Przełamanie w Lidze Mistrzów

W trzeciej kolejce Ligi Mistrzów wreszcie odnieśliśmy wyczekiwane zwycięstwo. Do Włocławka zawitała ekipa Pau-Lacq-Orthez, czyli spotkały się dwie ekipy, które rozpoczęły te rozgrywki od bilansu 0-2. Tym razem to jednak Anwil był lepszy, więc francuska ekipa pozostała jedyną bez zwycięstwa w naszej grupie. Mecz zakończył się wynikiem 95:87.

Tony Wroten Anwil Włocławek - Pau-Lacq-OrthezFOTO: championsleague.basketball
  1. Początek nie zapowiadał jednak łatwej przeprawy. Pau dobrze weszli w to spotkanie i zaczęli od prowadzenia 7:15. Narzucili nam swój styl, ale jak się okazało, to trwało tylko przez kilka pierwszych minut, bo później przejęliśmy kontrolę.

  2. Oglądaliśmy o wiele lepszy Anwil niż w ostatnich spotkaniach. „Trójkolorowi” byli bardziej skoncentrowani i wnieśli na parkiet sporą dawkę energii, czyli ważny element, którego ostatnio brakowało. Nasi zawodnicy wykazywali wielką chęć do gry.

  3. Bardzo cieszy poprawa gry w obronie. Nie była to idealna defensywa, bo cały czas zdarzały się straszliwe błędy, ale naprawdę było lepiej. Staraliśmy się bardzo aktywnie reagować na poczynania rywali i to przynosiło efekty.

  4. W ataku też zobaczyliśmy lepszą wersję Anwilu. Mam na myśli przede wszystkim grę zespołową. Nie brakowało indywidualnych poczynań, ale tym razem piłka przechodziła przez większą ilość rąk podczas naszych akcji. Oby tak dalej!

  5. Taka gra spowodowała, że przejęliśmy ten mecz i wyszliśmy nawet na +17. Byliśmy po prostu lepszym ZESPOŁEM.

  6. W końcówce przez chwilę „zapachniało Treflem”, bo nasza gra trochę się rozluźniła, a Pau trafiło kilka rzutów. Nie dopuściliśmy jednak do powtórzenia dramatu, bo zarówno sztab szkoleniowy, jak i sami zawodnicy, odpowiednio reagowali.

  7. Tym razem Tony Wroten rozpoczął spotkanie na ławce rezerwowych. To podobno pokłosie ostrych rozmów przeprowadzonych po ostatnich porażkach. Amerykaninowi to nie zrobiło jednak żadnej różnicy, a może nawet podziałało motywująco. Wszedł do gry i po prostu błyszczał. Próbował kilku naprawdę niesamowitych podań, takich w swoim stylu, ale frustrował się, gdy te akcje były marnowane przez kolegów. Dlatego postanowił „wziąć sprawy w swoje ręce” i odważniej atakować kosz. A trzeba przyznać, że te wjazdy wychodziły Wrotenowi znakomicie. Nawet gdy wydawało się, że sytuacja jest ciężka, to nasz as potrafił znaleźć odpowiednie rozwiązanie. Był za szybki i za sprytny dla obrońców Pau. Zdobył 23 punkty na świetnej skuteczności 9/11 z gry, a do tego dołożył jeszcze 4 asysty.


  8. Miejsce Wrotena w pierwszej piątce zajął Chris Dowe i też rozegrał naprawdę udane zawody. Był bardzo aktywny, potrafił odpowiednio naciskać w obronie i wnosił sporo energii do naszej gry. W drugiej kwarcie trafił dwie trójki z rzędu, które pozwoliły nam uzyskać bezpieczną przewagę. Klasowy mecz Dowe’a, a cyferki to potwierdzają – 10 punktów, 7 asyst, 3 zbiórki3 przechwyty.

  9. Ostatnio cieszyłem się, że Szymon Szewczyk wrócił do gry, a mecz z francuską ekipą tylko potwierdził znaczenie kapitana w naszej ekipie. Weteran nie jest typem „skoczka”, ale potrafił bardzo twardo walczyć pod koszem. Cały czas ma też świetnie ułożoną rękę i zaskoczył nawet zaskoczyć dynamicznym wjazdem na kosz.

  10. Anwil zagrał znacznie lepiej, ale Milan Milovanović, to cały czas Milan Milovanović. Nie ma co się zagłębiać w grę tego podkoszowego. Jego współczynnik +/- wyniósł aż -18 i niech to będzie najlepszy komentarz. Dla porównania, z Szewczykiem na parkiecie byliśmy na +24. Serb nie jest obecnie nawet cieniem środkowego, jakiego potrzebują „Rottweilery”…

  11. Podobny problem ma również Krzysztof Sulima. Gdy podpisywał z nami kontrakt, to przede wszystkim liczyłem na jego waleczność. Tymczasem „Żubr” w ogóle nie jest widoczny na parkiecie. Tak samo było w starciu z Francuzami. Spędził na parkiecie 9,5 minuty, co jakiś czas gdzieś tam przebiegał, ale nie jestem w stanie wymienić pozytywnych aspektów płynących z jego gry.

  12. W ekipie Pau-Lacq-Orthez najbardziej zaimponował mi duet obrońców Tyrus McGee (22 pkt i 4 as) i Ronald Moore (10 pkt i 8 as). Amerykanie są bardzo szybcy, dobrze grają na koźle i dysponują świetnym rzutem. Sprawili nam sporo problemów.

  13. Cheikh Mbodj jest bardzo dobrze znany w naszej lidze, a teraz przypomniał o sobie polskim kibicom. Senegalczyk był bardzo pewnym punktem strefy podkoszowej Pau. Groźny nie tylko pod samą obręczą, ale potrafił również zaskoczyć naszych spóźnionych obrońców na półdystansie. Dorobek Mbodja to 13 punktów8 zbiórek.

  14. Odnieśliśmy pierwsze zwycięstwo w Lidze Mistrzów i to bardzo cieszy. Do wymarzonego awansu z grupy jeszcze jednak daleka droga. Mamy naprawdę trudnych rywali i osiągnięcie tego celu będzie zapewne bardzo trudne…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *