Przełamanie na Cyprze

Po 35 dniach nareszcie przypomnieliśmy sobie, jak smakuje zwycięstwo. Anwil poleciał na daleki Cypr w ramach kolejnej potyczki FIBA Europe Cup i odniósł pewne zwycięstwo. Keravnos BC nie poradził sobie z „Rottweilerami”, ale trzeba przyznać, że gospodarze przez pewien czas stawiali zaciekły opór. Ostatecznie wygraliśmy jednak 65:78.

Malik Williams Anwil WłocławekFOTO: fiba.basketball

W pierwszej połowie nie mieliśmy łatwej przeprawy. Spotkanie nie powalało poziomem i było niezwykle wyrównane. Po dwóch kwartach remisowaliśmy 35:35. Można było mieć obawy o dalszy przebieg tej rywalizacji, ale na szczęście w trzeciej kwarcie Anwil wrzucił wyższy bieg. Ta część zdecydowanie ustawił losy dalszej rywalizacji. Keranvos przyjął cios, po którym zadrżeli i nie potrafili już nawiązać wyrównanej walki. Momentami sprawiali wrażenie wręcz zagubionych. Gospodarze mieli ogromne problemy z przełamaniem naszych szyków defensywnych. Grali chaotycznie i bez większego pomysłu. Z kolei Anwil złapał odpowiedni rytm ofensywny. Konstruowaliśmy swoje akcje ze spokojem i dość łatwo otwieraliśmy dogodne pozycje rzutowe. Trzecią kwartę wygraliśmy aż 12:27 i było pozamiatane. W ostatniej odsłonie trzymaliśmy rękę na pulsie oraz utrzymaliśmy nerwy na wodzy. To wystarczyło.

Nie ukrywam, że cieszy mnie to zwycięstwo. Szczególnie że ostatnio wygrywanie nie należy do naszych standardów, a drużynę trapi mnóstwo problemów oraz wątpliwości. Na Cyprze nie było już z nami Josha Bostica. Kontrakt z Amerykaninem został rozwiązany, ale szybko znalazł nowego pracodawcę. Bostic trafił do CSM Oradei, czyli grupowego rywala „Rottweilerów” w FIBA Europe Cup. Ciekawa historia, ale najważniejsze, że ta umowa szybko zeszła z listy płac włocławskiego klubu. Z Keravnos BC nie grał też Lee Moore ze względu na kontuzję. Te braki kadrowe spowodował, że ta wygrana jest jeszcze cenniejsza.

Nie zmieniam jednak swojego ogólnego zdania. Z dnia na dzień nie wyleczyliśmy wszystkich problemów i nie weszliśmy na ścieżkę zwycięzców. Ta jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale na pewno jest czymś przyjemnym i miłą odmianą od ciągłego przegrywania. Może to brutalne, ale Keravnos BC odstawał poziomem od naszej ekipy. Anwil nie rozegrał jakiegoś fenomenalnego spotkania. Ten pojedynek nie jest dobrym „papierkiem lakmusowym”. Otrzymaliśmy jednak mały powód do uśmiechu, a to jest niezwykle ważne w tych ciężkich czasach.

Mamy swoje problemy kadrowe, ale do gry po kontuzji wrócił Kamil Łączyński i to jest kolejny powód do radości. Szybko mogliśmy zauważyć, jak obecność kapitana wpływa na grę „Rottweilerów”. To są rzeczy, których żadne cyferki nie pokażą. Chociaż pod względem statystycznym „Łączka” też wypadł bardzo solidnie, bo zanotował 13 punktów, 7 asyst oraz 4 zbiórki. Niestety miał też 6 strat, ale myślę, że po takiej przerwie to nie powinno alarmować.

Rolę prawdziwego jokera w talii trenera Przemysława Frasunkiewicza odegrał Marcin Woroniecki. „Cinek” spędził na parkiecie niecałe 18 minut i zdążył w tym czasie zaprezentować swoje ponadprzeciętne umiejętności strzeleckie. Włocławianin miał spore parcie na punktowanie i czuł spory luz w ataku. Chwilami włączał u siebie taki „tryb zabójcy” i niczym wytrawny snajper raził rywali swoimi trójkami. Woroniecki był niezwykle pewny w ofensywie i zapisał na swoim koncie 14 punktów. Oczywiście nie zabrakło błędów w grze tego młodego chłopaka, ale myślę, że większość wynikała z braku doświadczenia. Czas powinien działać na jego korzyść. Najważniejsze, że otworzył się pod kątem strzeleckim. Warto zaznaczyć, że z „Cinkiem” na parkiecie Anwil był +27. To najwyższy wskaźnik +/- w całej naszej ekipie.

Na Cyprze nie tylko doszło do przełamania „Rottweilerów”. Malik Williams również wykonał ważny krok w swojej karierze. Amerykański środkowy zdobył pierwsze punkty w barwach Anwilu! Wyszedł w pierwszej piątce i zapisał przy swoim nazwisku 6 punktów oraz 4 zbiórki. Dodatkowo Nikos Stylianou może zapamiętać naszego centra na długo, bo został zatrzymany przez niego całkiem efektownym blokiem. Fajnie, że Williams w końcu wniósł coś pozytywnego do gry naszego zespołu, ale dla mnie to ciągle za mało do zmiany zdania na jego temat. Nie mam jednak nic przeciwko, aby zagrał podobnie z mocniejszym rywalem. Wówczas z chęcią zrewiduję swoje poglądy 😉 .

Na zakończenie jedna kwestia, która mnie zmartwiła. Może i błahostka, ale ja jestem przewrażliwiony na tym punkcie. Zanotowaliśmy jedynie 5/11 z linii rzutów wolnych. Niezależnie od poziomu przeciwnika, czy wyniku, to nie jestem usatysfakcjonowany takim rezultatem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *