Dawno nic nie pisałem, a przy obecnych wydarzeniach zdecydowanie trudno milczeć, więc najwyższa pora odkurzyć klawiaturę 😉 .
Przed sezonem głosiłem, że oglądanie Anwilu, niezależnie od wyników, będzie miłym doświadczeniem dla oczu. Teraz już wiemy, że rzeczywiście tak jest, ale na szczęście dobre rezultaty idą w parze z optycznymi wrażeniami. Nasze „Rottweilery” do tej pory poniosły jedynie dwie porażki. Obie z włoskim Dinamo Sassari, ale należy zaznaczyć, że W SUMIE tylko sześcioma punktami. Natomiast w PLK jesteśmy jedynym niepokonanym zespoły i mając bilans 6-0 możemy patrzeć na rywali z góry, a to budzi dumę oraz optymizm.
Obecny Anwil to nie tylko zespół o szerokim składzie i mocnej ofensywie. To drużyna z charakterem, który przyciąga kibiców i inspiruje.
Pod okiem trenera Selcuka Ernaka gramy widowiskową, otwartą koszykówkę, w której każdy zawodnik ma szansę wpłynąć na losy meczu. Mam wrażenie, że turecki szkoleniowiec unika narzucania wąskich schematów. Raczej otwiera grę dla całego zespołu i pozwala zawodnikom na kreatywność oraz dynamiczne reagowanie na boiskowe wydarzenia. Każdy ma możliwość zaprezentowania swoich atutów.
Takie podejście pozwala drużynie znakomicie reagować na trudne momenty. W Słupsku, kiedy gospodarze rozpoczęli trzecią kwartę serią 12:0, Anwil zachował spokój, szybko wrócił do gry i ostatecznie zwyciężył z dużą przewagą. To przykład wytrwałości i odporności, którą charakteryzują się „Rottweilery”. Podobnie było w meczu ze Spójnią Stargard, gdzie przeciwnicy starali się narzucić wolniejsze, bardziej fizyczne tempo gry. Mimo tego Anwil odnalazł się w tych „błotnych” warunkach, pokazując, że potrafi zaadaptować swoją grę w każdych okolicznościach.
Mecz ze Stalą Ostrów Wielkopolski był kolejnym testem charakteru, który nasza ekipa zdała na piątkę. Choć przez niemal całe spotkanie nie mogliśmy odnaleźć swojego rytmu, drużyna potrafiła w końcówce odwrócić wynik. Na prowadzeniu byliśmy zaledwie przez 3:21 min (z czego 2 min w pierwszej kwarcie…), ale najważniejsze momenty należały do nas. To pokazało, jak wielka wola walki drzemie w tym zespole!
Oczywiście nie zawsze udaje się odnieść zwycięstwo, co pokazał np. niedawny mecz ze wspomnianym Dinamo Sassari. Kiedy kontuzji doznał Nick Ongenda, Anwil na chwilę stracił dynamikę, ale zdołał odbudować swoją grę. Choć nie udało się przechylić szali zwycięstwa, włocławianie zagrali z ogromnym zaangażowaniem i pozostawili po sobie bardzo pozytywne wrażenie.
Najświeższy przykład siły Anwilu to wygrana nad Treflem Sopot. Choć brakowało dwóch zawodników z pierwszej piątki, zespół zdołał odpowiedzieć na każdy trudny moment, m.in. gdy limit przewinień przekroczył Kamil Łączyński. Po chwili zachwiania drużyna szybko wróciła do gry, a trener Ernak umiejętnie zarządzał składem, powierzając stery odpowiednim zawodnikom w kluczowych chwilach. To był prawdziwy pokaz charakteru oraz mocy „Rottweilerów”!
Jako kibice możemy być dumni z tego, co prezentuje nasz Anwil. We Włocławku zawsze oczekiwaliśmy, że zawodnicy grający w niebiesko-biało-zielonych barwach będą walczyć do ostatniej sekundy, oddając serce na parkiecie. Chcemy wspierać drużynę, która potrafi odwracać losy spotkań i walczyć do końca – i ten Anwil doskonale spełnia nasze marzenia. Obecnej ekipie nie brakuje ani umiejętności, ani charakteru, a oglądanie jej gry to czysta radość zarówno dla oczu, jak i serc, które biją koszykówką. Oczy włocławskich kibiców widziały już wiele, są wymagające, ale dziś z radością patrzą na grę drużyny trenera Selcuka Ernaka. Nie wiem, dokąd zaprowadzi nas ten sezon, ale wiem, że już teraz zespół dostarczył nam mnóstwa emocji – takich, które tak bardzo kochamy.
Wszystko pięknie, tylko czy pojawia się nagrania audio? Do autka były idealne
Jest taki plan, ale nie chcę zapeszać 😉 . Pozdrawiam!