Sezon 2024/2025 za nami, więc w ramach podsumowania postanowiłem wystawić każdemu zawodnikowi naszego Anwilu indywidualną ocenę za zakończone rozgrywki. Przyjąłem skalę szkolną ze wszystkimi plusami oraz minusami. Wiadomo, że różni gracze odgrywali różne role w zespole, więc nie jest to próba mierzenia wpływu każdego z nich na wynik drużyny. Bardziej oceniam to, na ile dany zawodnik spełnił oczekiwania – zarówno te przedsezonowe, jak i te, które pojawiły się w trakcie rozgrywek.
To oczywiście w pełni subiektywna ocena – jeśli ktoś ma inne zdanie, z chęcią je poznam. Jestem bardzo ciekawy, jakie oceny Wy wystawilibyście naszym „Rottweilerom” za miniony sezon.

#0 DJ Funderburk

Podpisanie kontraktu z Funderburkiem przyjąłem ze sporym optymizmem. „Na papierze” wyglądał na bardzo ciekawego i uniwersalnego podkoszowego. W rzeczywistości wypadł nawet jeszcze lepiej. Bez wątpienia był naszym czołowym zawodnikiem. DJ był ofensywną maszyną z imponującym wachlarzem zagrań. Rzuty z półdystansu, wjazdy na kosz, wsady czy trójki – to wszystko oferował Funderburk. Warto podkreślić, że notował fantastyczne 46,3% skuteczności z dystansu oraz 64,1% z bliższej odległości. Niezwykle pewna ręka, więc nic dziwnego, że notował średnio 13,8 punktów. W tych trzech kategoriach należał do ścisłej czołówki w naszych szeregach. Jak na wysokiego gracza często czarował świetną grą na koźle. To sprawiało, że często wymuszał faule – rywale mieli ogromny problem z zatrzymaniem tak silnego, a przy tym świetnie wyszkolonego technicznie zawodnika.
Z minusów wymieniłbym przede wszystkim momentami niewystarczające zaangażowanie w obronie. Czasami zbyt szybko odpuszczał. Miał też tendencje do łapania sporej liczby fauli i zawsze trzeba było kontrolować ilość przewinień przy jego nazwisku, aby nie stracić wsparcia naszego ofensywnego filaru. W ataku Funderburk był w stanie rozmontować obronę każdego rywala, wiec pomimo tych malutkich minusów, ocena gry Amerykanina może być tylko pozytywna.
NAJLEPSZY MOMENT
DJ rozegrał w naszych barwach wiele świetnych spotkań. Nie pękał w starciach z najsilniejszymi rywalami. W przegranym meczu z Treflem (sezon zasadniczy) ciągnął grę Anwilu i zanotował 30 punktów (rekord) oraz 10 zbiórek. We Wrocławiu też jako jeden z nielicznych „Rottweilerów” stanął na wysokości zadania i rzucił 27 punktów. Najbardziej zapadł mi w pamięci jednak występ Funderburka w Sopocie. Mieliśmy wówczas swoje problemy, ale pokazaliśmy charakter, a DJ jest bez wątpienia jednym z głównych ojców tego sukcesu. W obliczu kłopotów z graczami obwodowymi trener Selcuk Ernak powierzył w kilku akcjach wyprowadzanie piłki właśnie Funderburkowi i efekt był piorunujący. Kręcił rywalami aż miło, a to jak ograł Mikołaja Witlińskiego jest już akcją ikoniczną. Spotkanie zakończył z dorobkiem 21 punktów i 6 zbiórek.
OCENA: 5
#1 Justin Turner

Nie ma wątpliwości, że Amerykanin odgrywał ważną rolę w rotacji Anwilu. Znaczną większość meczów rozpoczynał na ławce rezerwowych, ale i tak przeciętnie więcej czasu na parkiecie spędzało tylko dwóch „Rottweilerów” – Michalak i Petrasek. Turner nie czarował efektowną koszykówką, ale dawał solidne wsparcie na pozycjach obwodowych. Gdy sytuacja tego wymagała, potrafił nawet prowadzić grę, choć z reguły jego głównym zadaniem było zdobywanie punktów. Indywidualnymi akcjami często przełamywał defensywę rywali – z dobrym skutkiem, bo w PLK notował średnio 11,2 punktu, a w rozgrywkach FIBA Europe Cup jeszcze więcej – 12,1 punktu, co było najlepszym wynikiem wśród naszych zawodników.
Turner to zawodnik jeszcze relatywnie młody i niestety, momentami zdarzały mu się wahania formy. Największą skazą na jego wizerunku pozostaje jednak najważniejsza część sezonu, czyli faza Play-Off. Nie wytrzymał presji tego etapu. Problemy pojawiły się już w Toruniu, a w serii z Legią było wręcz dramatycznie. Podczas dwóch pierwszych meczów we Włocławku wyraźnie brakowało większego wsparcia ze strony Turnera. W sezonie zasadniczym jego najdłuższa seria meczów z jednocyfrową zdobyczą punktową wynosiła dwa. W PO urosła do pięciu. Patrząc tylko na rywalizację z Legią, Turner zdobywał średnio zaledwie 4,7 punktu, trafiając z gry na skuteczności 6/25, czyli 24%. W trzech meczach nie trafił ani jednej trójki (łącznie 0/9)! Dla porównania – w całym sezonie zasadniczym miał tylko dwa występy bez celnego rzutu zza łuku. Odpowiednią werwę odzyskał dopiero w meczach o brąz, gdy presja znacząco opadła.
Boli ten występ Turnera w najważniejszych meczach, bo w przekroju całego sezonu pokazywał, że potrafi zaoferować naprawdę sporo, a jego gra momentami po prostu cieszyła oko. Bywały mecze, gdy niemal w pojedynkę ciągnął ofensywę całego zespołu.
NAJLEPSZY MOMENT
Amerykanin zaliczył kilka naprawdę dobrych popisów strzeleckich. Ja najbardziej zapamiętałem jego występ przeciwko Legii w ramach 23. kolejki. Anwil co prawda przegrał to spotkanie we własnej hali, ale Turner zaprezentował się bardzo dobrze pod względem indywidualnym – zdobył 24 punkty, trafiając 7/7 za dwa.
OCENA: 4-
#2 PJ Pipes

Pipes zasilił nasze szeregi na początku lutego i trzeba ten transfer traktować jako ruch wyjątkowy – wynikający z konkretnych okoliczności. Ze względów zdrowotnych mieliśmy problemy z zawodnikami obwodowymi, ale trener Selcuk Ernak cały czas liczył na swoje pierwotne wybory i wierzył, że pozostaje tylko czekać. W klubowej kasie znalazły się dodatkowe środki, więc postanowiono znaleźć zawodnika na przeczekanie, który później zostanie swego rodzaju kołem ratunkowym w przypadku kolejnych kontuzji. Dlatego też nie szukano gracza, który miałby zaburzyć dotychczasową hierarchię w zespole. Takim sposobem postawiono na Amerykanina.
Cóż można napisać na temat samego PJa? Już w czasach jego gry dla Legii nie byłem przekonany do jego stylu. Dla mnie to typ zawodnika, który najlepiej czuje się z piłką w rękach i chętnie oddaje rzuty. W tym szaleństwie jest może jakaś metoda, ale uważam, że pasująca bardziej do słabszych zespołów niż tych poukładanych z ligowej czołówki. Tak właśnie wyglądała gra Pipesa w koszulce Anwilu. Miał kilka momentów, w których rozbujał naszą ofensywę, ale w ogólnym rozrachunku zdecydowanie nie błyszczał. Nic dziwnego, że wielokrotnie zabrakło dla niego miejsca w kadrze meczowej ze względu na limit graczy zagranicznych. Osobiście uważam, że „Rottweilery” zyskałyby więcej, gdyby w tamtym czasie sprowadzono zawodnika nastawionego bardziej na kreowanie gry niż rzucanie. Rozumiem jednak, że to był trudny okres na rynku transferowym.
NAJLEPSZY MOMENT
Pipes rozegrał może ze 3-4 mecze warte zapamiętania. Na pierwsze miejsce zdecydowanie wysuwa się jego debiut w PLK przeciwko Czarnym Słupsk. To było trudne spotkanie, które wygraliśmy dopiero po dogrywce 92:86. Do tego zwycięstwa poprowadził nas właśnie Pipes. Amerykanin dostał piłkę w swoje ręce i mógł spokojnie grać swoją koszykówkę. Szczególnie, że tego dnia „czuł kosz” i ostatecznie ustrzelił aż 26 punktów, a do tego dołożył 4 asysty. Tym spektakularnym występem pobił rekord strzelecki wśród wszystkich naszych zawodników debiutujących w trakcie rozgrywek.
OCENA: 2
#6 Luke Nelson

Widziałem w Brytyjczyku mocnego kandydata na lidera zespołu. Trener Selcuk Ernak miał zapewne podobnie i dlatego cały czas wierzył w niego… i czekał… i czekał…
Cierpliwość podobno popłaca, ale chyba nie w tym przypadku. Nelsona przez sporą część sezonu trapiły problemy zdrowotne i rozegrał zaledwie 60% możliwych spotkań. Co gorsza, często, gdy wracał do gry po kolejnej przerwie, wyglądał na zardzewiałego i potrzebował czasu, by odbudować formę. Przez to zaliczył kilka występów, o których lepiej zapomnieć.
Trzeba przyznać – zdrowy i w pełni zaangażowany Nelson potrafił robić różnicę. Nie miał problemów z braniem na siebie trudnych rzutów ani z posyłaniem do kolegów świetnych, nieszablonowych podań. Szkoda tylko, że tych dobrych momentów było jak na lekarstwo. O problemach zdrowotnych już wspominałem, ale mam też spore zastrzeżenia co do odpowiedniego zaangażowania. Czasami miałem wrażenie, że Nelson wychodził na plac boju bez właściwego nastawienia i koncentracji. Momentami wyglądał jak ktoś, kto przechodził obok meczu. Takiego podejścia we Włocławku nigdy nie będziemy tolerować.
Może jestem w błędzie i Nelson zawsze dawał z siebie wszystko, ale zdecydowanie nie sprawiał takiego wrażenia. Myślałem nawet, żeby delikatnie podnieść jego końcową ocenę, ale ostatni mecz sezonu był dla mnie jasnym sygnałem. Mogliśmy zdobyć medal, a Brytyjczyk zanotował skuteczność 2/12 z gry. Jego „niedolot” z linii rzutów wolnych sprawił, że większość fanów na trybunach skryła twarz w dłoniach.
NAJLEPSZY MOMENT
Jak już wspomniałem, Nelson miał kilka momentów, w których potrafił czarować. Najbardziej zapamiętałem występ Brytyjczyka w Toruniu jeszcze podczas sezonu regularnego. Długo nie mógł złapać rytmu i przez trzy kwarty zanotował 1/6 z gry. Po przerwie nastąpiło jednak odrodzenie i ustrzelił już 4/7 z gry, a podczas dogrywki był bezbłędny trafiając 3/3 zza łuku. Anwil wygrał to trudne spotkanie 97:89, a Nelson zakończył zawody z dorobkiem 22 punktów i 6 asyst.
OCENA: 2
#7 Krzysztof Sulima

„Żubr” to sympatyczny facet – chyba nikt temu nie zaprzeczy. Zawsze, gdy pojawia się na parkiecie, daje z siebie wszystko. Czasami jednak sama ambicja to za mało. Zwłaszcza że Sulima nie miał w tym sezonie zbyt wielu okazji, by pokazać pełnię swoich możliwości. Średnio grał zaledwie 6 minut na mecz, notując w tym czasie 1,7 punktu i 1,4 zbiórki.
„Suli” to weteran, ale statystycznie były to najsłabsze rozgrywki w jego karierze. W Anwilu pełnił rolę głębokiego rezerwowego. Za walkę i zaangażowanie zawsze będzie miał u mnie ogromny szacunek. Zdarzało się jednak, że irytował niepotrzebnymi faulami, przez które rywale często zdobywali punkty z akcji 2+1. Z drugiej strony – trudno wejść w rytm, mając tak ograniczony czas na boisku.
NAJLEPSZY MOMENT
Nie było ich zbyt wiele… Najlepiej zapamiętałem jego występ na początku sezonu w Słupsku. Sulima wszedł wtedy z ławki i wniósł na parkiet sporo potrzebnej twardości. Anwil wygrał 104:86, a „Żubr” w 10,5 minuty zdobył 6 punktów i zebrał 5 piłek.
OCENA: 1+
#8 Emmanuel Akot

Trener Selcuk Ernak potrzebował w rotacji uniwersalnego skrzydłowego, który wniesie solidną defensywę. Akot wyglądał na idealnego kandydata – dlatego turecki szkoleniowiec mocno zabiegał o jego angaż. Negocjacje nie należały do łatwych, ale ostatecznie urodzony w Kanadzie zawodnik odesłał podpisaną umowę.
Niestety już na etapie przygotowań miał problemy zdrowotne. Został jednak zgłoszony do rozgrywek i wystąpił podczas inauguracyjnego meczu w Zielonej Górze. Anwil wygrał 97:70, a Akot przez 7 minut zapisał na swoim koncie 2 punkty (1/1 z gry), 1 zbiórkę, 1 asystę, 1 blok i 1 stratę.
No i to by było na tyle…
Zaraz po tym spotkaniu zdrowie znów dało o sobie znać – umowę rozwiązano. Szkoda, bo mógł być bardzo przydatny i miał zadatki na ulubieńca trybun. Za te 7 minut obecności na parkiecie liga zarobiła na nas jakieś 30 tys. zł. To daje około 4285,71 zł za minutę. Niezły biznes 😉 .
NAJLEPSZY MOMENT
W drugiej kwarcie świetnie wykorzystał podanie Michalaka, a później rewelacyjnie zablokował Kołodzieja. Tych akcji nigdy nie zapomnimy! Nie no, żartuję 😉 . ZZa parę lat pewnie nawet nie będziemy pamiętać, że Akot kiedykolwiek przywdział koszulkę Anwilu. Chociaż… pozostaje jedynym zawodnikiem w składzie, który zakończył sezon ze 100% skutecznością z gry 😉 .
OCENA: 1
#9 Kamil Łączyński

Bez owijania w bawełnę – Pan Kapitan ma za sobą świetny sezon! W mojej opinii to jeden z najlepszych w całej jego karierze. Wszyscy dobrze wiemy, że gra Anwilu z Łączyńskim na parkiecie wygląda po prostu lepiej – nie inaczej było i tym razem.
„Łączka” to fenomenalny kreator gry. Prawdziwy Marszałek, który swoją walecznością zagrzewa kolegów do walki. W minionym sezonie dołożył do tego coś jeszcze – bardziej zdecydowaną grę w ataku. Odważniej brał na siebie odpowiedzialność rzutową i częściej atakował obręcz. Co ważne – nie robił tego na siłę, ale wtedy, gdy drużyna najbardziej tego potrzebowała.
Bez wątpienia weteran Łączyński był prawdziwym diamentem w rotacji Anwilu. Miał pełnić rolę rezerwowego, a przez nasze problemy kadrowe często dźwigał cały zespół na swoich barkach – i znów wywiązał się z tego zadania znakomicie.
Szkoda tylko, że ten świetny sezon został przerwany w najważniejszym momencie przez kontuzję.
Jeszcze większa szkoda, że Pan Kapitan nie będzie kontynuował kariery we Włocławku. Podpisał kontrakt z Arką Gdynia… Trochę czasu już minęło, ale wciąż ciężko mi pogodzić się z tą nową rzeczywistością.
NAJLEPSZY MOMENT
„Łączka” rozegrał w tym sezonie kilka wielkich spotkań. W Nowy Rok poprowadził nas do zwycięstwa z Kingiem Szczecin – zanotował wtedy 20 punktów, 7 asyst, 5 przechwytów i 4 zbiórki. Jeszcze większe wrażenie zrobił na mnie w meczu z Legią. Anwil wygrał po dogrywce na trudnym terenie 94:86, a Łączyński zapisał na swoim koncie 17 punktów, 11 asyst i 7 zbiórek.
OCENA: 5
#11 Bartosz Łazarski

Kolejny ważny krok do przodu tego nastolatka w profesjonalnej koszykówce. Przez sporą część sezonu był traktowany przez trenera Selcuka Ernaka jako element rotacji, a nie junior, który gra tylko „ogony”. Wiadomo, że z czasem, gdy stawka rosła, jego rola malała, ale i tak powinien być zadowolony.
Łazarski momentami dostawał naprawdę solidne minuty i nie pozwolił, aby stres nim zawładnął. Ma cały czas mnóstwo pracy do wykonania, ale krok po kroku idzie w dobrym kierunku. Najważniejsze, że gra bardzo odważnie, co nie jest łatwe dla młodych zawodników.
W minionym sezonie nie zrobił niczego spektakularnego, ale postawił kolejny, bardzo ważny fundament swojej kariery. Warto wspomnieć, że został dostrzeżony za granicą i wystąpił w prestiżowym turnieju Euroligi dla młodych talentów. Łazarski wystąpił tam w 4 meczach, i notował 6,2 punktu, 2,8 zbiórki oraz 1,2 asysty.
Oby tak dalej!
NAJLEPSZY MOMENT
Łazarski rozegrał ponad 19 minut w meczach przeciwko Startowi Lublin oraz Zastalowi Zielona Góra. Nieźle. Najlepiej wypadł jednak w początkowej fazie FIBA Europe Cup. W pierwszej kolejce rozgromiliśmy BC Dnipro aż 114:71, a Łazarski wjechał na parkiet bez tremy – przez 19 minut zdobył 9 punktów oraz dołożył 6 asyst i 2 zbiórki.
OCENA: 4
#14 Ryan Taylor

Trudno jednoznacznie ocenić Taylora. Obserwowałem Amerykanina przez cały sezon i wciąż nie wiem, co o nim myśleć. Wiem, że wielu fanów bardzo narzekało na jego grę, ale nie mogę podzielić tej opinii. Przynajmniej nie całkowicie.
Już po podpisaniu kontraktu podejrzewałem, że Taylor będzie zawodnikiem cichym, nienarzucającym się, ale takim, który potrafi użądlić. Miewał mecze, w których był kompletnie niewidoczny, a nagle brał na siebie trudne rzuty – i trafiał. Pisząc „trudne”, mam na myśli naprawdę trudne – po jakichś obrotach, przez ręce obrońców, z dziwnych pozycji. Czasami miałem wręcz wrażenie, że Taylor sam sobie podnosi poprzeczkę, podejmując takie wyzwania.
Problem w tym, że takich przebłysków było mniej, niż się spodziewałem. Kilka razy aż się prosiło, żeby wsparł drużynę ofensywnie, ale on pozostawał uśpiony. Taylor był nieprzewidywalny – nigdy nie było wiadomo, kiedy nagle wystrzeli.
NAJLEPSZY MOMENT
Listopad był jego zdecydowanie najlepszym okresem. W krótkim odstępie rozegrał dwa świetne mecze. Najpierw bardzo pomógł w wygranej z Treflem – zdobył 19 punktów i 7 zbiórek. Zaledwie tydzień później, w derbowym starciu z Polskim Cukrem Toruń, wziął grę na swoje barki i zapisał na koncie 24 punkty, 4 zbiórki oraz 3 przechwyty. Do tego dołożył bardzo solidną defensywę.
OCENA: 3
#18 Luke Petrasek

Czwarty sezon Petraska w koszulce Anwilu dobiegł końca. Mam wrażenie, że reprezentant Polski przez te wszystkie lata utrzymywał bardzo zbliżony poziom – solidny i przewidywalny. Jego statystyki sezon po sezonie były niemal identyczne, a i styl gry pozostał niezmienny. W ostatnim roku ponownie dostarczył to, co już doskonale znamy, choć oddawał nieco mniej rzutów niż wcześniej.
Jak zwykle – bez gwiazdorstwa, za to z dużą dawką solidności. W swoim typowym stylu trafiał trójki, a dobre podania zamieniał na efektowne wsady. Równie typowe były dla niego momenty zbyt miękkiej gry czy znikanie w ważnych konfrontacjach. Taki już jest Petrasek – zawodnik ze swoimi wyraźnymi zaletami i wadami. Dla mnie jednak tych pierwszych było zdecydowanie więcej. Przez cały sezon był pewnym punktem drużyny – jako jedyny zawodnik zaczął każdy mecz w pierwszej piątce. Choć nie zawsze było idealnie, to jednak przez cały sezon gwarantował określony poziom koszykarskiej jakości.
Na zakończenie warto wspomnieć, że po czterech latach żegna się z Anwilem. Przenosi swój talent do ligi hiszpańskiej, a ja czuję z tego powodu spory smutek…
NAJLEPSZY MOMENT
Petrasek miał w tym sezonie kilka naprawdę solidnych występów – rzucił 23 punkty Legii, 20 przeciwko Kingowi i świetnie zaprezentował się w serii z Polskim Cukrem Toruń. To właśnie jeden z meczów Play-Off chciałbym wyróżnić. W spotkaniu, które zapewniło nam awans do półfinału, Petrasek był jednym z liderów Anwilu – zdobył 20 punktów, dołożył 6 zbiórek i aż 6 przechwytów. To był jego dzień!
OCENA: 4+
#19 Ronald Jackson Jr.

Błyskawiczne zastępstwo za kontuzjowanego Akota – cieszyło mnie, że klub działa tak zdecydowanie. Jackson miał pełnić podobną rolę jak jego poprzednik, ale niestety, rzeczywistość okazała się inna. Początek był jeszcze dość optymistyczny, ale później… było tylko gorzej.
Mam wrażenie, że przez większość spotkań Amerykanin po prostu „istniał” na parkiecie – był obecny, ale nie wpływał znacząco na grę. Wnosił niewiele, nie potrafił odnaleźć się w zespole i odstawał pod względem fizycznym. Średnie statystyki? Zaledwie 3,2 punktu i 2,8 zbiórki na mecz. Jak na zagranicznego gracza – zdecydowanie poniżej oczekiwań. Szczerze mówiąc, byłem zaskoczony, że klub tak długo dawał mu szansę.
NAJLEPSZY MOMENT
Tutaj wybór jest wyjątkowo prosty – przez kilka miesięcy Jackson miał tylko jeden moment godny zapamiętania. Krótko po przyjeździe do Włocławka graliśmy na trudnym terenie w Ostrowie Wielkopolskim. Mecz był niezwykle wyrównany, a Jackson trafił dwie bardzo ważne trójki. To były jego jedyne celne rzuty w tym spotkaniu, ale miały ogromne znaczenie. Jak już wspomniałem – początek był obiecujący, ale potem nastąpił ostry zjazd…
OCENA: 1
#21 Nick Ongenda

Lononga Mangwangi Nickolas Ongendangenda był dla mnie wielką niewiadomą. Obawiałem się, że okaże się zbyt „surowy” i niedoświadczony, by odnaleźć się w europejskiej koszykówce. Po sezonie muszę jednak przyznać – nie było tak źle. Miał swoje problemy, ale potrafił też wnieść sporo pozytywów.
Zacznę od plusów. Nasz środkowy robił wrażenie wzrostem, zasięgiem ramion i skocznością. Gdy czekał w „pomalowanym”, rywale dwa razy się zastanawiali, zanim weszli pod kosz – zawsze mogli nadziać się na potężny blok. Ongenda notował średnio 1,3 bloku na mecz, co było drugim wynikiem w całej PLK (tuż za Gordonem ze Spójni – 1,4). W ataku nie był wirtuozem – czasami próbował rzutów z półdystansu, ale głównie kończył podania nad obręcz. Właśnie z tych wsadów i bloków zapamiętam go najbardziej. Kilka z nich było naprawdę efektownych – aż łapałem się za głowę.
Imponował też podejściem – walczył do końca. Czasem nawet za bardzo, przez co zdarzało mu się popełniać niepotrzebne faule. Widać też było ograniczony repertuar zagrań. Polegał głównie na swoich warunkach fizycznych, a siłowo nie zawsze potrafił się przebić – stąd przeciętna gra na tablicach. Problemem były też rzuty wolne – 56% skuteczności nie wygląda najlepiej.
To jednak wciąż młody zawodnik, który pierwszy raz zagrał w Europie. Zdecydowanie ma nad czym pracować, ale jeśli poprawi kilka elementów, zbierze więcej doświadczenia, to może jeszcze zrobić ciekawą karierę.
NAJLEPSZY MOMENT
Ongenda zapisał się w pamięci głównie pojedynczymi akcjami, ale rozegrał też kilka solidnych spotkań. Co ciekawe – mam wrażenie, że lepiej prezentował się w FIBA Europe Cup niż w naszych rodzimych rozgrywkach. Wyróżnił się m.in. w meczach z BC Dnipro (18 pkt, 9 zb, 3 prz) oraz dwumeczu ze Spirou Charleroi (najpierw: 10 pkt, 11 zb, 3 as, 3 prz; potem: 17 pkt, 6 zb, 4 prz). Ja jednak stawiam na występ w PLK – przeciwko Dzikom Warszawa zanotował 10 punktów, 5 zbiórek, 5 przechwytów i 4 bloki.
OCENA: 3+
#23 Michał Michalak

Michalak to już uznana marka na parkietach PLK. Czy w minionym sezonie czymś specjalnym zaskoczył albo rozczarował? Raczej nie. Jego główną rolą było zdobywanie punktów – i z tego zadania wywiązywał się solidnie. Był naszym najlepszym strzelcem ze średnią 14,7 punktu na mecz.
Czasami przejmował też obowiązki rozgrywającego, ale osobiście wolę, gdy koncentruje się na byciu snajperem – wtedy jest najbardziej efektywny. W Michalaku cenię przede wszystkim to, że w każdej chwili może się „włączyć” i odmienić losy meczu. Potrafi wziąć ciężar gry na siebie, trafić ważną trójkę albo odważnie wjechać pod kosz. Przez cały sezon był bardzo pewnym i istotnym ogniwem zespołu.
Zdecydowanie miał więcej udanych występów niż słabszych, choć zdarzały się momenty, kiedy brakowało tej jego iskry. Czasami zbyt mocno wcielał się w rolę lidera ofensywy i podejmował ryzykowne decyzje. A jedna sytuacja szczególnie zapadła mi w pamięć – dwa niecelne rzuty wolne w końcówce półfinału Pucharu Polski z Kingiem Szczecin. To bolało…
NAJLEPSZY MOMENT
Jest z czego wybierać. Trójka na zwycięstwo w Szczecinie czy trzy kluczowe trafienia z dystansu w Lublinie – to były pokazy jego strzeleckiego kunsztu. W meczu, który dał nam awans do półfinału, zanotował 25 punktów, 9 zbiórek i 3 asysty. W Sopocie rzucił aż 29 punktów, dokładając 3 zbiórki i 3 asysty. A w starciu z Dzikami w Warszawie – 26 punktów, 6 zbiórek i 5 asyst. Trudno wybrać jeden, konkretny moment – było ich po prostu zbyt wiele.
OCENA: 5-
#31 Deane Williams

Zawodnik, który jako ostatni dołączył do naszego zespołu. Brytyjczyk zastąpił rozczarowującego Jacksona – i praktycznie od samego początku zrobił różnicę. Żałowałem tylko, że trafił do nas tak późno.
Williams wnosił mnóstwo energii. Potrafił poderwać kibiców i drużynę efektownym wsadem, a kiedy miał okazję – chętnie rzucał też z dystansu. Właśnie takiego zawodnika potrzebowaliśmy!
Trzeba jednak przyznać, że nie pełnił w zespole kluczowej roli. Od początku był wprowadzany jako uzupełnienie składu i w pełni zaakceptował tę funkcję. Nie forsował gry, tylko konsekwentnie realizował założenia trenera. Mam wrażenie, że nie zobaczyliśmy pełni jego potencjału – zabrakło czasu i przestrzeni, by mógł rozwinąć skrzydła. Choć miał kilka dobrych momentów, jestem przekonany, że stać go na więcej. Chciałbym zobaczyć Williamsa w pełnym sezonie, z większą odpowiedzialnością na barkach. To zawodnik, który spokojnie mógłby być wartością dodaną w pierwszej piątce każdego zespołu polskiej ligi.
NAJLEPSZY MOMENT
W przypadku Brytyjczyka chciałbym wyróżnić konkretną akcję. W starciu z Legią Warszawa wykonał dwa efektowne wsady w odstępie zaledwie kilku sekund. Uwielbiam taką koszykarską energię!
OCENA: 3
#34 Karol Gruszecki

Weteran, który miał pełnić rolę wsparcia z ławki – i rzeczywiście tak było. Gruszecki był jedynie uzupełnieniem rotacji trenera Selcuka Ernaka. Nie dostawał zbyt wielu minut, a pod względem statystycznym zaliczył najsłabszy sezon w swojej karierze na parkietach PLK. Średnio spędzał na boisku 11 minut, zdobywając w tym czasie 3,3 punktu oraz 1,5 zbiórki.
Jego głównym zadaniem były rzuty z dystansu. Na początku sezonu wyglądało to jeszcze przyzwoicie, ale później forma strzelecka wyraźnie spadła. Trudno się dziwić – gdy zawodnik długo siedzi na ławce, a potem ma wejść i od razu punktować, to łatwiej o rzuty obok obręczy, niż seryjne dziurawienie siatki.
Gruszecki się starał, ale niestety jego wpływ na grę był ograniczony. W tej roli nie miał wielu okazji, by realnie pomóc drużynie.
NAJLEPSZY MOMENT
W FIBA Europe Cup trafił pięć trójek w meczu z BC Dnipro, ale na mnie większe wrażenie zrobił jego występ w Lublinie. Spędził na parkiecie niemal 30 minut (rekord sezonu), zdobył 15 punktów i dołożył 4 zbiórki.
OCENA: 2-
PS. Kilka minut w sezonie 2024/2025 rozegrał też Antoni Ślufiński, ale to było za mało, żebym mógł sensownie ocenić tego młodego gracza.