„A imię jego czterdzieści i cztery”

Do Włocławka przybył tuż przed rozpoczęciem sezonu 2013/2014. Wybrał numer na koszulce #44. Z tego powodu oficjalna strona naszego klubu poinformowała o tym transferze, używając takiego tytułu jak ja powyżej. O nawiązaniu do twórczości Adama Mickiewicza nie muszę chyba wspominać. Deividas Dulkys, bo o nim mowa, na początku nie wzbudził jakiegoś większego poruszenia wśród włocławskich kibiców. Niektórzy porównywali styl Litwina do Łukasza Seweryna, czyli czekania na obwodzie i bombardowania „trójkami”.

W pierwszym meczu sezonu  ze Śląskiem Wrocław znalazł się w składzie, ale nie wyszedł na parkiet. To był jednak początek wspaniałej historii, która jest w miarę świeża, ale i tak warta przypomnienia.

DulkysFOTO: Monika Goldszmidt-Czarniak/Trojmiasto.pl

Na swój debiut w barwach Anwilu litewski koszykarz musiał poczekać do drugiej kolejki. Wtedy podejmowaliśmy Asseco Gdynia na własnym terenie. Anwil zwyciężył 64:59, ale Dulkys nie rozegrał dobrych zawodów. W 18 minut, które spędził na placu boju, zdobył 2 punkty (1/5 z gry) oraz dołożył 3 zbiórki. Później było jednak już tylko lepiej i rozkręcał się praktycznie z meczu na mecz.

Jak wyglądała przeszłość Dulkysa przed przygodą w Anwilu? Już w wieku 16 lat wyjechał do USA. Najpierw uprawiał koszykówkę w szkole średniej, a następnie został zawodnikiem uczelni Florida State. Nie był jednak wybijającą się postacią w NCAA. Spędził tam cztery lata i notował średnio na mecz 6,7 punktów. Na zakończenie swojej edukacji spróbował sił w drafcie NBA 2012, ale nie znalazł uznania w oczach przedstawicieli najlepszej ligi świata.

Na Litwie poznali się jednak na jego talencie i dostał powołanie do reprezentacji swojej ojczyzny. Sięgnął po niego również wielki Lietuvos Rytas Wilno podpisując z Dulkysem wieloletni kontrakt. Litewski potentat nie przewidział jednak dla niego zbyt wielu minut. Był raczej inwestycją na przyszłość. Dlatego dość szybko wypożyczony został do łotewskiego Barons Ryga. Tam po raz pierwszy objawił światu swój talent. W Lidze Bałtyckiej jego średnie statystyki wynosiły 10,8 punktów, 3,7 zbiórek1,5 przechwytów.

Kolejnym przystankiem w karierze Dulkysa był właśnie nasz Anwil. Wspomniane początki może były niemrawe, ale szybko pokazał swoją prawdziwą klasę. Z meczu na mecz odsłaniał coraz więcej ze swojego bogatego wachlarza umiejętności.

Stał się niezwykle pewnym liderem zespołu. W moich oczach był niemal kompletnym i niesamowicie uniwersalnym obwodowym. Posiadał wszystko, co gracz na tych pozycjach powinien. Był naprawdę mocnym punktem po obydwu stronach parkietu. W ataku dysponował dobrym kozłem czy świetnym rzutem, zarówno z dystansu, jak i półdystansu. Miał umiejętność łatwego kreowania okazji strzeleckich, bo szybko składał się do rzutu. Jego wjazdy na kosz też były super. Fizycznie również nie odstawał od konkurencji. Szybkości Dulkysowi nie brakowało, a jego wyskok budził podziw. Nic dziwnego, że wziął udział w konkursie wsadów podczas czesko-polskiego Meczu Gwiazd.

Przy tej swojej całej nieszablonowości, Dulkys z całą pewnością nie „gwizdorzył”. Nie „pajacował”, a po prostu robił swoje. Był jak zabójcza w śnieżnobiałych rękawiczkach. Może nawet troszkę zabrakło mu tej takiej boiskowej zadziorności do zrobienia jeszcze większej kariery.

W polskiej lidze Dulkys notował statystyki na poziomie 16,4 punktów (49,6% z gry!), 3,3 zbiórki, 2,8 asysty oraz 1,8 przechwytu. Taki rezultat pozwolił Litwinowi zostać najlepszym strzelcem PLK.

Świetna gra Dulkysa w barwach Anwilu nie przeszła bez echa i to w całej Europie. Wiele klubów zwróciło swój wzrok w stronę Litwina. Do Włocławka docierało coraz więcej plotek o rzekomym odejściu Dulkysa. Co na to sam zainteresowany? Raczej nie brał sobie tego do serca i po prostu robił swoje. Pod koniec lutego do naszej hali przyjechała Polpharma Starogard Gdański. Anwil wygrał 85:74, a litewski lider przeszedł samego siebie. Zdobył 27 punktów, a do tego dołożył 6 zbiórek oraz 4 asysty. Pod względem indywidualnym był to najlepszy występ jakiegokolwiek zawodnika Anwilu w całym sezonie 2013/2014.

Okazało się jednak, że to pamiętne spotkanie z Polpharmą było ostatnim dla Dulkysa w barwach Anwilu… Plotki przeistoczyły się w rzeczywistość i Litwin przeniósł się do tureckiego Tofas Bursa.

We Włocławku zapanował szok. Takie jednak były trudne czasy, że ten transfer, z biznesowego punktu widzenia, był najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich stron. W naszej kasie się nie przelewało, Dulkys przeniósł się do zdecydowanie mocniejszej ligi, a turecki zespół zyskał naprawdę dobrego zawodnika. Anwil, bez swojego lidera, zdołał wywalczyć czwartą pozycję przed Play-Off. W pierwszej rundzie decydującej fazy sezonu na naszej drodze stanęła Rosa Radom. Mimo wielu problemów dzielnie walczyliśmy, ale ostatecznie nasi rywale odprawili nas w stosunku 2:3.

Z kolei Dulkys po zmianie otoczenia nie zwalniał tempa. W barwach Tofas jego rola oczywiście była mniejsza niż w Anwilu, ale i tak grał bardzo solidnie (11,4 pkt; 3,9 zb; 2 as; 1,1 prz). Utrzymanie dobrej formy zaowocowało dalszym rozwojem. Na rozgrywki 2014/2015 trafił do ligi włoskiej, Umana Wenecja, a kolejny sezon to powrót do Turcji, ale tym razem w barwach Yeşilgiresun Belediye. Jak widać, Litwin cały czas utrzymywał się w naprawdę silnych ligach. Gwiazdą tam nie był i nie były to wielkie marki, ale solidne granie w takim towarzystwie świadczy o klasie zawodnika.

Taka stabilizacja kolejny raz zaowocowała. Uważam, że w sezonie 2016/2017 bohater tego wpisu zrobił największy krok w swojej karierze. Trafił wówczas do Rio Natura Obradoiro. Ten klub nigdy nie był potęgą, ale sama liga przyciąga. Hiszpańska ACB to raczej najmocniejsze rozgrywki w Europie (wykluczając oczywiście wszelkie ligi międzynarodowe). Chyba każdy koszykarz grający na „Starym Kontynencie” chciałby tam trafić. Litwinowi się udało i to nie tylko w roli statysty. W galicyjskim zespole był podstawowym zawodnikiem i notował statystyki na poziomie 10,3 punktów, 2,6 asyst oraz 2,5 zbiórek.

Na sezon 2017/2018 postanowił jednak wrócić do Turcji i podpisał kontrakt z Istanbul BB. Dulkys chyba bardzo polubił ten kraj, bo to było już jego trzecie podejście do rozgrywek na granicy kontynentów. Tym razem jednak okazało się bardzo pechowe. Litwin ponownie został podstawowym graczem nowego klubu w silnej lidze.Na wszystkich frontach zdołał rozegrać jednak tylko 11 spotkań. Ze względu na kontuzje musiał przerwać dalsze wojaże i sezon miał praktycznie stracony.

Dulkys grał w Anwilu raptem cztery lata temu, czyli to nie jest jakaś odległa historia. Są jednak powody, ze względu na które postanowiłem już teraz przypomnieć sylwetkę tego nieszablonowego obwodowego. Przed zbliżającym się wielkimi krokami sezonem 2018/2019 nasz klub był bardzo poważnie zainteresowany ponownym angażem Litwina. Z różnych względów ostatecznie nie wyszło, ale nie oznacza to, że nie będziemy mogli bacznie obserwować Deividasa.

Dulkys ostatecznie wrócił do PLK i jego nowym pracodawcą będzie Asseco Arka Gdynia. Trójmiejska ekipa odradza swoją potęgę i ten kontrakt wstrząsnął troszeczkę lokalnym rynkiem transferowym. Szkoda, że będziemy musieli podziwiać grę Dulkysa po drugiej stronie barykady, ale takie jest już życie. Zastanawiam się, czym Dulkys jest jeszcze w stanie nas wszystkich zaskoczyć. Od czasów, gdy czarował w Anwilu, trochę czasu minęło i ostatni sezon miał stracony. Podejrzewam jednak, że jeszcze nieraz błyśnie, bo to po prostu koszykarz z wysokiej półki, a pewnych rzeczy się nie zapomina. Powrót Dulkysa do Polski dodaje jeszcze więcej kolorytu przed zbliżającym się sezonem.

Jest jeszcze jeden powód tego wspomnienia. W Anwilu miał zagrać Luis Montero, który wybrał sobie numer na koszulce #44, czyli taki sam, jaki nosił u nas Dulkys. Po cichu liczyłem, że Dominikańczyk zostawi po sobie równie dobre wrażenie, jak Litwin. Wiemy już jednak, że niestety tak się nie stanie, bo Montero szybko został wykurzony z Anwilu. Szkoda… Pozostaje mieć nadzieję, że zawodnik, który pojawi się w jego miejsce, okaże się prawdziwą gwiazdą wspominaną przez nas latami.

Jedna odpowiedź do “„A imię jego czterdzieści i cztery””

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *