Zwycięstwo w cieniu kontuzji

Anwil Włocławek cały czas jest w grze o Puchar Polski. W ćwierćfinałowym starciu pokonaliśmy Asseco Gdynia 87:73. Wynik tego spotkania zszedł jednak na dalszy plan.

Szymon SzewczykFOTO: Andrzej Romański / plk.pl

Trener Igor Milicić potraktował to spotkanie dość treningowo. Już pierwsza piątka była bardzo eksperymentalna. Można powiedzieć, że wszystko jednak wypaliło, bo byliśmy po prostu lepszym zespołem. Przez całe spotkanie rozdawaliśmy karty i odnieśliśmy pewne zwycięstwo.

Świetnie wychodziła gra pod koszem. Josip Sobin momentami rozstawiał rywali niczym młodszych kolegów ze szkoły. Bardzo dobrze wykorzystywał swoją siłę fizyczną i technikę. Dawno nie widziałem Chorwata w takiej formie. Nic dziwnego, że został wybrany MVP tego spotkania. Zanotował 15 punktów oraz 6 zbiórek. Podziw budzi skuteczność – 7/7 z gry.

Milicić dość długo kombinował również z grą bez typowego rozgrywającego. Wtedy najczęściej za przeprowadzanie piłki odpowiedzialny był Ivan Almeida. „El Condor” ogólnie troszkę sobie polatał podczas tego spotkania. Zarówno efektownie, jak i efektywnie. Zanotował 18 punktów7 zbiórek. Gdy zabierał się za rozprowadzanie akcji Asseco próbowało wywęszyć swoją szansę. Almeida musiał zmagać się z naprawdę ostrym pressingiem przeciwników. Słowo „ostrym” jest tutaj kluczowe. Podopieczni trenera Przemysława Frasunkiewicza często przekraczali przepisy, aby zatrzymać naszego asa. Kabowerdeńczyk był momentami mocno obijany. Podziwiam Ivana za jego spokój. Ja w kilku z tych sytuacji na pewno bym nie wytrzymał i posłał kilka niecenzuralnych słów lub chociaż rzucił groźne spojrzenie.

To wszystko nie ma jednak większego znaczenia. Główne wydarzenie tego spotkania miało miejsce pod koniec trzeciej kwarty. Wówczas w ferworze walki faulowany był Szymon Szewczyk. Weteran upadł niefartownie i doznał kontuzji. Cała sytuacja okazała się bardzo poważna. Upadek jak upadek. Wydawało się, że podczas meczu koszykówki wiele takich się zdarza. Tak właśnie myślałem. Zrozumiałem, że coś jest nie tak, gdy usłyszałem krzyk bólu Szymona. W hali zapanowała cisza i pojawiły się służby medyczne. Długo opatrywano Szewczyka i ostatecznie został zniesiony na noszach.

Nie pamiętam, która kontuzja aż tak mnie ruszyła. Po tym wydarzeniu mecz nie miał dla mnie już żadnego znaczenia. Poważny uraz podczas niepoważnego turnieju. Pech. Po prostu pech. Sytuacja jakich wiele w każdym meczu. Niestety, tym razem zakończyła się wręcz tragicznie.

Szewczyk to twardziel. Niestety sporo lat na karku już ma, więc mam nadzieje, że to wydarzenie nie załamie jego kariery.

Anwil w tej sytuacji stracił gracza z polskiej rotacji. Przy obecnych przepisach to naprawdę duży cios. Rok temu w kluczowym momencie straciliśmy Michała Chylińskiego, a teraz kolejne tego typu zdarzenie. Szewczyk nie jest pierwszoplanową postacią, ale potrafił zaliczyć prawdziwe „wejście smoka” z ławki. Nie można również zapominać, że to prawdziwy dobry duch zespołu. Dzięki takim ludziom morale całego zespołu zawsze idzie w górę.

Ehhh… Jestem totalnie załamany. Mam nadzieję, że jakoś pozytywnie to wszystko się ułoży. Najbardziej boli, że taka poważna sytuacja miała miejsce w ferworze normalnej walki podczas jakiegoś dziwnego turnieju…

3 odpowiedzi do “Zwycięstwo w cieniu kontuzji”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *