Sezon 2022/2023 niestety jest już dla nas tylko wspomnieniem. Anwil dotarł do Play-Off, ale odpadł już w pierwszej rundzie, bo King Szczecin był po prostu lepszy.
Minione rozgrywki dostarczyły nam sporo radości, ale nie brakowało też chwil smutku czy złości. Na nudę na pewno nie mogliśmy narzekać. Dlatego stworzyłem subiektywną listę kluczowych wydarzeń z tego sezonu. Podzieliłem wszystko na rozdziały, które w moim odczuciu były przełomowymi momentami na przestrzeni tych długich miesięcy.
Anwil przeszedł wyboistą drogę najeżoną cierniami, ale cel został osiągnięty. „Rottweilery” ostatecznie zakończyły sezon regularny na 7. miejscu i zamiast szykowania wędek, zaczynamy walkę w Play-Off. Łatwo nie było, ale to już nie ma znaczenia. Przed nami najbardziej magiczna faza rozgrywek, w której zawodnicy wchodzą na wyższy poziom i nie ma miejsca na błędy.
Jeszcze kilka tygodni temu byliśmy w naprawę ciężkim położeniu. Wówczas trzymałem kciuki, żeby nasz zespół jakoś zakotwiczył w tej ósemce. Nieważne jak, ale żeby po prostu prześlizgnął się do tego elitarnego grona. Pozycja nie miała dla mnie znaczenia, bo przecież Play-Off to zupełnie inne granie. To jest etap, w którym wszystko zaczynamy od nowa. Na szczęście Anwil świetnie finiszował i ten awans przyszedł łatwiej, niż przypuszczałem. Rewelacyjna dyspozycja naszego zespołu rozbudziła nadzieje, ale nie zapominajmy, że w PO wszystko jest możliwe.
Finał FIBA Europe Cup to wielka sprawa i jestem dumny, że nasz Anwil dotarł do tego etapu. Można czasami natrafić na komentarze dyskredytujące te rozgrywki, ale nie słuchajcie tego głupiego gadania! Już pierwszy mecz z Cholet Basket pokazał prawdziwą magię tego wyjątkowego wydarzenia. To spotkanie przejdzie do historii! „Rottweilery” wygrał na parkiecie po niesamowitej walce, a atmosfera na trybunach oraz cała otoczka wywoływały ciarki na całym ciele.
Przez te wszystkie lata obserwowałem wielu zawodników, którzy biegali po parkiecie w naszych barwach. Nikogo raczej nie zaskoczę, jeśli stwierdzę, że niektórzy po prostu nie przekonywali. Trafiali do nas gracze budzący poważne wątpliwości od samego początku, więc nic dziwnego, że szybko opuszczali szeregi Anwilu. Nie ma w tym nic dziwnego. Normalne ryzyko wpisane w budowanie zespołu. Nie ma szansy, aby każdy transfer był trafiony.
Byłem święcie przekonany, że w obecnym sezonie zawitał do Włocławka kolejny taki przypadek. Pierwsze tygodnie dobitnie na to wskazywały i moja wiara szybko uleciała. Tymczasem czas mijał i zostałem zweryfikowany. Dlatego pora posypać głowę popiołem i uderzyć się w pierś. Dokonałem błędnej oceny, a Malik Williams udowodnił nam wszystkim, że nie jest pomyłką transferową, a naprawdę solidnym koszykarzem.
W sezonach 2014/2015 oraz 2020/2021 nie wywalczyliśmy awansu do fazy Play-Off. To jedyne takie przypadki w całej naszej historii. Ciężko wyrzucić te przykre wspomnienia z pamięci. Niestety obecnie podobne widmo wisi nad Anwilem. Walka trwa, lecz sytuacja „Rottweilerów” nie jest zbyt optymistyczna.
Możliwe, że historia znowu się powtórzy (OBY NIE!), ale pomiędzy wspomnianymi rozgrywkami, a bieżącymi można zaobserwować jednak zasadniczą różnicę. W tych wcześniejszych traumatycznych przeprawach cały czas coś u nas nie grało. Anwil przypominał owoc zgniły od środka. Sam sobie wówczas wmawiałem, że jeszcze to wyciągniemy, ale prawda jest taka, że przypominaliśmy raczej okręt, który ciągle nabierał wody i do niczego dobrego to nie mogło prowadzić. Teraz jest inaczej. Włocławski zespół rozczarowuje, ale miewa naprawdę dobre momenty. Słabe występy potrafi przeplatać ze świetnymi. Ciągle wysyła sprzeczne sygnały i kibice przeżywają istną huśtawkę nastrojów z tego powodu.
Ostatnim zawodnikiem, który zasilił szeregi Anwilu, jest Victor Sanders. Amerykanin przywdziewa koszulkę „Rottweilerów” już od ponad miesiąca i bez owijania w bawełnę przyznam, że oceniam ten okres bardzo pozytywnie. Nie było może idealnie, ale widać naprawdę sporo plusów rozbudzających nadzieję.
Michał Nowakowski niedawno rozegrał SETNY mecz w koszulce Anwilu i tym samym dołączył do elitarnego grona 28 zawodników z takim dorobkiem. Obecny sezon jest już jego trzecim w barwach włocławskiej ekipy, więc nic dziwnego, że fani doskonale znają „Miśka” i wiedzą czego można oczekiwać od tego zawodnika.
W moim odczuciu trwające rozgrywki są jednak na tyle solidne w wykonaniu Nowakowskiego, że warto to podkreślić. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że nie mieliśmy wcześniej okazji podziwiać tak dobrze grającego „Miśka”.
Jestem kibicem i kocham Anwil. Potrafię zaakceptować porażki, bo to nieodzowna część sportu. Szczególnie gdy widzę walkę oraz zaangażowanie na parkiecie, to jestem w stanie „przymknąć oko” na niepowodzenia. Rozumiem także poważniejsze dołki naszej ekipy. W takich sytuacjach nie szczędzę słów krytyki, ale ta kibicowska wiara ciągle żyje. Cierpliwości również mi nie brakuje, ale pamiętajmy, że wszystko ma swoje granice.
Ostatnio „Rottweilery” ostro testują granice mojej cierpliwości. To powoduje, że wiara w obecny zespół powoli gaśnie. Nie mam na myśli klubu, bo to nasz klub, który będę kochał i wspierał ZAWSZE. Chodzi mi o aktualne zestawienie kadrowe. My zostaniemy i będziemy trwać, a pewne nazwiska przeminą niczym kolejne stracone szanse na sukces.
Powoli zapominamy, jak smakuje zwycięstwo, bo Anwil ma na swoim koncie bolesną serię porażek. To jeszcze można zrozumieć i przecierpieć, ale zamiast wychodzić z kryzysu, to nasza ekipa popada w coraz gorsze bagno. Mieliśmy świetną okazję na przełamanie, bo do Hali Mistrzów zawitał Sokół Łańcut. Teoretycznie beniaminek to zupełnie inny poziom niż „Rottweilery”, ale boisko brutalnie nas zweryfikowało. Anwil rozegrał wręcz żenujące spotkanie i został rozbity na własnym terenie. Kryzys nie został zażegnany tylko ostro pogłębiony. Wcześniej staliśmy na chwiejnych nogach, a ten mecz spowodował, że zaliczyliśmy brutalny upadek na plecy. Czy jeszcze powstaniemy? Aktualna sytuacja przywołała brutalne wspomnienie z sezonu 2020/2021. To ciągle świeża historia i te traumatyczne obrazy spowodowały, że moja granica cierpliwości została mocno naruszona. Wtedy nie powstaliśmy i zostaliśmy zmieleni przez chaos, a ja naprawdę nie chcę ponownie tego przeżywać!
Czas pędzi jak szalony. Nie wiem, kiedy do tego doszło, ale jesteśmy już na półmetku sezonu regularnego 2022/2023. Czy możemy być zadowoleni z postawy naszego Anwilu na tym etapie rozgrywek? No chyba tak średnio… Tragedii nie ma, ale daleko także do entuzjazmu. W PLK „Rottweilery” ugrały bilans 8-7 i taki rezultat raczej nikogo nie satysfakcjonuje.
Rok 2022 dobiega końca, więc czas na kolejną dawkę wspomnień i podsumowań. Wcześniej przygotowałem listę najbardziej pamiętnych meczów, a teraz publikuję tradycyjnie TOP 10 akcji naszego Anwilu z ostatnich dwunastu miesięcy.
Zestawienie jest oczywiście typowo subiektywne i należy potraktować ten temat „na luzie”, bo każdy może widzieć tę listę w innej konfiguracji. Brałem pod uwagę tylko mecze PLK i muszę przyznać, że wybór standardowo nie należał do łatwych, ale to takie przyjemne trudy selekcji.
Przy okazji życzę NAM wszystkim, aby 2023 rok dostarczył mnóstwa pozytywnych emocji koszykarskich!