Po zwycięstwie z Astorią zapewne wszyscy liczyliśmy na pierwszą serię wygranych w tym sezonie. Szczególnie że listopadowy terminarz jest raczej przychylny, a naszym kolejnym rywalem była Spójnia Stargard.
Zamiast radości spotkało nas jednak kolejne, wielkie rozczarowanie…
Anwil rozegrał wręcz fatalne spotkanie (który to raz w tym sezonie?) i przegrał 84:96.
Forma Anwilu w bieżącym sezonie znacznie odbiega od tej oczekiwanej. „Rottweilery” zawodziły w wielu ostatnich spotkaniach. Na szczęście w derbach z Astorią Bydgoszcz nastąpiło przełamanie. Na tle słabo dysponowanego rywala Anwil zaprezentował koszykówkę z „wyższej półki”, czego efektem było bardzo pewne zwycięstwo 90:71. Trzeba przyznać, że nasz zespół zdominował to spotkanie. W trzeciej kwarcie zaliczyliśmy jednak spory przestój, ale ostatecznie „pożar” został szybko ugaszony.
Początek października był dla nas bardzo obiecujący. Najpierw nastąpiła wyczekiwana zmiana trenera, a następnie pokonaliśmyLegię Warszawa. Później było już jednak tylko gorzej. Znacznie gorzej…
Najpierw nasz klub został dotknięty koronawirusem, później przyszła seria porażek, a na dodatek kontuzji doznał Ivan Almeida. W październiku Anwil zanotował bilans 1-3 i trzeba przyznać, że forma naszych koszykarzy była bardzo daleka od oczekiwań.
Ciężko wybierać MVP po tak słabym miesiącu. Tego typu zabawa ma sens jednak tylko wtedy, gdy jest kontynuowana niezależnie od okoliczności. O ile z wyborem pierwszego miejsca nie miałem większego problemu, to obstawienie kolejnych pozycji wywoływało konkretny ból głowy. Przyjmijmy, że pomiędzy pierwszą pozycją, a pozostałymi jest wielka przepaść.
Przed meczem Anwil – Zastal to goście byli zdecydowanym faworytem. Niespodzianki nie było i wydarzenia na parkiecie potwierdziły tę tezę. Do przerwy „Rottweilery” nawiązały jeszcze walkę z zielonogórską ekipą. W drugiej połowie koszykarze Zastalu zdominowali jednak spotkanie. Prezentowali znacznie wyższy poziom i ostatecznie wygrali 67:90.
MKS Dąbrowa Górnicza był bez zwycięstwa od niemal roku. Przegrali 22 ligowe mecze z rzędu.
Do czasu wizyty we Włocławku…
Wczoraj Anwil przegrał po dogrywce z MKS-em 98:101. Kompromitacja? To chyba najlepsze słowo opisujące ten rezultat…
Po tym spotkaniu miałem przyjemność gościć w programie „Szósty Zawodnik” na portalu WLC. Przeprowadziliśmy dość długą rozmowę „na gorąco” i jeśli ktoś nie oglądał, to zachęcam do nadrobienia zaległości.
Ostatnio szczęście nas nie rozpieszcza. W lidze mamy ujemny bilans, a Przemysław Zamojski i Ivan Almeida zostali wyeliminowani z gry przez kontuzje. Podejrzewałem, że jakoś przeczekamy ten trudny okres i wrócimy silniejsi. Klub postanowił jednak nie tracić czasu i przeszedł do działania. Tym sposobem nowym zawodnikiem Anwilu został Rotnei Clarke. Kontrakt został na razie podpisany jedynie na miesiąc, ale od razu ustalono kwestie ewentualnego przedłużenia.
Amerykanin nie jest „świeżakiem”, bo ma 31 lat i zwiedził „kawał świata”. Clarke mierzy 183 cm wzrostu i jest typowym combo. Swobodnie gra na pozycji rzucającego obrońcy, ale może pomóc również jako rozgrywający.
Kolejne derby województwa kujawsko-pomorskiego za nami. Tym razem bardzo specyficzne, bo przez państwowe obostrzenia rozgrywane były przy pustych trybunach Areny Toruń. Nasz Anwil już przed spotkaniem miał problemy, gdyż koronawirus w zespole zakłócił cykl treningowy. Z kolei Polski Cukier Toruń z meczu na mecz nabiera wiatru w żagle i było to widoczne na parkiecie. W takich okolicznościach gospodarze okazali się stroną lepszą i wygrali 94:85.
Włocławsko-toruńskie pojedynki w PLK ekscytowały kibiców już od połowy lat 90.. Sezon 2000/2001 był jednak ostatnim dla AZS Toruń w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na kolejne derby województwa musieliśmy czekać ponad 13 lat.
Przez ten okres koszykówka u naszych sąsiadów dołowała. Grupa prawdziwych zapaleńców postanowiła jednak zmienić tę sytuację i krok po kroku, budowali nową markę. Po kilku latach cel został osiągnięty. W sezonie 2014/2015, za sprawą dzikiej karty, Polski Cukier Toruń trafił do PLK. Obecnie „Twarde Pierniki” mają wyrobioną markę, a ich klubowa gablota zawiera ligowe medale czy puchary. Rywalizacja z Anwilem też ma wyrobioną odpowiednią rangę, bo nasze zespoły od kilku lat należą do ścisłej czołówki, czego najlepszym przykładem są finały z 2019 roku.
Dzisiaj chciałbym przypomnieć początek tej rywalizacji. Historia może dość świeża i dla nas niezbyt miła, ale i tak warta pamiętania.
Kolejny ruch transferowy Anwilu nie jest raczej zaskoczeniem. Podejrzewam, że nie wywołał nawet większych emocji, bo od kilku tygodni wszystko zmierzało w tym kierunku. Mowa oczywiście o tym, że Tre Bussey odszedł z naszego klubu.
Podpisanie kontraktu z Amerykaninem od samego początku budziło spore kontrowersje. Niestety, parkiet tylko to potwierdził. Atrakcyjna gaża Busseya nie rekompensowała jego słabej postawy na placu boju. Ten zawodnik po prostu nie pasował do naszej drużyny i raczej szybko o nim zapomnimy.
Poszukiwania nowego trenera zakończone! Jak wiadomo, po rozstaniu z Dejanem Mihevcem mieliśmy wakat na tym stanowisku. Można było usłyszeć różne plotki dotyczące obsady tej pozycji. Niektóre jeszcze wczoraj wieczorem wydawały się wręcz pewne. Tymczasem dzisiaj nasz klub „odsłonił karty” i do końca sezonu tę posadę będzie jednak piastował dotychczasowy asystent, Marcin Woźniak.
Podczas ostatniego meczu Woźniak prowadził Anwil w roli trenera tymczasowego. Pod jego wodzą „Rottweilery” zaprezentowały bardzo ciekawą koszykówkę, odnieśliśmy zwycięstwo i myślę, że to spotkanie miało pewien wpływ na decyzję włodarzy.