Męczarnia w Bydgoszczy

Astoria Bydgoszcz po latach wróciła do PLK i znowu mogliśmy zagościć w „Łuczniczce”. Po słabym meczu w Niemczech liczyłem na rehabilitację w wykonaniu naszych zawodników. Tak się jednak nie stało. Zwyciężyliśmy 103:106, ale gra Anwilu była bardzo daleka od satysfakcjonującej.

Kris Clyburn i Ricky Ledo (Astoria Bydgoszcz - Anwil Włocławek)FOTO: Tomasz Czachorowski / expressbydgoski.pl
  1. Obrona, obrona i jeszcze raz obrona. Ten element kolejny raz strasznie kulał w naszym wykonaniu. Astoria nie dysponuje takim talentem jak my, ale grała bardzo ambitnie i walecznie. Odważnie atakowali nasz kosz i przynosiło to korzyści. Defensywa Anwilu niespecjalnie utrudniała gospodarzom takie akcje. Nasza pierwsza linia była mijana z dużą łatwością. Gracze „Asty”, którzy jeszcze niedawno biegali po pierwszoligowych parkietach, wręcz nas niszczyli. Momentami to była tylko pozorowana defensywa. Gospodarze wbijali pod nasz kosz „jak do siebie”. Obawiam się, że jeśli ten element naszej gry nie ulegnie poprawie, to mogą nas czekać ciężkie chwile. Z całym szacunkiem, ale Astoria nie należy do potentatów PLK, więc w konfrontacji z ligową czołówką może być naprawdę źle. O Lidze Mistrzów obecnie nie chcę nawet myśleć…

  2. Astoria przy tych wjazdach na kosz, nawet jeśli nie trafiała, to często po sobie zbierała. Za często. Gospodarze zaliczyli 14 zbiórek w ataku. Było widać, że w tym elemencie też mamy problemy. Anwil sporo minut grał bez typowego centra i to mogło mieć wpływ na te kwestie. Zresztą nasz center też nie zachwycił w walce na tablicach. Milan Milovanović przede wszystkim miał być naszą ostoją przy zbiórkach, a podczas meczu w Bydgoszczy zaliczył ich tylko 3. W ataku Serb wniósł 16 punktów, ale nie można zapominać o jego błędach po drugiej stronie parkietu.

  3. Lepsze wrażenie pozostawił po sobie środkowy Astorii. Adam Kemp to „kawał chłopa” i świetnie wykorzystywał swoje gabaryty. Grał prostą, ale skuteczną koszykówkę. Wykańczał dobre podania pod kosz, zbierał, a na dodatek był dla nas prawdziwym murem. Anwilowcy musieli być bardzo czujni przy wjazdach na kosz, bo nawet po minięciu kilku rywali czyhał tam potężny Amerykanin, który był wielką przeszkodą. Dorobek tego centra to 16 punktów, 7 zbiórek4 bloki.

  4. Świetne spotkanie rozegrał również Kris Clyburn (26 pkt). Amerykanin dysponuje świetnym przyspieszeniem i dość łatwo mieszał naszą słabą defensywą. Z dystansu też potrafił przymierzyć (4/9 za trzy). Clyburn to prawdziwy lider Astorii.

  5. Tony Wroten skupił się na wjazdach pod kosz i wychodziło to całkiem nieźle. Świetnie wykorzystywał swoją kontrolę nad piłką oraz przyspieszenie. Gracze Astorii mieli sporo problemów, żeby zatrzymać Amerykanina. Jeśli po tych atakach nie zdobywał punktów, to bardzo często wymuszał faule. Dorobek Wrotena to 21 punktów4 asysty. Powiedziałbym, że był to jego bardzo dobry mecz, ale zaangażowanie defensywne wymaga znacznej poprawy. Rywale znowu stanowczo zbyt łatwo mijali naszego asa.

  6. Pozytywnie zaprezentował się również Michał Sokołowski. „Sokół” często występował jako silny skrzydłowy i wykorzystywał swoje przewagi. Walczył też o każdą piłkę. Zdobył 16 punktów i dołożył 6 zbiórek.

  7. Końcowy rezultat tego spotkania był otwartą kwestią do ostatnich sekund. W czwartej kwarcie Astoria miała kilka punktów przewagi i wydawało się, że wręcz kontrolują wydarzenia na parkiecie. Wtedy jednak obudził się Ricky Ledo. Amerykanin był przez większość czasu praktycznie niewidoczny, ale w najważniejszym momencie po prostu przejął ten mecz. Wziął ciężar gry całkowicie na swoje barki i wyszarpał to zwycięstwo dla Anwilu. Jego wejścia były nie do zatrzymania dla rywali. W samej końcówce, przy stanie 97:97, trafił kluczową „trójkę”. Ledo nie kalkulował za dużo, tylko przymierzył i piłka znalazła się w koszu. Decyzja mogła wydawać się lekkomyślna, ale efekt był przełomem w tym spotkaniu. Po tym rozpoznaje się największych graczy. W ostatnich sekundach, gdy „Asta” musiała już faulować, to piłka też trafiała do Amerykanina, który na linii radził sobie bardzo przyzwoicie. Linijka statystyczna Ledo znowu robi wielkie wrażenie – 27 punktów, 7 zbiórek, 5 asyst3 przechwyty. Podejrzewam, że pewnego dnia może zostać pierwszym zawodnikiem w historii naszego klubu z triple-double na koncie.


  8. Anwil zagrał poniżej oczekiwań, ale trzeba również docenić grę gospodarzy. Mam wręcz wrażenie, że Astoria wspięła się na wyżyny własnych umiejętności. Na „Rottweilery” to jednak nie wystarczyło. Nasz zespół grał słabo w defensywie, ale po prostu „przerzucił” gospodarzy. Bydgoszczanie zasłużyli na wielkie słowa uznania, bo postawili naprawdę twarde warunki.

  9. Ten mecz nie dostarczył nam zbyt wielu pozytywnych emocji. Najważniejsze jednak, że odnieśliśmy zwycięstwo. Widać, że w Anwilu cały czas drzemie ogromny potencjał, ale sprawiamy wrażenie niepoukładanej drużyny. Podejrzewam, że potrzebujemy czasu, aby to wszystko zaczęło ze sobą współgrać. Zastanawiam się tylko, jak długo potrwa ten proces, bo patrząc na terminarz BCL, to możemy obudzić się zbyt późno…

2 odpowiedzi do “Męczarnia w Bydgoszczy”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *