Mocne lanie w Burgos

Bez niespodzianki w Hiszpanii. Spodziewałem się porażki z San Pablo Burgos, ale jej rozmiary są wręcz przytłaczające. Anwil uległ w kolejnym meczu Ligi Mistrzów i to aż 110:78

Tony Wroten (San Pablo Burgos - Anwil Włocławek)FOTO: championsleague.basketball
  1. San Pablo to dla nas ekipa z wyższej półki. Było to widać na każdym kroku. Rozmiary porażki i tak są jednak zatrważające.

  2. Zostaliśmy wręcz zmiażdżeni pod koszem. Statystyki może tak tego nie oddają, ale każdy, kto oglądał to spotkanie, odniósł zapewne podobne wrażenie. Gracze San Pablo zanotowali wiele zbiórek w ataku. Wręcz skakali nam „po głowach”. Anwilowcy nic nie byli w stanie zrobić bliżej obręczy. Nawet przy penetracjach, po minięciu pierwszej linii, musieliśmy bardzo uważać na bloki. W strefie podkoszowej gospodarzy zawsze było tłoczno, a nasi zawodnicy nie potrafili sobie poradzić.

  3. Ekipa z Burgos ma prawdziwych specjalistów w tym elemencie. Jasiel Rivero (12 pkt i 16 zb) i Augusto Lima (15 pkt i 4 zb) skutecznie wybili koszykówkę z głów naszych podkoszowych. Wielcy gracze!

  4. Nasz główny środkowy, Milan Milovanović, zdecydowanie oblał ten hiszpański test. Serb nie stanowił żadnego zagrożenia przy mocnych podkoszowych San Pablo. Jeszcze gorzej było w defensywie, gdyż bywał zupełnie zagubiony i miał problemy, żeby „ustać na nogach”. Uważam, że właśnie pod koszem nastąpiły główne problemy Anwilu podczas tego spotkania.

  5. Obrona pozostałych graczy też była jednak bardzo daleka od oczekiwanej. Nie było odpowiedniego tempa i komunikacji w naszej defensywie. Bardzo często byliśmy spóźnieni. Niektórzy nasi zawodnicy nie kwapili się nawet, żeby wyciągnąć rękę do rzucającego z niemal czystej pozycji rywala. Proste zagrywki potrafiły totalnie rozmontować nasze szyki obronne.

  6. Kilka dni temu Astoria rzuciła nam 103 punkty, a teraz straciliśmy aż 110 punktów. Dwa mecze z rzędu, gdy rywale przekroczyli na nas „setkę”. To o czymś świadczy…

  7. Nie było odpowiedniego ruchu w obronie i nie było też w ataku. Nasza gra ofensywna zdecydowanie skupiała się na indywidualnych akcjach. Nie staraliśmy się nawet przełamać defensywy rywali za sprawą serii podań czy zasłon. Rozumiem, że gra „jeden na jeden” może być bardzo silną bronią. Szczególnie jeśli mamy w składzie ludzi z odpowiednimi umiejętnościami. Koszykówka to jednak sport drużynowy i nawet przy akcjach indywidualnych cały zespół powinien pomagać np. odpowiednią izolacją. Jestem zaskoczony takim obrazem gry Anwilu, bo przecież jeszcze niedawno trener Igor Milicić słynął z „biegania po strzałkach”, a podczas tego meczu oglądaliśmy zbiór indywidualności bez żadnego pomysłu na grę.

  8. Anwil nie tworzył drużyny. To nawet nie była namiastka kolektywu, który jest potrzebny, aby walczyć o najwyższe cele. Wyglądaliśmy, jakby nasi zawodnicy dopiero się spotkali i rozpoczęli okres przygotowawczy. To dziwne, bo podczas wakacji na tle mocnych sparingpartnerów nasza gra wyglądała znacznie lepiej pod tym względem.

  9. Naszym najlepszym zawodnikiem w Burgos był bez wątpienia Tony Wroten. Amerykanin też skupił się na grze indywidualnej i też wolno wracał do defensywy, ale był przynajmniej skuteczny. Jego wejścia na kosz przyniosły sporo pożytku i przez jakiś czas trzymały nas w grze. Wroten zdobył 24 punkty i dołożył 4 zbiórki.

  10. Mocną bronią San Pablo były również rzuty z dystansu. Mądrze i szybko dzielili się piłką, aby znaleźć jak najlepszą pozycję. W całym meczu zanotowali 15/34 za trzy.

  11. Już w pierwszej kwarcie Thaddus McFadden odpalił 4 „trójki” i to było zapowiedzią naszych kłopotów. Amerykanin mecz zakończył z dorobkiem 20 punktów, 5/8 z dystansu, 5 asyst3 zbiórek. Prawdziwym snajperem okazał się również Bruno Fitipaldo (13 pkt, 4/4 za trzy, 8 as).

  12. Pozostaje mieć nadzieję, że już nie będziemy oglądać tak bezbarwnego Anwilu… Limit beznadziejnej gry na ten sezon uważam za wyczerpany ;).

Jedna odpowiedź do “Mocne lanie w Burgos”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *