Parzeński poza Anwilem

Można było się tego spodziewać. Jakub Parzeński nie dokończy obecnego sezonu w barwach Anwilu. Został wypożyczony do Rosy Radom. Z nami podpisał jednak dwuletnią umową, która nie została rozwiązana, więc na kolejne rozgrywki może jeszcze wrócić do Włocławka.

ParzeńskiFOTO: Andrzej Romański / plk.pl
Jakub Parzeński z ojcem

Nie da się ukryć, że Parzeński był wielkim rozczarowaniem. Gdy latem podpisywał z nami kontrakt, to wydawało się, że to mądry i wręcz logiczny ruch. Polski podkoszowy ze świetnymi warunkami fizycznymi, który kilka razy w PLK pokazał już, że „coś potrafi”. W obliczu obecnie panujących przepisów myślę, że większość klubów byłaby zainteresowana koszykarzem o takim profilu.

Tak naprawdę problemy w Parzeńskiego w Anwilu rozpoczęły się już podczas okresu przygotowawczego. Młody „Parzyk” nie był gotowy do normalnych treningów czy meczów sparingowych. Podobno cały czas męczyły konsekwencje po poważnej kontuzji z zeszłego sezonu. Kibiców ta sytuacja bardzo frasowała, ale ze strony klubu docierały sygnały w stylu: „jest dobrze, tylko trzeba czekać”. Czekaliśmy i nawet wydawało się, że będzie warto, bo w starciu o Superpuchar Polski w pierwszej piątce pojawił się właśnie Parzeński. Nie pograł zbyt długo, ale wydawało się, że to dobry prognostyk.

Później było jednak już tylko gorzej. Delikatnie mówiąc, Parzeński był TOTALNIE zagubiony za każdym razem, gdy pojawił się na parkiecie. Wyglądał jak junior, który debiutuje w seniorskiej koszykówce. Zaskakiwał jedynie tym, że w zaledwie kilka minut potrafił złapać sporo fauli. Dostawał swoje szanse, ale nie potrafił ich wykorzystać. Miałem wrażenie, że w końcu sam sfrustrował i załamał się tym wszystkim. Jego pokłady waleczności zostały całkowicie wyczerpane. Parzeński nie wyglądał jak zawodnik, który za wszelką cenę chce walczyć o swoje minuty. Zaczął raczej przypominać koszykarskiego turystę. Trener Igor Milicić nie lubi takich zachowań i to przelało „czarę goryczy”. Panowie mieli już dość współpracy i to wypożyczenie wydawało się najlepszym krokiem w obecnej sytuacji.

Pojawia się pytanie – co teraz? Straciliśmy podkoszowego z polskim paszportem. Brzmi dość strasznie, bo to dwie sfery, w których wręcz przydałyby się nam wzmocnienia, a nie ubytki. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Parzeński praktycznie nie wnosił NIC do naszej gry i jego nieobecność nie powinna być za bardzo zauważalna. Wystarczy spojrzeć na ostatnie spotkania. Z Legią rozegrał 2 sekundy, a przeciwko Le Mans 8 sekund. Komentarz wydaje się zbędny.

Oczywiście, że przydałoby się nam polskie wzmocnienie w strefie podkoszowej, ale nie ma co szukać „na siłę”. Parzeński odgrywał zbyt znikomą rolę, żeby z dnia na dzień trzeba było szukać zastępstwa. Szczególnie że doskonałą formę prezentuje Szymon Szewczyk, czyli weteran, którzy miał być na samym końcu ławki i wchodzić za „Parzyka”. Życie bywa przewrotne.

Dla samego Parzeńskiego to wypożyczenie również wydaje się najlepszym rozwiązaniem. W Anwilu sobie nie poradził, ale ma szansę na odbudowę w słabszym zespole. Jakoś ciężko mi uwierzyć, że wróci do nas wypełnić kontrakt, ale i tak życzę mu powodzenia. Liczę, że Rosa też na tym skorzysta. Radomianie, po w miarę tłustych latach, rozgrywają znacznie słabszy sezon. Taka polska siła podkoszowa może być dla nich sporym wsparciem. Oby tak było, bo trenerem jest tam Robert Witka, czyli nasz wychowanek, a ja trzymam kciuki za „Wicię”!

2 odpowiedzi do “Parzeński poza Anwilem”

  1. Nie rozumiem określania Jakuba Parzeńskiego mianem wielkiego rozczarowania. Gracz przychodził do Włocławka po ciężkiej kontuzji. Priorytetem było odbudowanie jego formy fizycznej, a dopiero w dalszej kolejności gra w EBL i Lidze Mistrzów. Jednak by się odbudować potrzebna jest regularna gra, a na taką Jakub nie mógł liczyć z przynajmniej trzech powodów.
    Po pierwsze, Anwil zaliczył falstart na początku sezonu. Porażki z Arką, Polskim Cukrem (x2), wymęczone zwycięstwo z Kingiem Szczecin, czy wreszcie porażka ze Spójnią spowodowały, że trener Milicić nie miał czasu na spokojne wprowadzanie Jakuba w rytm meczowy. Korzystał z niego tylko w wybranych akcjach, głównie obronnych. Nie dziwi zatem fakt, że Kuba łapał sporo fauli. Nierozgrzanemu zawodnikowi ciężko właściwie wejść w mecz. Jeśli ktoś uważa inaczej, to zapraszam na parkiet.
    Po drugie, wspomniane wyżej porażki zmusiły trenera Milicicia do grania najbardziej doświadczonymi zawodnikami. Zyskał na tym Szymon Szewczyk, który po dobrym meczu z Avellino umocnił się na pozycji drugiego centra zespołu. W dużej mierze dzięki swoim rzutom za 3 punkty, co dawało mu dodatkową przewagę nad Parzeńskim. Szymon w ostatnich meczach świetnie się spisywał, ale grał po kilkanaście minut. Gdy w pierwszych meczach sezonu wchodził na kilka minut, to również nie błyszczał.
    Po trzecie mam wrażenie, że Jakub nie do końca potrafił odnaleźć się we Włocławku. Przychodził do Anwilu jako 2. center, ale później okazało się, że klub podpisał kontrakt z Szewczykiem i było pewne, że o miejsce w składzie trzeba będzie mocno powalczyć. Pytanie tylko jak to zrobić? Mało minut na parkiecie, wyliczanie przez kibiców kolejnych fauli na pewno budziło w Jakubie frustrację. Problem polegał na tym, że nie miał możliwości udowodnienia swojej przydatności do zespołu. Nie zauważyłem też, żeby Anwil miał przygotowane jakieś specjalne zagrywki na niego. Potwierdza to też liczba oddanych rzutów, w tych krótkich epizodach. Jednak nazywanie Jakuba koszykarskim turystą jest na poziomie gimnazjum.
    Podobnie zresztą jak ten fragment: „Trener Igor Milicić nie lubi takich zachowań i to przelało „czarę goryczy”. Panowie mieli już dość współpracy i to wypożyczenie wydawało się najlepszym krokiem w obecnej sytuacji”. Podejrzewam, że nie masz dostępu do treningów i bazowałeś tylko na wpisach na brzytwie czy tt, a przedstawiłeś to w taki sposób, jakbyś był przynajmniej świadkiem ich dyskusji.
    Wracając do Jakuba warto również zadać sobie pytanie czy Anwil w ogóle potrzebował takiego zawodnika. Gra w EBL i LM powoduje, że zespół musi mieć 12 graczy do gry, a nie bawić się w ogrywanie zawodników.
    Wypożyczenie do Rosy też nie jest idealnym rozwiązaniem dla Jakuba. Klub z Radomia nie ma trenera z doświadczeniem, pozostali zawodnicy również nie zachwycają poziomem gry. Jedynym plusem dla Jakuba będzie po prostu regularna gra. W tym momencie potrzeba mu tylko tyle. Albo aż tyle.

    1. 1. Wydaje mi się, że forma fizyczna, a ogranie do dwie osobne kwestie. Ta pierwsza ma mało wspólnego z regularnymi występami. Tak naprawdę to nie mamy pojęcia jak wyglądała forma fizyczna Parzeńskiego.
      2. Dlaczego w takim razie Kuba wchodził do gry nierozgrzany? Dlaczego inni zawodnicy nie mieli z tym problemu?
      3. Po wspomnianych porażkach Milicić nie zaczął grać najbardziej doświadczonymi zawodnikami. W Anwilu jest szeroki skład, który jest wykorzystywany w zależności od danej sytuacji. Nie ma również czegoś takiego, że Szewczyk umocnił się na pozycji drugiego centra. Tutaj każdy ma szanse.
      4. Oczywiście, że rzut z dystansu to wielki atut Szewczyka. Milicić bardzo lubi takich podkoszowych. To kolejny argument czysto koszykarski, który składa się na przewagę „Szewca” nad Jakubem.
      5. Mam wrażenie, że Szewczyk nawet w te kilka minut błyszczał bardziej niż Parzeński. Wyjątek to mecz o Superpuchar.
      6. „Jakub nie do końca potrafił odnaleźć się we Włocławku” – to jest klucz do wszystkiego. Był już totalnie sfrustrowany i nie potrafił sobie z tym poradzić. Nie miał chyba ochoty zacisnąć zębów i walczyć o swoje. Jeśli profesjonalny koszykarz z ambicjami ma problem, bo trzeba walczyć o pozycje w składzie, to jest dopiero poziom gimnazjum. Czyżby przepis o 2PL zbierał żniwa?
      7. Swoją przydatność można starać udowodnić się na treningach.
      8. Nie bazowałem na Brzytwie czy tt. Bazowałem tylko i wyłącznie na własnych obserwacjach. O żadnej dyskusji nawet nie wspomniałem. Wiem po prostu jakich zawodników trener Milicić najbardziej docenia.
      9. Tak, Anwil potrzebował takiego zawodnika. Parzeński ma naprawdę spore umiejętności i oczywiście polski paszport. Uważam, że to był dobry ruch Anwilu, ale inna kwestia, że nie wyszło. Jakuba trzeba ogrywać? Serio? Chłop jutro skończy 27 lat ;). Ogrywać to można juniorów wchodzących do dorosłej koszykówki.
      10. Parzeński potrzebuje teraz tylko i wyłącznie regularnej gry i otrzyma to w Radomiu, ale i tak to nie jest dla niego dobre rozwiązanie? Jakie rozwiązanie byłoby najlepsze dla Jakuba? Jasne, że Rosa nie zachwyca pod względem personalnym, ale liczę, że Parzeński tam się odbuduje. W jego sytuacji ta regularna gra jest teraz najważniejsza nawet w średnim otoczeniu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *