Kolejny mecz i kolejne zwycięstwo. Tym razem na własnym parkiecie podejmowała nas Spójnia Stargard. Anwil nie dał szans rywalom i zwyciężył 82:95. Końcowy wynik może być trochę mylący, bo przez całe spotkanie to nasz zespół kontrolował wydarzenia na parkiecie.
- Anwil dominował od samego początku. Już pierwszą kwartę wygraliśmy aż 18:36. To ustawiło dalsze losy tego spotkania. Spójnia była bez szans, a momentami nasza przewaga sięgała rzędu +30 punktów.
- Od początku nasi koszykarze wykazywali o wiele większe zaangażowanie w obronie niż podczas niedawnego meczu z Legią.
- Tym razem najjaśniejszą postacią w naszych szeregach był Tony Wroten. Amerykanin nie zaskakiwał wieloma spektakularnymi podaniami czy efektownymi wsadami, ale był za to niezwykle skuteczny. Trafił 4/4 za trzy. Za każdym razem, gdy Spójnia zostawiała Wrotenowi zbyt wiele miejsca na obwodzie, to była bezlitośnie karcona. Nasz lider zakończył spotkanie z dorobkiem 16 punktów i to w niewiele ponad 15 minut.
- Gdy Wroten siedział na ławce, to miał bardzo dobre zastępstwo. Chris Dowe był bardzo aktywny i waleczny. Naciskał w obronie i dawał silne wsparcie na tablicach. Obok Milovanovicia był naszym najlepszym zbierającym. Amerykanin uzbierał bardzo ciekawe cyferki – 9 punktów, 7 zbiórek, 5 asyst i 4 przechwyty. W jednej z kontr dodał również element prawdziwego show.
- Po stronie Spójni z bardzo dobrej strony zaprezentował się Raymond Cowels. Amerykanin rzucał i trafiał nawet trudne próby, a do tego bardzo pomógł swojej ekipie przy zbiórkach. Zdobył 18 punktów i dołożył 7 zbiórek. Gracz warty obserwowania.
- Justin Tuoyo pokazał, że drzemie w nim pewien potencjał. Zdobył 13 punktów i miał 4 zbiórki (wszystkie w ataku!). Świetnie wykorzystywał swoje długie ręce i 3 razy zablokował naszych zawodników. Tuoyo gwiazdą PLK raczej nie będzie, ale od czasu do czasu może „odpalić”.
- Na początku czwartej kwarty prowadziliśmy +30. Było wiadomo, że jest już „po meczu” i wtedy zaczęły się problemy, które trochę rzutują na końcowy obraz tego spotkania. Po stronie „Rottweilerów” grali głównie rezerwowi i nie wyszło to zbyt dobrze. Nasza gra totalnie się zablokował, a Spójnie nie straciła chęci do gry i przycisnęła. Gospodarze zanotowali run aż 22:4. Dzięki temu zrywowi końcowy obraz tego spotkania był trochę inny niż cały przebieg.
- Nie wyglądało to dobrze. Gra Anwilu, po raz pierwszy w tym sezonie, strasznie męczyła oczy. Kibice nie byli zachwyceni i ja to rozumiem, ale patrzę na sprawę trochę inaczej. Nasi zmiennicy zawiedli, ale było już „po meczu” i po prostu zabrakło odpowiedniego nastawienia mentalnego. Liczę, że to będzie cenna lekcja na przyszłość.
- Żałuję tylko, że nie udało się ustrzelić „setki”, bo było naprawdę blisko, a to zawsze dodatkowy smaczek dla kibiców.
- To nie był idealny mecz w wykonaniu Anwilu. Zabrakło trochę odpowiedniej gry zespołowej. Spójnia zanotowała więcej asyst. Patrząc na ilość strat, to również gospodarze byli górą. Mimo tych niedociągnięć nasz zespół odniósł bardzo przekonujące zwycięstwo, więc powinniśmy się cieszyć i patrzeć na przyszłość z optymizmem.
Jedna odpowiedź do “Spójnia bez szans”