Pierwsze derby z Astorią w PLK

Astoria Bydgoszcz po wielu latach wróciła do PLK. Nasza niedawna wizyta w „Łuczniczce” nie należała do przyjemnych, ale najważniejsze, że zakończyła się zwycięstwem Anwilu. Ten mecz przypomniał mi pierwsze starcie między naszymi ekipami w najwyższej klasie rozgrywkowej.

„Asta” ma bogate tradycje koszykarskie, ale większość lat spędziła w niższych ligach. Przed sezonem 2003/2004 działacze bydgoskiego klubu wykupili jednak „dziką kartę” i mogliśmy doświadczyć nowych derbów województwa kujawsko-pomorskiego.

Astoria Bydgoszcz - Anwil włocławek 73:76 (sezon 2003/2004)FOTO: pomorska.pl

Sytuacja była wówczas podobna do tej z obecnego sezonu. Anwil był świeżo po zdobyciu Mistrzostwa Polski i zawitał na teren bydgoskiego beniaminka. Wtedy ten mecz nastąpił w trzeciej ligowej kolejce i „Łuczniczka” też nie była dla nas zbyt gościnna. Wygraliśmy, ale losy spotkania także ważyły się do ostatnich sekund.

Anwil był faworytem tego wspominanego spotkania, ale Astoria grała bardzo walecznie i ambitnie. Nie czuli respektu przed wyżej usytuowanym rywalem. Brzmi znajomo, prawda? Po pierwszej kwarcie mieliśmy niespodziankę, bo gospodarze prowadzili 18:15.

To był prawdziwy mecz walki. Żadna ze stron nie odpuszczała. Było dużo starć pod koszem, bo obie drużyny nie bały się wchodzić w tłum. Tego typu granie owocowało również dużą ilością przewinień. Astoria starała się bardzo szybko przechodzić z obrony do ataku. Po każdym przejęciu posiadania rozkręcali swoją szybką ofensywę i myślę, że właśnie tym, w połączeniu z ambicją, nas najbardziej zaskoczyli. Szczególnie swobodnie w takiej grze czuł się Dante Swanson. Filigranowy Amerykanin błyskawicznie przemieszczał się po parkiecie i często był za szybki dla naszych obrońców. Mecz zakończył z dorobkiem 16 punktów, 5 zbiórek3 asyst.

Z czasem Anwil otrząsnął się z tego szoku i zaczął powoli narzucać swoje warunki. W naszych szeregach szczególnie brylował Armands Skele. Łotysz miał wówczas zaledwie 20 lat, a grał niczym stary wyjadacz europejskich parkietów. Był niezwykle uniwersalny i praktycznie w każdej chwili stanowił zagrożenie dla Astorii. Skele zdobył w tym meczu 20 punktów. Bardzo ważne trafienia zaliczył również Robert Witka. Nasz wychowanek miał tego dnia świetnie skalibrowaną rękę i dobre podania ochoczo zamieniał na punkty. Imponowały mi szczególnie jego rzuty z półdystansu. Witka uzbierał w tym meczu 15 punktów5 zbiórek.

Lepsza gra Anwilu spowodowała, że odzyskaliśmy kontrolę nad spotkaniem. W trzeciej kwarcie wyszliśmy na dwucyfrowe prowadzenie i podobna sytuacja utrzymywała się również przez większość ostatniej części meczu. Wydawało się, że spotkanie jest już nasze, ale ambitna Astoria nie odpuszczała. Na nieco minutę przed końcem prowadziliśmy 63:72, ale to i tak nie ostudziło zapału gospodarzy. Faulowany był Jacek Krzykała, który pierwszy rzut wolny zamienił na punkt, ale drugiego nie trafił. Przy próbie zbiórki Aleksander Kul został odepchnięty przez Casey Shawa i potężny Białorusin okazał się bezbłędny na linii. To jeszcze bardziej nakręciło Astorię, która bardzo agresywnie broniła na całym parkiecie, co w efekcie zakończyło się stratą Anwilu. Po przejęciu piłki błyskawiczną trójkę odpalił Swanson i przez ten krótki czas nasza przewaga zmalała do zaledwie 3 punktów.

Zaczęła się wielka nerwówka. Bardzo ważne trafienie z półdystansu zaliczył Witka. W odpowiedzi dwukrotnie z osobistych trafił Krzykała. Po drugiej stronie na linii stanął Gintaras Kadziulis, ale Litwin wykorzystał tylko jedną próbę. W ostatnich sekundach miała miejsce akcja, która mogła zmienić losy tego spotkania. Swanson błyskawicznie wbił się pod kosz, zdobył punkty i był jeszcze przy tym faulowany. Osobistego nie trafił, ale sam po sobie zebrał! Miał rzut na wagę remisu i ewentualnej dogrywki, ale piłka wręcz wykręciła się z kosza! Astoria już niewiele mogła zrobić, a wynik spotkania celnym wolnym przypieczętował Skele. Wygraliśmy 73:76, ale to była prawdziwa nerwówka, a gospodarze bardzo wysoko zawiesili poprzeczkę przed Anwilem.

Ciekawostka, podczas wspominanego meczu w składzie Astorii znalazł się Dorian Szyttenholm, który miał wówczas 20 lat. Trener Aleksander Krutikow nie desygnował jednak do gry tego młodego chłopaka. W całym sezonie 2003/2004 Szyttenholm rozegrał tylko jedno spotkanie. Minęło 16 długich lat, a on cały czas reprezentuje barwy Astorii! Ma już 36 „wiosen” i doczekał się swoich pierwszych punktów w PLK. Świetnie zaprezentował się w ostatnim starciu z Anwilem. Rzucił nam 10 punktów i można powiedzieć, że to jego najlepszy mecz w karierze. Szacunek Panie Dorianie!

Pełne statystyki z tego opisywanego meczu można zobaczyć TUTAJ, a jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć całe spotkanie, to też nie będzie problemu.

Jedna odpowiedź do “Pierwsze derby z Astorią w PLK”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *