Pewna wygrana z Le Mans

W ramach kolejnego meczu Ligi Mistrzów do Mistrza Polski zawitał Mistrz Francji. Przed spotkaniem drużyny legitymowały się takim samym bilansem w tych rozgrywkach, ale w moich oczach to ekipa Le Mans była faworytem. W lidze francuskiej wprawdzie nie błyszczą (bilans 5-5), ale to cały czas mocna ekipa.

Anwil rozegrał jednak bardzo dobre spotkanie i odniósł zwycięstwo. Nie było łatwo, ale byliśmy lepsi i spotkanie zakończyło się rezultatem 76:64.

Szewczyk Anwil - Le MansFOTO: championsleague.basketball

  1. Pierwsze minuty były bardzo ciężkie, bo nasza drużyna nie mogła złapać odpowiedniego rytmu. Nie szło nam w ataku i popełnialiśmy zbyt wiele błędów w obronie.
  2. Z czasem jednak Anwil wyraźnie się rozkręcał. Z minuty na minutę było tylko lepiej. Defensywa uległa zdecydowanej poprawie, a atak przestał być taki sztywny i przewidywalny.
  3. Widać było, że „Rottweilery” mają wielkie chęci do gry. Nasza drużyna wykazała duże zaangażowanie. W sercach naszych zawodników wyraźnie tlił się płomień, który jest niezbędny w tym sezonie. Na przestrzeni całego spotkania byliśmy zespołem lepszym od Le Mans i odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo. Są powody do radości!
  4. Bardzo dobrze byliśmy dysponowani na obwodzie. Rzucaliśmy zza łuku na poziomie 11/23, czyli prawie 48%. To nasza silna broń i mam nadzieję, że częściej uda się w pełni wykorzystywać ten atut.
  5. Bohaterem tego spotkania był Chase Simon. Amerykanin zdobył 16 punktów, ale nie można powiedzieć,  że przyćmił resztę zawodników. To typowy „cichy zabójca”. Simon grał po prostu swoją koszykówkę, czyli spokojnie szukał pozycji, aby wypunktować rywali. Prawdziwy snajper przyczajony w cieniu noszący białe rękawiczki.
  6. Świetną zmianę dał Szymon Szewczyk. Nie wiem, czy został trochę zlekceważony przez Le Mans, ale fakt jest taki, że nasz weteran pokazał klasę. „Szewcu” udowodnił, że cały czas ma świetnie ułożoną rękę, która była bardzo gorąca na obwodzie. Wykorzystując swoje gabaryty oraz siłę nie unikał również twardej walki podkoszowej. Rywale powinni na pewno zapamiętać to nazwisko. Szewczyk spędził na parkiecie 9,5 minuty i zdobył w tym czasie 11 punktów (4/6 z gry).
  7. W drużynie Le Mans dobre wrażenie wywarł na mnie Valentin Bigote. Mogę nawet powiedzieć, że mnie zaskoczył. Taki niepozorny Francuz, który ma jednak świetne przyspieszenie i potrafi zrobić „coś z niczego”, czyli inteligentnie wypracować sobie pozycję do rzutu. Bigote szalał głównie w pierwszej połowie, a cały mecz zakończył z dorobkiem 14 punktów4 asyst.
  8. Mistrz Francji bardzo solidnie prezentował się pod koszem. Wygrali zbiórki 30:39, a głównym „ojcem” tego sukcesu był Wilfried Yeguete. Francuz uzbierał mocne double-double na poziomie 12 punktów15 zbiórek. Bardzo atletyczny gracz, ale trochę taki „surowy” w swojej grze i za bardzo poddający się emocjom.
  9. Wygląda na to, że Yeguete wyprawę do Włocławka zapamięta nie tylko ze względu na swój występ. Na graczu Le Mans wielkie wrażenie wywarli nasi kibice. Postanowił podzielić się tym nawet na swoim twitterze. Bardzo miło czyta się takie słowa.
  10. Bardzo dobry występ zanotował również inny podkoszowy Le Mans. Petr Cornelie nie był silnym wsparciem na „deskach” (tylko 3 zb), ale był bardzo silnym wsparciem ofensywnym swojej ekipy. To zupełnie inny gracz niż wspomniany Yeguete. Cornelie nie jest może tak fizyczny, ale za to bardzo wyrafinowany i uniwersalny. Praktycznie w każdym miejscu na parkiecie może być zagrożeniem. Punktował nas nie tylko bliżej kosza, ale również z dystansu. Zdobył w tym meczu 17 punktów. Był nie tylko najlepszym strzelcem Le Mans, ale również najlepiej rzucającym zza łuku (3/6 za trzy). Francuskiemu klubowi pozostaje pozazdrościć takiego wychowanka.
  11. Le Mans było silne pod koszem, ale u nas był Josip Sobin. Chorwatowi nie przeszkadzało, że rywale mają lepsze warunki fizyczne i są bardziej „wyskakani”. On po prostu, tak jak ma w zwyczaju, walczył na całego. W ataku również nie omieszkał zaprezentować swojej techniki, szokując przeciwników. Te magiczne rzuty Sobina znowu wpadały, co przełożyło się na 10 punktów (skuteczność 5/7).
  12. Muszę uczciwie przyznać, że momentami bolały mnie oczy, obserwując jak gra Michał Michalak. Ten chłopak ma naprawdę duży potencjał i możliwości, ale musi coś w sobie zmienić. Podejmuje stanowczo zbyt wiele złych decyzji. Gdy brał się za rozprowadzanie akcji, to moje serce zaczynało mocniej bić, bo obawiałem się straty. To wszystko balansowało na cienkiej granicy błędu. Zero pewności i pomysłu. Rzutowo też totalnie zawodził. Miał 0/4 za trzy i 2/6 za dwa. Łącznie 20% z gry. Był jedynym graczem Anwilu, który przymierzył z obwodu, ale ani razu nie trafił. Najgorsze, że gdy Michalakowi coś nie wyszło, to wyglądało jakby w następnej akcji starał się na siłę zrehabilitować. W konsekwencje błędna decyzja goniła błędną decyzję. Potrzebujemy pewniejszego Michała!
  13. W ekipie Le Mans również możemy doszukać się, swego rodzaju, sabotażysty. Jonathan Tabu, mentalnie, chyba nie dojechał na to spotkanie. Decyzyjność to nie byłą jego mocna strona. Kilka rzutów oddał totalnie na siłę, a na dodatek popełniał niewymuszone straty. Pozytyw jedynie taki, że czasami potrafił jednak dobrze podać. Tabu w konfrontacji z Anwilem zanotował 0/5 z gry, 6 strat oraz 6 asyst2 zbiórki. Wystarczy spojrzeć na CV belgijskiego koszykarza, żeby stwierdzić, że można oczekiwać od niego znacznie więcej.
  14. Bardzo często krytykuję rzuty wolne w wykonaniu naszej drużyny. Tym razem znowu nie było rewelacji, ale nie było też źle. Trafialiśmy z linii na poziomie 69%. Prawdziwym fenomenem w tym elemencie okazali się jednak goście. Przez całe spotkanie zanotowali… 0/3 z osobistych! Przyznam szczerze, że bez grzebania w notatkach nie jestem w stanie przypomnieć sobie podobnego zdarzenia podczas meczu Anwilu. Warto zapamiętać ten fakt. Cieszy, że Francuzi tak mało razy stawali na linii. To tylko dowodzi, że mądrze faulowaliśmy.
  15. Warto wspomnieć o jeszcze jednym wydarzeniu związanym z tym meczem. Na trybunach Hali Mistrzów obecni byli specjalni goście. Do Włocławka, na zaproszenie trenera Milicicia, zawitali Damir Krupalija oraz Dusan Bocevski. Mistrzowie Polski z 2003 roku. Świetna akcja! „Czapki z głów” dla osób odpowiedzialnych za całe przedsięwzięcie. Klub powinien na każdym kroku kultywować naszą piękną historię, a wizyta tak wybitnych gości jest świetnym działaniem w myśl tej idei. Na oficjalnym kanale YouTube naszej drużyny zostały już opublikowane wywiady z Bocevskim oraz Krupaliją. Warto obejrzeć!
  16. Meczem z Le Mans zakończyliśmy pierwszą fazę rundy grupowej w Lidze Mistrzów. Anwil wywalczył w tej fazie bilans 3-4. Uważam, że to dobre osiągnięcie, a mogło być jeszcze lepiej. Nie ma jednak co narzekać, bo przed startem rozgrywek brałbym taki bilans „w ciemno”. Przed nami runda rewanżowa. Sukces jest cały czas w naszym zasięgu. Lekko nie będzie, ale nasza grupa jest niezwykle wyrównana i wszystko jest możliwe.

Jedna odpowiedź do “Pewna wygrana z Le Mans”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *