Ignerski załatwił ASVEL

Niespodziewanie Michał Ignerski dołączył do Anwilu tuż przed zamknięciem okna transferowego. Zawodnik, który obecnie jest już weteranem, wrócił do Włocławka po 13 latach. W sezonie 2005/2006 jego wspaniała kariera dopiero nabierała rozpędu i był czołowym graczem naszej ekipy. Ignerski rozegrał wiele wspaniałych spotkań w barwach „Rottweilerów”, ale w mojej pamięci szczególnie zapisało się jedno z nich.

Michał Ignerski

W sezonie 2005/2006 rywalizowaliśmy na europejskich parkietach, w ramach rozgrywek ULEB Cup. Właśnie jeden z tych meczów chciałbym dzisiaj przypomnieć.

Bardzo źle weszliśmy w te rozgrywki. Sześć pierwszych spotkań zakończyło się sześcioma porażkami Anwilu. Byliśmy „outsiderem” naszej grupy. W ramach kolejnego spotkania do Hali Mistrzów przybył zespół Asvel Villeurbane. Nasza dotychczasowa forma nie pozwalała z optymizmem patrzeć na to starcie. Na dodatek Francuzi legitymowali się bilansem 4-2 i zwycięstwem we Włocławku mogli przypieczętować awans do kolejnej rundy. Podczas pierwszej rundy przegraliśmy w Lyonie 61:49, więc wszystkie znaki wskazywały na naszych rywali.

Początek tego spotkania rzeczywiście to potwierdzał. Zaczęliśmy od wyrównanej walki, ale w pewnym momencie ASVEL odjechał i po pierwszej kwarcie prowadził 19:28.

Wróciliśmy jednak do gry. Głównie dzięki bardzo dobrej dyspozycji na obwodzie. Zanotowaliśmy w tym meczu 16/28 za trzy. To była nasza mocna broń, która pozwoliła tego dnia uwierzyć w sukces.

Mecz stał się bardziej wyrównany. Raz delikatnie przeważał Anwil, a raz goście. ASVEL to jednak klasowa drużyna i nie potrafiliśmy narzucić im swojego stylu. Na dodatek w drugiej kwarcie kontuzji doznał Ed Scott i nie był już w stanie kontynuować gry. Co więcej, w czwartej kwarcie wydawało się już, że pierwsze zwycięstwo w ULEB Cup pozostanie w sferze marzeń. Goście uzyskali optyczną przewagę i przełożyło się to na wynik. Na ok. 4 minuty przed końcową syreną tablica wskazywała wynik 71:62. Sytuacja ciężka, ale nie załamywaliśmy rąk, tylko znowu uwierzyliśmy w swoją siłę. Robert Witka dołożył kolejne dwie „trójki”, a trafienia zaliczyli również Brent Scott, Ignerski czy Pete Lisicky.

Taka sytuacja doprowadziła do wyrównanej i nerwowej końcówki, w której nie brakowało „trenerskich szachów”. W ostatnich sekundach Amara Sy został taktycznie faulowany przez Ignerskiego. Reprezentant Mali wykorzystał tylko jeden rzut wolny i zrobiło się 76:78. Mecz dobiegał już końca, więc nadszedł czas na decydującą akcję i wyłonienie bohatera tego spotkania.

Piłka była w naszym posiadaniu. Marius Prekevicius podał do Michała Ignerskiego, który miał dogodną pozycję na skrzydle. „Igner” mógł wchodzić na kosz i doprowadzić do dogrywki. Nie kalkulował jednak. Przymierzył zza łuku i trafił!!! W Hali Mistrzów wybuchła prawdziwa euforia! Przez cały mecz „trójki” były naszą główną bronią i dzięki „trójce” Ignerskiego zapewniliśmy sobie pierwsze zwycięstwo w ULEB Cup. Goście mieli już za mało czasu, aby uniknąć porażki.

Niestety nie dysponuję żadnym filmikiem z tego magicznego rzutu. Niedawno jednak jeden z naszych kibiców udostępnił nagranie audio, więc warto chociaż posłuchać. Znajduje się tam również komentarz z wcześniejszego meczu z Regio Emilia. Wtedy Ignerski trafił w końcówce dwie kluczowe trójki, które doprowadziły do dogrywki. Spotkanie ostatecznie jednak przegraliśmy 79:85.

Wróćmy do meczu z ASVEL. Ignerski bezapelacyjnie został bohaterem spotkania. Cały czas był naszą podporą, ale nie ustrzegł się problemów ze skutecznością. Miał tylko 1/7 za dwa, 0/2 za jeden, ale na szczęście dołożył również 4/7 za trzy. Mecz zakończył z dorobkiem 14 punktów. Wielkich zawodników poznaje się jednak po wielkich rzutach. Dlatego o tym występie Ignerskiego można mówić tylko w samych superlatywach.

Warto również zwrócić uwagę na rolę, którą odegrał Robert Witka. Nasz wychowanek był naszym liderem. Również zaliczył dwie bardzo ważne „trójki” w czwartej kwarcie. W całym meczu zdobył 22 punkty na świetnej skuteczności 5/7 zza łuku.

Marius Prekevicius nie zostanie włączony do galerii sław włocławskiej koszykówki, ale w meczu z Francuzami rozegrał bardzo dobre spotkanie. Najlepsze w naszych barwach. Litwin zdobył 12 punktów, trafiając 4/8 z dystansu. Jak widać, nie można umniejszać jego roli w tym zwycięstwie.

W ekipie ASVEL czołową rolę odgrywał Charles Gaines. Amerykański podkoszowy sprawiał nam ogromne problemy „na deskach”. Jego dorobek to 17 punktów, 15 zbiórek, 4 przechwyty3 bloki. Był jak prawdziwy potwór.

Ważnymi ogniwami francuskiej drużyny byli również wspomniany już Amara Sy (14 pkt i 6 zb) czy Makan Dioumassi (13 pkt). Ten pierwszy byłby zapewne bardziej zadowolony ze swojego występu, gdyby trafił kluczowy rzut wolny. Na nasze szczęście tak się jednak nie stało i Ignerski chętni wykorzystał taki obrót spraw.

Anwil Włocławek- ASVEL Villeurbane 79:78 (19:28, 26:14, 9:15, 25:21)

Anwil: Witka 22, Ignerski 14, Prekevicius 12, Scott B. 8 (7 zb), Scott E. 8 (5 as), Hajrić 8 (8 zb), Lisicky 3 (5 as), Sroka 2 (5 zb, 3 prz)), Michalski 2

ASVEL: Gaines 17 (15 zb, 4 prz, 3 bl), Sy 14 (6 zb), Dioumassi 13, Sangare 12, Paulding 6, Brun 5, Ruzic 4, Masingue 4 (6 zb), Mrazek 3

Miło było wygrać z czołową francuską ekipą. Szkoda, że nie udało się ugrać czegoś więcej w tamtej edycji ULEB Cup. Później pokonaliśmy jeszcze Demon Astronauts Amsterdam oraz Panionios Ateny. Totalnie zawalona pierwsza seria spotkań dała jednak o sobie znać i legitymując się bilansem 3-7 zajęliśmy piąte miejsce w grupie. ASVEL awansował z trzeciego miejsca (bilans 6-4) i przygodę z ULEB Cup zakończył na ćwierćfinale.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *