MKS Dąbrowa Górnicza był bez zwycięstwa od niemal roku. Przegrali 22 ligowe mecze z rzędu.
Do czasu wizyty we Włocławku…
Wczoraj Anwil przegrał po dogrywce z MKS-em 98:101. Kompromitacja? To chyba najlepsze słowo opisujące ten rezultat…
Po tym spotkaniu miałem przyjemność gościć w programie „Szósty Zawodnik” na portalu WLC. Przeprowadziliśmy dość długą rozmowę „na gorąco” i jeśli ktoś nie oglądał, to zachęcam do nadrobienia zaległości.
Ostatnio szczęście nas nie rozpieszcza. W lidze mamy ujemny bilans, a Przemysław Zamojski i Ivan Almeida zostali wyeliminowani z gry przez kontuzje. Podejrzewałem, że jakoś przeczekamy ten trudny okres i wrócimy silniejsi. Klub postanowił jednak nie tracić czasu i przeszedł do działania. Tym sposobem nowym zawodnikiem Anwilu został Rotnei Clarke. Kontrakt został na razie podpisany jedynie na miesiąc, ale od razu ustalono kwestie ewentualnego przedłużenia.
Amerykanin nie jest „świeżakiem”, bo ma 31 lat i zwiedził „kawał świata”. Clarke mierzy 183 cm wzrostu i jest typowym combo. Swobodnie gra na pozycji rzucającego obrońcy, ale może pomóc również jako rozgrywający.
Kolejne derby województwa kujawsko-pomorskiego za nami. Tym razem bardzo specyficzne, bo przez państwowe obostrzenia rozgrywane były przy pustych trybunach Areny Toruń. Nasz Anwil już przed spotkaniem miał problemy, gdyż koronawirus w zespole zakłócił cykl treningowy. Z kolei Polski Cukier Toruń z meczu na mecz nabiera wiatru w żagle i było to widoczne na parkiecie. W takich okolicznościach gospodarze okazali się stroną lepszą i wygrali 94:85.
Włocławsko-toruńskie pojedynki w PLK ekscytowały kibiców już od połowy lat 90.. Sezon 2000/2001 był jednak ostatnim dla AZS Toruń w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na kolejne derby województwa musieliśmy czekać ponad 13 lat.
Przez ten okres koszykówka u naszych sąsiadów dołowała. Grupa prawdziwych zapaleńców postanowiła jednak zmienić tę sytuację i krok po kroku, budowali nową markę. Po kilku latach cel został osiągnięty. W sezonie 2014/2015, za sprawą dzikiej karty, Polski Cukier Toruń trafił do PLK. Obecnie „Twarde Pierniki” mają wyrobioną markę, a ich klubowa gablota zawiera ligowe medale czy puchary. Rywalizacja z Anwilem też ma wyrobioną odpowiednią rangę, bo nasze zespoły od kilku lat należą do ścisłej czołówki, czego najlepszym przykładem są finały z 2019 roku.
Dzisiaj chciałbym przypomnieć początek tej rywalizacji. Historia może dość świeża i dla nas niezbyt miła, ale i tak warta pamiętania.
Kolejny ruch transferowy Anwilu nie jest raczej zaskoczeniem. Podejrzewam, że nie wywołał nawet większych emocji, bo od kilku tygodni wszystko zmierzało w tym kierunku. Mowa oczywiście o tym, że Tre Bussey odszedł z naszego klubu.
Podpisanie kontraktu z Amerykaninem od samego początku budziło spore kontrowersje. Niestety, parkiet tylko to potwierdził. Atrakcyjna gaża Busseya nie rekompensowała jego słabej postawy na placu boju. Ten zawodnik po prostu nie pasował do naszej drużyny i raczej szybko o nim zapomnimy.
Poszukiwania nowego trenera zakończone! Jak wiadomo, po rozstaniu z Dejanem Mihevcem mieliśmy wakat na tym stanowisku. Można było usłyszeć różne plotki dotyczące obsady tej pozycji. Niektóre jeszcze wczoraj wieczorem wydawały się wręcz pewne. Tymczasem dzisiaj nasz klub „odsłonił karty” i do końca sezonu tę posadę będzie jednak piastował dotychczasowy asystent, Marcin Woźniak.
Podczas ostatniego meczu Woźniak prowadził Anwil w roli trenera tymczasowego. Pod jego wodzą „Rottweilery” zaprezentowały bardzo ciekawą koszykówkę, odnieśliśmy zwycięstwo i myślę, że to spotkanie miało pewien wpływ na decyzję włodarzy.
Słabe wyniki Anwilu doprowadziły do zmiany trenera. Dejan Mihevc przestał pełnić funkcję pierwszego szkoleniowca, a jego miejsce na razie zajął dotychczasowy asystent, Marcin Woźniak. To odmieniło ekipę „Rottweilerów”. W starciu z Legią Warszawa ujrzeliśmy „inny” Anwil. Bardziej zaangażowany i grający z energią. To nie była łatwa przeprawa, ale Trójkolorowi pokazali również charakter w najważniejszych momentach i ostatecznie wygraliśmy 86:78.
Ciężki miesiąc za nami… Anwil podczas wrześniowych meczów zanotował tragiczny bilans 1-4. Kwalifikacje do Ligi Mistrzów zakończyliśmy już po pierwszym meczu, a podczas ligowych zmagań przegrywaliśmy ze Startem, Treflem i Kingiem. Jedynie GTK Gliwice musiało uznać naszą wyższość. Najgorsze, że „Rottweilery” nie prezentowały wręcz żadnego stylu czy pomysłu na swoją grę. Na szczęście włodarze „uderzyli pięścią w stół” i Dejan Mihevcstracił posadę pierwszego trenera. Oby to był początek prawdziwych zmian, które sprawią, że październik będzie dla nas o wiele lepszy.
Miesiąc był trudny, ale zgodnie z tradycją, MVP i tak trzeba wybrać.
FOTO: Natalia Seklecka / ddwloclawek.plIvan Almedia jak zawsze efektowny
Cierpliwość ma swoje granice. W Anwilu zostały przekroczone po porażce w Szczecinie. Od dłuższego czasu „czarne chmury” gromadziły się nad naszym klubem, aż w końcu „czara goryczy” została przelana. Włodarze postanowili działać, bo dostrzegli nieuniknioną potrzebę zmian. Pierwszy ruch nikogo nie zaskoczył i Dejan Mihevc przestał pełnić funkcję trenera.