Utwierdza się teza o dwóch twarzach Anwilu. Jedną oglądamy w PLK, a drugą w Lidze Mistrzów. Zaledwie kilka dni, po totalnym rozbiciu w Lublinie, do Włocławka zawitała Rasta Vechta i musiała uznać wyższość naszego zespołu. „Rottweilery” zagrały zgodnie z oczekiwaniami kibiców i spotkanie zakończyło się wynikiem 103:92.
Start Lublin słusznie jest uważany za rewelację obecnego sezonu. Podopieczni Davida Dedka zaskoczyli już niejednego rywala i Anwil niestety dołączył do tego grona. Nasz zespół w Hali Globus zaprezentował się wręcz żenująco. Kilka dni temu potrafiliśmy zagrać z wielkim zaangażowaniem przeciwko mocnemu AEK Ateny, a teraz w ogóle nie było tego widać. Start był zdecydowanie lepszy i zasłużenie wygrał aż 96:71.
Anwil rozegrał naprawdę dobre zawody i to w konfrontacji z bardzo silnym rywalem. Dzielnie walczyliśmy i graliśmy „z zębem”. Wydaje mi się nawet, że to był najlepszy występ „Rottweilerów” w obecnym sezonie, ale ostatecznie to i tak nie wystarczyło. Ekipa AEK Ateny zwyciężyła we Włocławku po bardzo emocjonującym i dramatycznym spotkaniu. Mecz zakończył się wynikiem 77:79.
MKS Dąbrowa Górnicza przeżywa obecnie spore problemy kadrowe. Przed wizytą w Hali Mistrzów musieli sięgnąć po najgłębsze rezerwy. Dlatego raczej mało kto wierzył, że są w stanie sprawić niespodziankę. Anwil swoją postawą na parkiecie potwierdził te przewidywania. Mam wrażenie, że bez większego wysiłku, w tempie raczej spacerowym, zmiażdżyliśmy swoich rywali 112:88.
Niespodzianki nie było i Anwil odniósł zwycięstwo w kolejnej odsłonie „Świętej Wojny”. Droga do tego celu nie należała jednak do łatwych. Trzeba przyznać, że Śląsk Wrocław zagrał bardzo ambitnie i przez długi czas „trzymał się w grze”.
Anwil, po raz pierwszy w swojej bogatej historii, wygrał na tureckiej ziemi. W ubiegłym sezonie dzielnie walczyliśmy, ale nie udało się zdobyć Bandirmy. Przy kolejnym podejściu gospodarze jednak nam ulegli. Teksut przegrał na własnym parkiecie 86:87. Gra „Rottweilerów” może nie zachwycała, ale najważniejsza jest niezwykle cenna wygrana. Szczególnie że radziliśmy sobie bez kontuzjowanego Michała Sokołowskiego.
Wydawało mi się, że powtórzenie blamażu takiego jak z Treflem jest wręcz niemożliwe przez najbliższe kilka lat. Jak bardzo się myliłem… Anwil kolejny raz zaskoczył. Do Włocławka przyjechała ekipa HydroTruck Radom i zdobyła naszą twierdzę, która w obecnym sezonie bardziej przypomina „dom z papieru”. Znowu totalnie zawaliliśmy ostatnie minuty i mecz zakończył się wynikiem 78:82. Michał Sokołowski i Tony Wroten nie byli tego dnia do dyspozycji trenera, ale to nas nie usprawiedliwia w żaden sposób. Bez obrazy, ale takiego rywala, na własnym terenie, powinniśmy łatwo ograć niezależnie od okoliczności.
Anwil odniósł swoje drugie zwycięstwo w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Do Włocławka zawitała belgijska ekipa Telenet Giants Antwerpia i musiała uznać wyższość „Rottweilerów”. Goście jednak dzielnie walczyli i spotkanie ostatecznie zakończyło się wynikiem 80:71.
O to właśnie chodzi! Do Włocławka zawitała ekipa z dolnych rejonów tabeli, GTK Gliwice, i zebrała „srogie baty”. Bez niepotrzebnej nerwówki, a za to z wyraźną dominacją. Tak powinno być za każdym razem, gdy ekipy tego pokroju odwiedzają Halę Mistrzów. Anwil zmiażdżył swoich rywali i zwyciężył aż 118:74.
Hapoel Jerozolima na własnym terenie był zdecydowanym faworytem w starciu z Anwilem. Biorąc pod uwagę naszą ostatnią dyspozycję, to tylko cud mógł nas uratować. Tak się jednak nie stało, ale trzeba przyznać, że dzielnie trzymaliśmy się praktycznie przez trzy kwarty. Dopiero w ostatniej odsłonie gospodarze ostro odjechali i mecz zakończył się wynikiem 112:94.