Kolejny miesiąc za nami. Co najważniejsze, w listopadzie Anwil nie zasmakował gorzkiego smaku porażki. Dlatego w miłym nastroju mogę wybrać MVP minionego miesiąca.
Tym razem postanowiłem wybrać gracza, który nie błyszczał statystycznie, ale bez wątpienia miał spory wpływ na grę zespołu. Najbardziej wartościowym graczem w listopadzie mianuję naszego weterana – Szymona Szewczyka.
Aż czterech koszykarzy Anwilu znalazło uznanie w oczach selekcjonerów swoich reprezentacji. W związku z tym trwające właśnie okienko reprezentacyjne spędzą poza Włocławkiem. Uważam, że jest to prawdziwy powód do dumy. To tylko dowodzi, że świetna forma Anwilu w obecnym sezonie nie przeszła bez echa. Jak wygląda sytuacja poszczególnych naszych kadrowiczów?
Kolejny mecz i kolejne zwycięstwo. Tym razem jednak bez pogromu i bez przekroczenia „setki”. W koszykówce nie zawsze jest pięknie i kolorowo. Warto jednak pamiętać, że najważniejszy jest końcowy efekt.
Nikt nie miał chyba wątpliwości, że spotkanie ze Stalą Ostrów Wlkp. będzie jednym z najtrudniejszych, jakie w obecnym sezonie do tej pory rozegraliśmy. Do Włocławka przyjeżdżał przecież brązowy medalista zeszłego sezonu, który w swoim składzie ma kombinacje ciekawych nazwisk.
FOTO: Natalia Seklecka / ddwloclawek.plRichardson vs. Almeida
Czas na najbardziej osobisty i zarazem sentymentalny wpis na tym blogu. Ostatnio przeglądałem swoją małą kolekcję koszykarskich pamiątek oraz wszelkie materiały związane z jubileuszem 25 lat w ekstraklasie. To tchnęło mnie do przypomnienia sobie swojego pierwszego meczu obejrzanego na żywo.
Było to już dość dawno temu. Dokładnie mówiąc 20 października 1999 roku. Moje przywitanie z koszykówką na żywo miało miejsce podczas kolejnej potyczki w ramach Pucharu Koracia.
Kolejny ciekawy mecz za nami, czyli Anwil po raz kolejny zaprezentował skuteczny atak, przekroczył „setkę” i odniósł zwycięstwo. Tak w dużym skrócie można opisać ostatnie, wyjazdowe spotkanie z Asseco Gdynia.
FOTO: Andrzej Romański / www.plk.plSzymon Szewczyk – czołowy gracz Anwilu w starciu z Asseco
Okazałe zwycięstwo (89:109) bardzo cieszy i chciałbym zwrócić uwagę na kilka aspektów. Pierwsza kwarta to była istna strzelanina. Dawno nie widziałem takiej aktywności ofensywnej w wykonaniu obydwu zespołów na parkietach PLK. To była istna strzelanina w Gdyni. Ciężko było nadążyć za wydarzeniami na parkiecie. Nie było czasu, aby spokojnie przeanalizować w głowie poprzednią akcję, bo już dwie kolejne kończyły się punktami. Tę strzelaninę, niczym rewolwerowców z dzikiego zachodu, lepiej wytrzymał Anwil i po 10 minutach gry prowadziliśmy 28:35. Mnóstwo punktów jak na naszą ligę. Intensywność, której ze świecą szukać. Niektórzy wyśmiewają defensywę, ale moim zdaniem nie było z tym tak źle. Bardziej należy docenić skuteczność drużyn.
Każdy sympatyk koszykówki przywykł już do tego, że Anwil ma niesamowicie szeroki wachlarz zagrań w ofensywie. Nasza ekipa jest groźna zarówno na obwodzie jak i pod koszem. Na dodatek prawdziwą wizytówką stał się szybki atak, dzięki któremu zdobywamy mnóstwo punktów. W obecnych rozgrywkach już dwukrotnie przełamaliśmy barierę „setki”. Najpierw pokonaliśmy Czarnych 114:80, a później rozgromiliśmy Legię 107:66.
W każdym zakątku koszykarskiego świata przekroczenie bariery 100 punktów to wydarzenie obok którego nie przechodzi się obojętnie. Anwil zaserwował nam już dwa takie wydarzenia na starcie sezonu. Wynik budzący podziw.
O meczu z Legią Warszawa można napisać, że się odbył, a Anwil zagrał na naprawdę wysokim poziomie. To bardziej przypominało leniwy sparing niż poważne, ligowe zmagania. Między zespołami nie było nawet przepaści. To była totalna różnica klas.
FOTO: Natalia Seklecka / ddwloclawek.pl
Spotkanie rozpoczęło się od szybkiego 11:0 dla naszego zespołu i już wtedy było wiadomo, kto odniesie zwycięstwo. Pytanie tylko – jak wysokie? Ostatecznie zakończyło się na wyniku 107:66, czyli +41. Pogrom? Deklasacja? W moim odczuciu nawet te słowa nie oddają w pełni sytuacji na parkiecie.
Pierwszy miesiąc ligowych zmagań dobiegł końca. Wiele portali pokusiło się o różnego rodzaju podsumowania i ja również podążyłem za tym trendem. Postanowiłem każdego miesiąca przyznawać tytuł MVP oraz wyróżnić dwóch zawodników. Zastosuję również punktację w stylu: MVP – 10 pkt, II miejsce – 5 pkt oraz III miejsce – 1 pkt. Na koniec sezonu pozwoli to stworzyć taki mały ranking graczy Anwilu.
Kogo wybieram w pierwszym miesiącu? Nie było łatwo, ale mój ostateczny typ to Ivan Almeida.
FOTO: Natalia Seklecka / ddwloclawek.plIvan Almedia jak zawsze efektowny
Halloween charakteryzuje się atmosferą strachu. Koszykarze Anwilu postanowili dołączyć do obchodów tego święta i podczas meczu ze Startem Lublin przyprawili sporą część kibiców o gęsią skórkę. Okazało się jednak, że było to tylko 10 minut strachu w Halloween.
Życzyłem sobie, aby Anwil wręcz rozgromił Czarnych Słupsk. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy, bo koszykarze spełnili moje życzenie.
Goście byli tylko mizernym tłem dla Anwilowców. Po prostu nie istnieli już od pierwszych sekund i tak naprawdę to nie zaistnieli nawet przez chwilę. Nasza ekipa pokazała mega ofensywny basket, który dostarczył aż 114 punktów! Właśnie taki Anwil w tym sezonie chcę oglądać!
FOTO: Natalia Seklecka / ddwloclawek.plIvan Almedia jak zawsze efektowny