Mistrzostwo Polski zdobyte w zeszłym sezonie to wydarzenie, którego nigdy nie zapomnimy. Z ówczesnego składu w barwach Anwilu pozostali jednak tylko Kamil Łączyński,Josip Sobin, Szymon Szewczyk oraz Jarosław Zyskowski. Postanowiłem „rzucić okiem”, jak potoczyły się losy pozostałych graczy ze złotej ekipy.
Trefl Sopot na własnym terenie, nigdy nie był, w moim odczuciu, łatwym rywalem. Stoczyliśmy tam wiele ciężkich meczów. Tym razem jednak było inaczej. Anwil był drużyną zdecydowanie lepszą. Tego obrazu nawet nie przysłoni czwarta kwarta, o której lepiej zapomnieć. Ostatecznie „Rottweilery” zwyciężyły 82:92.
W 2010 roku na Mistrzostwach Świata do lat 17 nasza reprezentacja sprawiła wielką niespodziankę. Biało-czerwoni szli przez turniej jak burza. Zatrzymali się dopiero w finale, gdzie lepsza okazała się ekipa USA, na której czele stał Bradley Beal. Wicemistrzostwo Świata i tak było jednak dla nas ogromnym sukcesem. W reprezentacji Polski u boku takich graczy jak Przemysław Karnowski czy Mateusz Ponitka występował jeszcze m.in. Michał Michalak. Dzisiaj ten obrońca związał się z Anwilem na najbliższy sezon.
Zaczęła się kanonada… transferowa! Wczoraj nasz klub poinformował o podpisaniu kontraktu z Jakubem Parzeński, a dzisiaj dołączył do nas kolejny koszykarz. Nowym zawodnikiem Anwilu został Nikola Marković.
FOTO: Andrzej Romański / plk.plNikola Marković
Serb na początku swojej kariery grał w swojej ojczyźnie oraz na greckich parkietach. W 2016 roku trafił jednak do Trefla Sopot i od tego czasu nie opuszcza polskiej ligi. Dlatego nie jest żadnym „kotem w worku” tylko wszyscy dobrze wiemy, czego można się po nim spodziewać.
W dniu dzisiejszym został oficjalnie ogłoszony kolejny ruch transferowy, który ma związek z kadrą naszego zespołu. Niestety, poznaliśmy następnego gracza, który w Anwilu już nie zagra. Co gorsze, jest to kolejny zawodnik z polskim paszportem.
Paweł Leończyk postanowił związać swoją przyszłość z Treflem Sopot.
Kolejna porażka Anwilu… Tym razem w Sopocie lepszy okazał się Trefl. To nasza druga porażka z rzędu. W tym sezonie taka sytuacja jeszcze nie miała miejsca. Biorąc pod uwagę cztery ostatnie mecze, to mamy bilans 1-3. Wygraliśmy tylko fartownie po horrorze w Lublinie. Nie da się ukryć, że Anwilowcy znaleźli się w dołku.
Kubeł zimnej głowy wylany na głowę. Zderzenie przy dużej prędkości z przeszkodą. Te uczucia chyba najlepiej obrazują to, co czułem po pierwszym minutach konfrontacji z Treflem Sopot. Anwilowcy weszli w to spotkanie wręcz koszmarnie. Wyglądali, jakby dopiero uczyli grać się w koszykówkę lub urządzili sobie wcześniejsze, mocno zakrapiane, świętowanie Nowego Roku. Nie poznawałem naszej drużyny. Byliśmy straszliwie nieporadni. Szczególnie atak wyglądał niczym z jakiegoś „kiczowatego” filmu komediowego.
Goście mogli wycisnąć z tego fragmentu znacznie więcej. Ostatecznie potrafili osiągnąć przewagę 6:20, co nie brzmi optymistycznie, ale naprawdę mogło być jeszcze gorzej. Na szczęście mecze koszykówki nie kończą się po pierwszej kwarcie i później było już lepiej.
FOTO: ddwloclawek.pl /Daniel WiśniewskiIvan Almeida – prawdziwy as Anwilu
Jak na razie Anwil radzi sobie bardzo dobrze w ligowych zmaganiach. Pierwsze miejsce w tabeli z bilansem 9-1 to powód do dumy, Szkoda tylko tej porażki w Zgorzelcu, bo mecz był już praktycznie wygrany. Nie można jednak płakać „nad rozlanym mlekiem” i trzeba skupić się na kolejnych wyzwaniach. A najbliższa przyszłość wygląda dość ciężko. Do zakończenia pierwszej rundy nie będziemy mieli już słabych rywali. Bez wątpienia szykują się ciężkie mecze Anwilu.