta dynamika i jest jak rakieta, gdy wybija się w powietrze. Do jego charakteru też nie można mieć żadnych zastrzeżeń. Shawn to bardzo spokojny i sympatyczny koleś. Jeśli szukacie kogoś, kto zaopiekowałby się słodkim szczeniaczkiem, to Amerykanin wydaje się świetnym wyborem.

Shawn potrafi dominować pod koszami. Nie jest przy tym typem gwiazdy, która „kradnie” grę kolegom. Wręcz przeciwnie. Jones cierpliwie czeka na dobre podania. Uwielbia kończyć wysokie wrzutki monstrualnymi wsadami. W ogóle nie ma problemów ze skutecznością pod koszem, bo po otrzymaniu piłki momentalnie idzie w górę, a dzięki swojej sile i skoczności jest piekielnie trudny do zatrzymania. Od czasu do czasu zagra też coś „tyłem do kosza”, ale to raczej nie jest jego priorytetowa umiejętność.

Inaczej jest z rzutami z półdystansu, bo w tym elemencie radzi sobie coraz lepiej. Rywale skupiają się na wyrzuceniu Jonesa spod obręczy, ale dla niego to nie jest żaden problem, bo przy odrobinie miejsca piłka tylko subtelnie muska siatkę po jego rzutach. Amerykanin zaczął również rozwijać swoją grę na dystansie. W tym sezonie już dwukrotnie trafił za trzy, a przez całą karierę ma teraz łącznie cztery takie rzuty na swoim koncie. Jeśli trójki trafią na stałe do jego repertuaru zagrań, to drżyjcie rywale!

Wspomniane siła i skoczność to również główne atuty Jonesa przy walce o zbiórki czy podczas blokowania. Amerykanin jest dla nas sporym wsparciem nie tylko w ataku, ale również „po drugiej stronie parkietu”. Z nim na boisku cała drużyna jest spokojniejsza, bo nie musi skupiać się aż tak bardzo na zbiórkach. Shawn się tym zajmie, bo to dla niego żaden problem! Dla rywali to prawdziwy postrach, bo przy nim nikt nie może bezstresowo bawić się „w pomalowanym”. No, chyba że ma ochotę nadziać się na mocarny blok naszego środkowego. Lista takich ofiar Jonesa jest już naprawdę długa.

Center Anwilu to prawdziwy „Monster Jones”. Takim pseudonimem został ochrzczony przez Adama Romańskiego podczas transmisji niedawnego Pucharu Polski. Trzeba przyznać, że określenie niezwykle trafne, bo taki właśnie jest Shawn. To prawdziwy potwór, który potrafi niszczyć rywali. Należy dodać, że w sposób (pozytywnie) brutalny i często efektowny. Jest prawdziwą maszynką do double-double. Wiele jego występów na długie lata pozostanie w mojej pamięci. Wystarczy wspomnieć spotkanieSan Pablo Burgos (11 pkt, 17 zb i 2 bl) czy finał PPPolskim Cukrem Toruń (27 pkt i 5 zb). Nic dziwnego, że ten ostatni mecz przyniósł mu tytuł MVP turnieju pucharowego.

Jones okazał się dla nas prawdziwym transferowym „strzałem w dziesiątkę”. Włocławski skarb. W PLK notuje średnio 11,7 punktów; 7,8 zbiórek oraz 1,2 bloków. Z kolei w Lidze Mistrzów zapisywał na swoim koncie 10,7 punktów; 7,5 zbiórek1 blok.

Już teraz wiem, że po sezonie Amerykanin będzie jednym z moich głównych marzeń w kwestii przedłużenia kontraktu. Ciężko wyobrazić sobie grę Anwilu bez tego centra. Niestety, niedługo będziemy musieli się o tym przekonać… Ta informacja trochę wybiła mnie z rytmu przy tworzeniu tego wpisu. Jones jest również reprezentantem Kosowa i wczoraj grał w barwach tego kraju podczas starcia z Islandią. Kosowo wygrało 80:78, ale center Anwilu spędził na parkiecie tylko 7 minut, a jego występ został przerwany przez kontuzję. Nie wyglądało to dobrze, bo Jones nie był w stanie samodzielnie udać się do szatni. Nasz klub poinformował już, że doszło do pęknięcia kości śródstopia, co oznacza kilka tygodni przerwy… Wielki pech, który oznacza dla nas wielki problem… Oby Jones szybko wrócił do zdrowia i znowu niszczył rywali pod koszami!

3 odpowiedzi do “Mityczny „MONSTER” z Florydy”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *