Jonah Mathews był prawdziwym objawieniem PLK. Podejrzewam, że przerósł wszelkie oczekiwania, a na pewno moje. Przychodził do Anwilu z ligi szwedzkiej, gdzie dobrze sobie radził, ale koszykarskie rozgrywki w tym północnoeuropejskim kraju raczej nie pobudzają wyobraźni. Przewidywałem, że Amerykanin raz na jakiś czas odpali, ale w ogólnym rozrachunku nie przeskoczy pewnego poziomu. Tymczasem Mathews szalał w niemal każdym meczu i nic dziwnego, że zwrócił na siebie uwagę skautów z całego świata. Teraz wykonał wielki krok w swojej karierze i wypłynął na „szerokie wody”.
Mathews bardzo szybko udowodnił, że jest graczem nieprzeciętnym. Sezon 2021/2022 zaczynał jako rezerwowy i był prawdziwym jokerem w talii trenera Przemysława Frasunkiewicza. Wchodził z ławki i „robił robotę”. Gdy Kyndall Dykes doznał kontuzji, to właśnie pochodzący z Kalifornii obrońca zajął jego miejsce w wyjściowym składzie i tak już pozostało do końca rozgrywek.
Amerykanin imponował przede wszystkim swoimi walorami ofensywnymi. Wykazywał niesamowitą łatwość w zdobywaniu punktów. Rzuty z dystansu czy niebezpieczne wjazdy pod kosz nie stanowiły dla niego problemu. Dysponuje naprawdę szerokim wachlarzem zagrań. W wykonaniu Mathewsa nawet trudne manewry sprawiały wrażenie dość łatwych. Nie można też zapominać o obronie, bo w tym elemencie również był chwalony przez ekspertów.
Nasz as notował na polskich parkietach 17,8 punktów, 3,8 asyst, 3,6 zbiórek oraz 1,4 przechwytów. Był najlepszym strzelcem Anwilu. W głosowaniu na MVP sezonu zajął drugie miejsce oraz został wybrany do najlepszej piątki, zarówno przez trenerów, jak i dziennikarzy. Nie można też zapominać, że zgarnął bardzo prestiżowy tytuł MVP Anwil Online 😉 .
Wspominam to przy każdej możliwej okazji, więc teraz muszę tym bardziej, chociaż zapewne wszyscy i tak o tym pamiętają. Mathews zdobył aż 38 punktów w starciu ze Stalą Ostrów Wielkopolski i poprowadził nas do wielkiego zwycięstwa. Grał wówczas fenomenalnie! Ten występ już przeszedł do historii!
To było pewne, że mocne kluby ze „Starego Kontynentu” zwrócą swoje oczy ku amerykańskiemu obrońcy. Szybko do tego doszło, bo jeszcze w trakcie rozgrywek kuszącą ofertę wystosowało słynne Fenerbahce Stambuł. Anwil nie skorzystał z możliwości zarobienia konkretnych pieniędzy, bo nie chciał tracić swojego czołowego gracza przed najważniejszą częścią sezonu. Co się odwlecze, to nie uciecze… Później można było usłyszeć, że poważne zainteresowanie wykazuje także włoska Olimpia Mediolan. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, ale pokazało, że na Mathewsa mają chęć euroligowe ekipy, czyli europejska czołówka. Kilka dni temu Amerykanin znalazł wreszcie nowego pracodawcę i podpisał kontrakt z ASVEL Lyon-Villeurbanne. Dla Jonaha to prawdziwy krok milowy w dotychczasowej karierze!
ASVEL jest prawdziwą potęgą we francuskiej koszykówce. Do tego klubu należy rekord mistrzostw lokalnej ligi. Zresztą triumfowali w dwóch ostatnich sezonach. Oczywiście występują także w elitarnej Eurolidze. Właścicielem klubu jest legendarny francuski koszykarz Tony Parker, a niedawno trafił tam słynny obrońca Nando De Colo. Trzeba przyznać, że Mathews trafił do bardzo ciekawego towarzystwa.
Myślę, że warto śledzić dalsze postępy Amerykanina. Przed nim olbrzymie wyzwanie i sam jestem ciekawy, gdzie jest sufit tego chłopaka. Potencjał drzemie w nim ogromny, ale nie może tylko i wyłącznie na tym bazować. Cały czas jest dość młody, bo ma dopiero 24 lata i wierzę, że jeszcze zaistnieje w Europie. Gra dla ASVEL to nie tylko wielkie wyzwanie, ale przede wszystkim niesamowita szansa oraz swego rodzaju papierek lakmusowy, który pokaże prawdziwą wartość Amerykanina.
Mathews osiągnął już sporo, ale jest w stanie sięgnąć znacznie wyżej. Musi tylko bardzo ciężko pracować oraz dawać z siebie wszystko. Ma potencjał, ale czasami widać w jego poczynaniach brak doświadczenia. Bywało, że miewał problemy z podejmowaniem odpowiednich decyzji. Najlepszym dowodem jest praktycznie cała faza Play-Off w minionym sezonie. Delikatnie mówiąc, to nie był zbyt udany okres dla Amerykanina. Nie uniósł ciężaru spoczywającego na jego barkach. PO wytworzyło naprawdę sporą rysę na jego obrazie. Odnoszę wrażenie, że to nie było spowodowane ograniczeniami czysto koszykarskimi. Po prostu górę wzięło „nieopierzenie” oraz zbyt gorąca głowa.
Teraz wypływa na szerokie wody. Błędy z przeszłości nie mają już znaczenia. Zresztą te wszystkie wielkie kluby dokładnie przeanalizowały grę Mathewsa. Wzięły pod uwagę wszelkie zalety oraz wady, a pomimo tych drugich i tak wykazywały zainteresowanie, więc to czymś to świadczy. Amerykanin rozpoczyna ekscytujący rejs i ma wszystko w swoich rękach, aby to była niesamowita przygoda, na końcu której dobije do bajecznego portu. Gdzie jest ten port? Jak wysoko zawieszony jest sufit tego chłopaka? Tego jeszcze nie wiemy, ale podróż, którą właśnie rozpoczął, przyniesie nam odpowiedzi w ciągu kilku najbliższych lat. Pozostaje trzymać kciuki, bo Mathews wypłynął z naszego Włocławka, a to zawsze miły kontekst. Poza tym cały czas słychać, że może otrzymać polski paszport i reprezentować nasz kraj, a to dodatkowy argument. JONAH – IDŹ PO SWOJE, BO MASZ WIELKIE MOŻLIWOŚCI!
Na zakończenie przypomnę, że ASVEL był naszym grupowym rywalem w ULEB Cup podczas sezonu 2005/2006. We Francji przegraliśmy 61:49, ale w rewanżu Michał Ignerski załatwił sprawę i po wielkich emocjach zwyciężyliśmy 79:78.