Trefl pewnie ograny

Trefl Sopot na własnym terenie, nigdy nie był, w moim odczuciu, łatwym rywalem. Stoczyliśmy tam wiele ciężkich meczów. Tym razem jednak było inaczej. Anwil był drużyną zdecydowanie lepszą. Tego obrazu nawet nie przysłoni czwarta kwarta, o której lepiej zapomnieć. Ostatecznie „Rottweilery” zwyciężyły 82:92.

Energa Basket Liga

  1. Od samego początku optyczna przewaga była po stronie Anwilu.
  2. Trefl jednak pokazał charakter i dzięki temu pierwsza kwarta zakończyła się remisem 22:22.
  3. W drugiej i trzeciej odsłonie nasza drużyna wrzuciła wyższy bieg i rywale mogli tylko patrzeć, jak odjeżdżamy.
  4. Czwarta kwarta to już była tylko formalność. Trener Igor Milicić pozwolił sobie nawet na testowanie eksperymentalnych piątek. Tę część meczu oglądało się bardzo ciężko, ale obraz ostatniej części nie powinien zamazać ogólnego wrażenia. Anwil był po prostu zespołem o klasę lepszym.
  5. Trefl nie trafił naprawdę sporej ilości otwartych i prostych rzutów. U wielu graczy tego zespołu widać było brak doświadczenia. Wszystkich przebił jednak Vernon Taylor.
  6. Ten mecz dobitnie pokazał, jak bardzo wyrównaną drużyną jest Anwil. Można wyselekcjonować kilka oddzielnych etapów, a każdy miał innego bohatera. Na początku szalał Michał Michalak (14 pkt i 6 zb), później uaktywnił się Chase Simon (11 pkt) czy Jarosław Zyskowski (15 pkt), a podczas tej najgorszej kwarty kilka naprawdę udanych wejść zaliczył Mateusz Kostrzewski (10 pkt, 3/3 z gry, 4/4 z wolnych oraz 5 zb). Każdy z nich miał takie momenty i akcje, że można było powiedzieć tylko WOW. To jest właśnie nasza siła!
  7. Przez większość meczu na swój dorobek spokojnie pracował Walerij Lichodiej, Nie wiem nawet kiedy, ale Rosjanin zanotował 16 punktów (4 „trójki) oraz 6 zbiórek. Tym samym został naszym najlepszym strzelcem. Taki trochę cichy bohater. Lichodiej już kolejny raz w tym sezonie zaskoczył mnie tym, że nie zauważyłem, kiedy uzbierał pokaźną ilość punktów. Cieszę się, że jest częścią naszej ekipy. Bardzo inteligentny gracz z dobrym rzutem i pokaźnym wachlarzem zagrań.
  8. Kamil Łączyński również nie błyszczał jakoś szczególnie, ale zanotował aż 13 asyst. To naprawdę świetny rezultat. Szkoda tylko, że w obronie potrafił być mijany niczym tyczka. No i te jego „trójki”. Coś nie może się wstrzelić. Czy znowu musimy czekać na Play-Off, aby ten element zaczął rewelacyjnie funkcjonować? W końcówce spotkania na twarzy „Łączki” często gościł wyraz bólu. Jestem jednak dość spokojny, bo nasz kapitan to prawdziwy wojownik i nie sądzę, żeby coś takiego go powstrzymało.
  9. Grę Trefla starał się najbardziej szarpać amerykański duet – Vernon TaylorIan Baker. Ten pierwszy zanotował 16 punktów, a drugi dołożył 17 punktów oraz 7 asyst. Żaden jednak nie wzbił się na wyżyny swoich umiejętności i nie był w stanie zmienić oblicza tego spotkania.
  10. Nie sposób jeszcze nie wspomnieć o roli, jaką odgrywa Paweł Leończyk w sopockiej ekipie. Trener Marcin Kloziński widzi w nim chyba lidera (opaska kapitańska nieprzypadkowo) i sporo piłek było kierowanych do tego podkoszowego. To nie jest jednak ten typ gracza. „Leon” rozegrał bardzo dobre zawody i zdobył 17 punktów (świetne 7/7 z gry). On jednak również nie był w stanie przełamać tego spotkania. Na dodatek miał zdecydowanie najgorszy współczynnik +/- w swoim zespole, który wyniósł -20. Mimo wszystko ja osobiście cały czas tęsknię za „Leonidasem”. Bardzo solidny zawodnik i życzę mu jak najlepiej.
  11. Trener Igor Milicić, tego dnia, do dyspozycji 11 graczy i wszystkich zdołał desygnować do gry. Najlepsze jest jednak to, że każdy Anwilowiec zdobył punkty. Szerokość składu i zespołowość to naprawdę nasza wielka siła.
  12. Z niecierpliwością czekam na pierwszy dobry mecz Jakuba Parzeńskiego. Ma potencjał, ale wydaje się zagubiony na parkiecie i chyba jeszcze nie do końca gotowy do poważnego grania. Na początek chciałbym, żeby zanotował pierwsze spotkanie z większą ilością punktów niż fauli na koncie. To już mnie ucieszy.
  13. Na zakończenie mały bonus, czyli akcja z końcówki rozrysowana przez trenera Klozińskiego. Dobrze, że komentujący to spotkanie Tomasz Jankowski wytłumaczył zwykłym i kulturalnym sympatykom koszykówki, o co chodzi ;).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *