Chaos i ogromna liczba zmian. To tylko niektóre z określeń pasujących do opisu bieżącego sezonu w wykonaniu Anwilu. Myślałem, że chociaż pod względem transferów mamy już spokój i teraz po prostu zostanie dogranie rozgrywek oraz walka o jak najlepszy rezultat. Tymczasem otrzymaliśmy kolejny dowód, że w ekipie „Rottweilerów” zwyczajnie nie może być nudno. Wybuchły kolejne bomby i to na ostatniej prostej!
Z Włocławka odeszli Krzysztof Sulima oraz Rotnei Clarke. Natomiast nasze szeregi zasilił James Washington. Całkiem spore zmiany jak na jeden dzień, a podejrzewam, że to jeszcze nie koniec. Okienko transferowe trwa do 26 lutego i nie wyobrażam sobie, aby Anwil nie wykonał jeszcze chociaż jednego ruchu.
„Żubr” przeniesiony do Zielonej Góry
Wraz z końcem sezonu wygasał dwuletni kontrakt Sulimy. Nie doczekaliśmy jednak do tej chwili, bo „Żubr” otrzymał ciekawą ofertę z Zastalu Zielona Góra. Nasza sytuacja jest niezbyt ciekawa, więc nikt nie miał zamiaru blokować tego transferu. To zawsze jakieś oszczędności dla Anwilu w tych ciężkich czasach. Szczególnie że to nie były udane rozgrywki w wykonaniu Sulimy.
„Żubr” w PLK notował średnio 5,1 punktów, 3 zbiórki oraz 1 asystę. Statystycznie to był jego najgorszy sezon od wielu lat. Sulimę bardzo cenię za jego waleczność na parkiecie. W Anwilu większość minut spędził jednak na pozycji silnego skrzydłowego, a to nie jest naturalne środowisko dla „Żubra”. Sulima potrafi przymierzyć z dystansu, ale to nie powinien być fundament jego gry. O wiele lepiej radzi sobie bliżej obręczy, gdy może pograć tyłem do kosza i przepychać się ze środkowymi rywali. Na dobrą sprawę dopiero trener Przemysław Frasunkiewicz zaczął wystawiać Sulimę jako centra i różnica była widoczna „gołym okiem”.
Problem w tym, że na tej pozycji jest u nas Shawn Jones oraz Ivica Radić. Z całym szacunkiem, ale pod względem warunków fizycznych i ogólnych możliwości, to poziom wyżej od „Żubra”. Dlatego, na dobrą sprawę, nie było u nas miejsca dla Sulimy, ale to pokłosie błędów popełnionych na etapie budowania składu oraz późniejszych transferów.
Sulima to bardzo ciekawy zawodnik, którego pomimo niezbyt udanych rozgrywek, cały czas bardzo cenię. Dlatego życzę powodzenia w nowym otoczeniu. Dla „Żubra” to spora szansa, bo trafił do zdecydowanego faworyta rozgrywek. Jestem niezmiernie ciekawy, co z naszego byłego podkoszowego „wyciągnie” trener Zan Tabak. Chorwacki szkoleniowiec to dla mnie rewelacyjny fachowiec, który potrafi wznosić zawodników na wyżyny umiejętności, więc nie będę zaskoczony, jeśli ujrzymy Sulimę w zupełnie innym wydaniu niż to, które zapamiętaliśmy z Anwilu.
Clarke wraca do Włoch
Kolejnym zawodnikiem, który opuścił nasz klub, jest Rotnei Clarke. Amerykanin trafił do nas już w trakcie sezonu i trzeba przyznać, że żaden trener nie potrafił w pełni wykorzystać potencjału tego gracza, bo po prostu nie pasował do naszej ekipy. Minuty Clarke’a w roli rozgrywającego to momentami była męczarnia. Trener Frasunkiewicz bardziej otworzył jego możliwości strzeleckie, dzięki czemu potrafił ciągnąć naszą grę w ataku, ale nie potrafił „zamaskować” problemów w obronie. Amerykanin, szczególnie pod względem warunków fizycznych, często odstawał od rywali, którzy ochoczo wykorzystywali tę przewagę. W efekcie nasz szkoleniowiec był zmuszony ograniczać minuty tego obwodowego.
Clarke notował średnio 10,9 punktów, 2,7 asysty oraz 1,7 zbiórek.
Amerykanin dokończy sezon we Włoszech. Tym samym wraca do kraju, gdzie spędził kilka lat i bardzo ciepło wspomina ten czas. Podpisał kontrakt z ekipą Cestistica San Severo, która występuje w lidze Serie A2, czyli na zapleczu włoskiej ekstraklasy. Nowy zespół Clarke’a ma spore problemy w bieżących rozgrywkach i okupuje dolne rejony tabeli. Lokalni kibice przyjęli ten transfer ze sporym optymizmem i liczą, że Amerykanin z bogatym CV odmieni losy ich drużyny. Ja trzymam kciuki, aby ich oczekiwania zostały spełnione, a Clarke udowodnił, że cały czas potrafi grać na wysokim poziomie!
Powrót „Prezydenta”!
Dwóch zawodników opuściło nasz klub, ale zyskaliśmy też nowego gracza. James Washington rozwiązał wczoraj umowę z Polpharmą i niemal momentalnie został ogłoszony jako nowy zawodnik Anwilu.
Amerykanin to raczej filigranowy rozgrywający (według oficjalnych danych – 178 cm wzrostu), który pod koniec roku skończy 34 lata. Wszyscy zapewne pamiętamy całkiem nieźle tego gracza, bo grał już w naszym zespole podczas sezonu 2016/2017. Washington był wówczas ważnym ogniwem w ekipie „Rottweilerów” i notował statystyki na poziomie 10,5 punktów, 3,1 asyst, 1,2 zbiórek oraz 1 przechwyt.
Po opuszczeniu Włocławka zakotwiczył na dwa sezony w Starcie Lublin. Tam wszedł na jeszcze wyższy poziom i potrafił zdobywać 16,2 punktów czy notować 6,5 asyst. W sezonie 2019/2020 przeniósł swój talent najpierw do chorwackiego KK Split, a następnie do rumuńskiej ekipy BCM U FC Arges Pitesti. W całych rozgrywkach jego statystyki wyglądały następująco: 9,2 punktów, 4,6 asyst, 2,5 zbiórek, 1 przechwyt.
Nie jest tajemnicą, że „Prezydent” chciał wrócić do Polski, bo tutaj ma swoją rodzinę. Ostatecznie najlepszą ofertę wystosowała Polpharma Starogard Gdański. Na początku rozgrywek Washington prezentował solidną formę, ale później, po zmianie szkoleniowca, przyszedł dołek. Polpharma nie była zadowolona z usług tego zawodnika, a Amerykanin nie był zadowolony ze swojej sytuacji w zespole. To była prosta droga do rozwiązania kontraktu. W bieżącym sezonie „Prezydent” notował 11,4 punktów, 7,3 asyst, 2,6 zbiórek oraz 1,5 przechwytów. Warto zaznaczyć, że na chwilę obecną jest drugim podającym w PLK. Lepiej radzi sobie jedynie Corey Sanders (Astoria) ze średnią 7,4 asyst na mecz.
Cóż… Washington to nie jest raczej nazwisko, którym możemy straszyć rywali. Kilka lat wcześniej ten transfer bardziej by mnie ucieszył. Prawda jest jednak taka, że wreszcie, na samym finiszu rozgrywek, zakontraktowaliśmy typowego rozgrywającego. „Prezydent” ma swoje problemy na parkiecie, nie jest „topowym” kreatorem gry, ale podejrzewam, że do obecnego Anwilu będzie pasował lepiej niż pożegnany Clarke. Co więcej, podejrzewam również, że ta transakcja jest dla nas korzystniejsza pod względem finansowym. To takie bezpieczne uzupełnienie składu na newralgicznej pozycji.
Przemyślane szaleństwo
Te ostatnie ruchy transferowe wywołały sporą burzę. Widziałem komentarze sugerujące, że nasz klub wywiesił już „białą flagę”. Z pozoru tak to może wyglądać, ale ja patrzę na sprawę trochę inaczej. Wiadomo, że jesteśmy w bardzo ciężkiej sytuacji. W ciągu ostatnich miesięcy zostało popełnionych wiele błędów. Przeszłości już nie naprawimy, więc trzeba myśleć o przyszłości.
Odeszło od nas dwóch zawodników. Dwa ciekawe nazwiska. Prawda jest jednak taka, że ani Sulima, ani Clarke nie odgrywali znaczącej roli w Anwilu. Patrząc na niektóre mecze, można było odnieść wrażenie, że są wręcz „na siłę” w rotacji trenera Frasunkiewicza (szczególnie ten drugi). Pojawiła się okazja, z której skorzystaliśmy i zapewne trochę na tym zaoszczędzimy.
W miejsce Clarke’a bardzo szybko został zakontraktowany Washington, który możliwości indywidualne ma może mniejsze, ale jest w stanie lepiej dopasować się do reszty zespołu, a przy tym ma zapewne niższy kontrakt. Teraz trzeba znaleźć podobne zastępstwo za Sulimę. „Ptaszki ćwierkają”, że poszukiwania trwają, a sytuacja jest dynamiczna, więc pozostaje czekać na rezultaty. To bardzo ważne, bo obecnie mamy sporą dziurę w formacji podkoszowej.
Takimi ruchami nie stracimy na jakości, a zaoszczędzimy trochę pieniędzy. W naszej sytuacji to bardzo ważne. Ciężko będzie uratować bieżący sezon, ale walczmy do końca! Nie składajmy broni, ale też nie róbmy jakiś ryzykownych inwestycji. Zachowajmy szanse, a jeśli możemy jeszcze przy tym zaoszczędzić, to idźmy w tym kierunku!
Szczerze, to po raz pierwszy od bardzo dawna widzę jakiś sens i plan w poczynaniach Anwilu na rynku transferowym. Szkoda, że dopiero na finiszu…