Ivan wrócił po swoje

W trakcie minionego sezonu Anwil przeszedł prawdziwą rewolucję kadrową. Głównym punktem tych zmian był Ivan Almeida. „El Condor” wrócił do Włocławka i ten ruch kadrowy wywołał spore poruszenie wśród fanów „Trójkolorowych”. Almeida przy podpisywaniu nowego kontraktu skierował do prezesa Arkadiusza Lewandowskiego krótkie zdanie: „zróbmy to jeszcze raz ”. Jak powiedział, tak zrobił i poprowadził Anwil do kolejnego Mistrzostwa Polski.

Almeida MVPFOTO: Andrzej Romański / plk.pl

Almeida przed powrotem do nas ze względu na kontuzję odpoczywał kilka miesięcy od koszykówki. Od początku było widać, że mamy do czynienia z innym Ivanem niż w sezonie 2017/2018. Nie był tak przebojowy i wydawał się wręcz „zardzewiały”. Grał jednak bardzo zespołowo i niejednokrotnie zaskakiwał kolegów niekonwencjonalnymi asystami.

Z czasem zaczął się rozkręcać, a prawdziwa zwyżka formy przypadła na Play-Off, czyli najważniejszą część sezonu. Cały Anwil wszedł na wyższy poziom, a Almeida wkomponował się w towarzystwo.

W minionym sezonie styl gry Ivana uległ pewnej zmianie, ale w najważniejszych momentach znowu potrafił przejmować spotkania. W statystykach wypadł nawet jeszcze lepiej niż przed rokiem, a moje odczucia wizualne w pełni zgadzają się z tym, co pokazują „cyferki”. Almeida stał się lepszym graczem. To taki zawodnik, który przez 3/4 spotkania może być niewidoczny, ale w niespodziewanym momencie może „odpalić” dzięki unikatowym zdolnościom.

W decydującej fazie rozgrywek zdarzył mu się spotkania, których nie sposób zapomnieć. Błyszczał już w serii ze Stalą Ostrów Wielkopolski. W pierwszym meczu zanotował 29 punktów8 asyst. Nasz as i Casper Ware toczyli niesamowity pojedynek z którego „El Condor” wyszedł jako zwycięzca. W półfinale z Arką też miał genialne momenty. Jego 5/5 za trzydecydującym spotkaniu przeszło już do historii. W finale też oczywiście grał u nas „pierwsze skrzypce”. W czwartym meczu przechodził samego siebie (34 pkt, 6 zb i 6 as). To jednak nie wystarczyło do zwycięstwa, bo genialnym rzutem „zamordował nas” Aaron Cel. W ogólnym rozrachunku to jednak Anwil był stroną lepszą i zdobył swoje kolejne Mistrzostwo Polski, a Almeida odegrał w tym przedsięwzięciu kluczową rolę. Nic dziwnego, że zgarnął tytuł MVP, bo na przestrzeni całej serii był naszym najlepszym graczem.

Szczerze mówiąc, ujął mnie tym, że do odbioru tej pamiątkowej statuetki chciał zaciągnąć całą drużynę. To pokazuje, że u Ivana tak naprawdę nie ma miejsca na „JA”, a jest cała ekipa i takie podejście jest piękne. Koledzy nie przyjęli jednak zaproszenia, bo wiedzieli, że to chwila w blasku fleszy przeznaczona tylko dla niego. Chwila, na którą w pełni zasłużył.

Warto podkreślić fakt, że Almeida dokonał tych wspaniałych czynów, borykając się z problemami zdrowotnymi. Znowu przytrafił mu się uraz, ale zacisnął zęby i koniecznie chciał biegać po parkiecie, bo nie ma dla niego nic lepszego niż wygrywanie. Sam przyznał, że był w stanie grać na 60-70 %, ale mimo to wykazał się charakterem i poprowadził nas do złota, a kilka dni po fetowaniu mistrzostwa przeszedł wyczekiwany zabieg.

„El Condor” ponownie wylądował we Włocławku i ponownie przeszedł do historii polskiej ligi. W sezonie 2017/2018 błyszczał i otrzymał nagrodę MVP za sezon zasadniczy. Teraz wrócił „po swoje”. Ponownie poprowadził nas na szczyt, a do gabloty z indywidualnymi nagrodami dołożył statuetkę MVP finałów, której brakowało w jego kolekcji.

Almeida to bez wątpienia gracz nietuzinkowy. Liczę, że jest dla naszego klubu priorytetem w trwającym „sezonie ogórkowym”. Podejrzewam, że Ivan ma pewien sentyment do Włocławka i wie, że nigdzie nie spotka takiego uwielbienia dla swojej osoby jak ze strony naszych fanatyków. „El Condor” w takich warunkach czuje się „jak ryba w wodzie”, więc ta współpraca powinna trwać, bo płynie z tego obopólna korzyść.

Jedna odpowiedź do “Ivan wrócił po swoje”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *