Czwarty raz na szczycie po sezonie regularnym

Do końca sezonu regularnego pozostała już tylko jedna kolejka. PLK jest niezwykle wyrównana i wiele scenariuszy wchodzi jeszcze w grę, ale dla nas najważniejsze, że sytuacji Anwilu nic już nie zmieni. W ostatnim meczu podejmiemy we własnej hali Polski Cukier Toruń, ale będzie to spotkanie „o pietruszkę”, bo naszym sąsiadom nie grozi ani awans do ósemki, ani spadek, a „Rottweilery” mają już zapewnione pierwsze miejsce w tabeli. Po raz czwarty w historii przystąpimy do Play-Off z pozycji lidera.

Anwil MistrzFOTO: Andrzej Romański / plk.pl

Obecnie nasz bilans to 22-7 i nawet jeśli przegramy ostatni pojedynek, a drugi Trefl Sopot (bilans 21-8) zwycięży, to i tak nic nie zmieni, bo mamy lepszy współczynnik w bezpośrednim starciu.

Przypomnijmy sobie, jak nasz zespół radził sobie w przeszłości, gdy kończył sezon regularny na szczycie.

SEZON 1995/1996 – BILANS 16-6 (72,7% zwycięstw):

Nobiles odniósł o jedno zwycięstwo więcej niż kolejne zespoły w tabeli – Polonia Przemyśl oraz Bobry Bytom. W pierwszej rundzie Play-Off pokonaliśmy Elanę Toruń w ciężkiej, pięciomeczowej serii. Niestety w półfinale zostaliśmy zatrzymani przez czwarty w tabeli Śląsk Wrocław. Ta czteromeczowa seria obrosła legendą. Pierwsze spotkanie niespodziewanie przegraliśmy 93:94, a jeszcze na kilka sekund przed końcową syreną byliśmy na prowadzeniu. W ostatniej akcji Ben Seltzer podał jednak do nieupilnowanego Macieja Zielińskiego, który zdobył decydujące punkty. To spotkanie zdecydowanie ustawiło dalszą rywalizację.

W drugim starciu wyrównaliśmy, a kolejny mecz rozgrywany we Wrocławiu dostarczył niesamowitych emocji. Do przerwy Nobiles przegrywał zaledwie pięcioma punktami, ale po zmianie stron gospodarze nam odjechali. Spore kontrowersje wywołały decyzje arbitrów i ostatecznie przegraliśmy 112:94. To właśnie po tym spotkaniu Igor Griszczuk podobno straszył sędziów białoruską mafią, za co został zawieszony na dwa spotkania. Bez swojego lidera dość gładko przegraliśmy kolejne spotkanie (97:76) i finał mogliśmy oglądać jedynie w telewizji. Absencja Griszczuka była dla nas bardzo bolesna. Wystarczy wspomnieć, że w pierwszym meczu półfinałowym zdobył 41 punktów, a podczas kolejnego dołożył 34 „oczka”.

O brąz walczyliśmy z Polonią Przemyśl, ale po tej batalii ze Śląskiem uleciało powietrze z Nobilesu. W pierwszym meczu, jeszcze bez Griszczuka, zebraliśmy srogie lanie. Kolejne zagraliśmy już lepiej, ale ostatecznie nie odnieśliśmy żadnego zwycięstwa i po raz pierwszy włocławska ekipa zakończyła zmagania bez medalu.

SEZON 2016/2017 – BILANS 25-7 (78,1% ZWYCIĘSTW):

Rozgrywki regularne zakończyliśmy z przewagą dwóch meczów nad drugim Stelmetem Zielona Góra. W pierwszej rundzie Play-Off naszym rywalem byli Czarni Słupsk i doszło do historii, która boli do dzisiaj. To nie był dla nas łatwy rywal. Mówiąc kolokwialnie – Czarni nam nie leżeli. Przypomnę, że przegraliśmy w Słupsku podczas pierwszej rundy, a rewanż wygraliśmy po sporych męczarniach (+6). W ćwierćfinale PO było bardzo emocjonująco i do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była pięciomeczowa seria. Ostatecznie Czarni zaskoczyli całą koszykarską Polskę i awansowali do kolejnej rundy. Po raz pierwszy „jedynka” odpadła z „ósemką”.

Olbrzymi blamaż oraz ból… Nic dziwnego, że po tej kompromitacji rozbrzmiała dyskusja nad przyszłością trenera Igora Milicicia. Pochodzący z Chorwacji szkoleniowiec pozostał jednak w naszym klubie i czas pokazał, że to była świetna decyzja!

SEZON 2017/2018 – BILANS 24-8 (75% zwycięstw):

Po raz drugi z rzędu zakończyliśmy sezon regularny na pozycji lidera. Tym razem uzyskaliśmy mecz przewagi nad Stalą Ostrów Wielkopolski oraz Polskim Cukrem Toruń. Najważniejsze dla nas, że cała historia miała zupełnie inne zwieńczenie niż ta wcześniejsza. W pierwszej rundzie ograliśmy „do zera” Turów Zgorzelec, a półfinał ze Stelmetem Zielona Góra przeszedł do historii, bo emocje sięgały zenitu, a wszystko rozstrzygnęła NIEPRAWDOPODOBNA końcówka piątego spotkania. W finale rywalizowaliśmy ze Stalą i choć walki nie brakowało (czasami dosłownie…), to wygraliśmy tę serię 4:2 i tym samym sięgnęliśmy po drugie Mistrzostwo Polski w historii. Piękne potwierdzenie dominacji z sezonu regularnego!

OBECNA SYTUACJA:

Do zakończenia bieżącego sezonu pozostała jeszcze jedna kolejka. Obecnie Anwil legitymuje się bilansem 22-7, co oznacza 75,9% zwycięstw. Jeśli wygramy z „Twardymi Piernikami”, to ten współczynnik wzrośnie do 76,6%, a przy porażce spadnie do 73,3%. Co ciekawe, najwyższy procent zwycięstw uzyskiwaliśmy w rozgrywkach, które kończyliśmy na drugiej lub nawet trzeciej pozycji w tabeli:

  • 1994/1995 – 3 miejsce, bilans 18-4, 81,8% zwycięstw
  • 1998/1999 – 2 miejsce, bilans 24-6, 80% zwycięstw
  • 2000/2001 – 2 miejsce, bilans 23-5, 82,1% zwycięstw
  • 2002/2003 – 2 miejsce, bilans 26-6, 81,3% zwycięstw
  • 2009/2010 – 2 miejsce, bilans 22-4, 84,6% zwycięstw

Przystępowanie do Play-Off z pozycji lidera to na pewno coś bardzo miłego, ale nie daje żadnej gwarancji. Pokazała nam to nie tylko nasza historia, ale też innych zespołów. Ostatnim klubem, który wywalczył złoto, po wygraniu sezonu zasadniczego był… Anwil w 2018 roku!

W ostatnich 11 latach (po „erze Prokomu”) tylko trzykrotnie lider tabeli potwierdził swoją klasę w Play-Off. Oprócz naszego zespołu dokonał tego Turów Zgorzelec (2013/2014) oraz Stelmet Zielona Góra (2015/2016).

Jak widać, PO to zupełnie inne granie. Pozostaje trzymać kciuki, aby „Rottweilery” wzniosły formę na nowy poziom (bo ostatnio coś nie zachwycają…) i nawiązały do najlepszych momentów w naszej historii!

2 odpowiedzi do “Czwarty raz na szczycie po sezonie regularnym”

  1. Chyba masz błąd w tym, że jesteśmy pierwszym zespołem, który w ćwierćfinale przegrał z 8 zespołem. Z tego co pamiętam, ktoś był przed nami. W tej chwili nie pamiętam w którym sezonie.

    1. Dzięki za informacje. Ja szczerze mówiąc nie kojarzę takiej sytuacji. Jeśli znajdziesz jakieś szczegóły to podrzuć proszę. Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *