W ramach kolejnego meczu Ligi Mistrzów do Mistrza Polski zawitał Mistrz Francji. Przed spotkaniem drużyny legitymowały się takim samym bilansem w tych rozgrywkach, ale w moich oczach to ekipa Le Mans była faworytem. W lidze francuskiej wprawdzie nie błyszczą (bilans 5-5), ale to cały czas mocna ekipa.
Anwil rozegrał jednak bardzo dobre spotkanie i odniósł zwycięstwo. Nie było łatwo, ale byliśmy lepsi i spotkanie zakończyło się rezultatem 76:64.
W Anwilu doszło do kolejnej zmiany kadrowej. Tym razem ubyło nam zawodnika, bo Rafał Komenda przestał być graczem naszego klubu. Kontrakt został rozwiązany za porozumieniem stron. Trochę zaskoczenie, bo od kilku lat ten młody Polak gdzieś tam sobie cały czas siedział na końcu naszej ławki. Z logicznego punktu widzenia ten ruch wydaje się jednak całkowicie przemyślany.
Z całym szacunkiem, ale w obecnych rozgrywkach Rosa Radom nie powinna dla nas stanowić większego zagrożenia. Nawet na własnym terenie. Zespół ten w ostatnich latach należał do ścisłej czołówki PLK, ale letnie transfery pokazały, że przestało być tam tak kolorowo. Między naszymi drużynami (na „papierze”) jest naprawdę spora różnica.
Po meczu ze Spójnią obiecałem sobie jednak przyhamować z nadmiernym optymizmem. Jeszcze sporo wody w Wiśle upłynie, zanim znowu uwierzę, że jesteśmy w stanie bezproblemowo „przejeżdżać się” po słabszych rywalach. Na niekorzyść działał również fakt logistyczny, bo do Radomia przybyliśmy prosto z tureckiej Bandirmy. To oznaczało, że mieliśmy naprawdę mało czasu na regenerację oraz odpowiednie przygotowanie.
Ostatecznie wygraliśmy w Radomiu 68:81, ale nie obyło się bez problemów.
W lidze tureckiej Banvit B.K. nie zachwyca. Podopieczni Ahmeta Gurgena zamykają tabelę z bilansem 0-5. W Lidze Mistrzów radzą sobie jednak lepiej i przekonał się o tym nasz Anwil. Przegraliśmy wyjazdowe spotkanie w Bandirmie 75:68. Turecki zespół nas jednak nie zdominował. Mieliśmy dużą szansę, ale ta wymknęła z naszych rąk.
Anwil miał problem na pozycji rozgrywającego i to nie była żadna tajemnica. Trener Igor Milicić przyznał to nawet otwarcie na konferencji prasowej po meczu ze Spójnią. Wiadomo, że Kamil Łączyński cały czas boryka się ze sporymi problemami zdrowotnymi i będzie musiał w końcu zrobić sobie przerwę od koszykówki. Vladimir Mihailović jest rzucającym obrońcą, ale według założenia miał dość znacznie odciążyć „Łączkę” na rozegraniu. Niestety, Czarnogórca już jakiś czas temu wykluczyła kontuzja i na jego powrót jeszcze trochę musimy poczekać. W składzie jest jeszcze Igor Wadowski, którego szanuję, ale raczej nie jest w stanie utrzymać gry na wysokim poziomie.
Jak widać, sytuacja była nieciekawa. Na szczęście pożar został już ugaszony, bo nowym zawodnikiem naszego klubu został Aaron Broussard.
Po dwóch porażkach z rzędu przyszedł czas na zwycięstwo. Graliśmy na wyjeździe z AZS Koszalin i odnieśliśmy pewną wygraną, ale bez fajerwerków. „Akademicy” prezentowali się bardzo słabo i wynik nawet przez chwilę nie był zagrożony, ale Anwil wcale nie zaprezentował wybitnej koszykówki. Ostatecznie zakończyło się na 76:91.
Zastanawiałem się jak, po blamażu ze Spójnią, nasza drużyna zaprezentuje się podczas kolejnego spotkania w ramach Ligi Mistrzów. Rywal był ze zdecydowanie wyższej półki, bo do Włocławka przybyła ekipa UCAM Murcia. Hiszpańska drużyna jako jedyna w naszej grupie nie miała porażki na koncie. Anwil miał ochotę sprawić niespodziankę i zmienić tę sytuację. Tak się jednak nie stało i Murcia cały czas jest niepokonana. Goście zdecydowanie zwyciężyli 68:87.
Nie tak to miało wyglądać… Mecz ze Spójnią Stargard miał być dla Anwilu spacerkiem zwieńczonym pokaźnym zwycięstwem. Własna hala i beniaminek po drugiej stronie tylko utwierdzały w tym przekonaniu. Nasi koszykarze zaprezentowali nam jednak zbyt wiele wręcz cyrkowych zagrań (w negatywnym znaczeniu…), a przy walecznych gościach, to wystarczyło. Spójnia sensacyjnie wygrała we Włocławku 80:81.
Wzorem zeszłego sezonu, podczas obecnych rozgrywek również będę dokonywał comiesięcznego wyboru MVP naszej drużyny. Zasady pozostają bez zmian. Wyznaczam trzech zawodników. Najlepszy gracz danego miesiąca zgarnia 10 pkt, drugi 5 pkt, a trzeci 1 pkt. Na koniec rozgrywek wszystko zostanie zsumowane i wyłonię MVP całego sezonu. Przypomnę, że przed rokiem ten tytuł zgarnąłIvan Almeida. Jak będzie tym razem? Skład mamy bardzo wyrównany, więc podejrzewam, że walka o to miano będzie niezwykle wyrównana. Pamiętajcie również, że nie patrzę tylko na cyferki, ale przede wszystkim na subiektywne odczucia.
W październiku Anwil rozegrał aż 8 spotkań. Bilans wyniósł 4-4. Mogło być lepiej, ale mogło być również gorzej, więc nie ma co marudzić. Kilka nazwisk, w tym czasie, bardzo jasno rozbłysło. Z tego całego towarzystwa „ukoronowałem” oczywiście tylko jednego zawodnika. Pierwszy tytuł MVP miesiąca w nowym sezonie otrzymuje Josip Sobin.
Słaby początek spotkania nie wpłynął na końcowy wynik. Możemy być z tego niezwykle zadowoleni, bo Anwil naprawdę źle rozpoczął wyjazdowe spotkanie z Riesen Ludwigsburg. Mimo to wiara w zwycięstwo nie uciekła i krok po kroku dążyliśmy do celu. Ostatecznie przypieczętowaliśmy swoją wygraną w ostatnich minutach, a po końcowej syrenie tablica wskazała wynik 85:93.