Porażka na pożegnanie Ligi Mistrzów

Niestety nie udało się powtórzyć wyczynu z Włocławka. W swoim ostatnim meczu Ligi Mistrzów przegraliśmy na wyjeździe z Le Mans. Było blisko, ale zawaliliśmy końcówkę czwartej kwarty i gospodarze doprowadzili do dogrywki, a tam zabrakło nam sił oraz determinacji. Anwil walczył, ale uległ we Francji 88:79.

Broussard Le Mans - AnwilFOTO: championsleague.basketball

  1. Mecz był niezwykle wyrównany. Zarówno jedna, jak i druga drużyna była w stanie przycisnąć i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Tak się jednak nie stało i przez cztery kwarty oglądaliśmy pojedynek „łeb w łeb”.
  2. Le Mans nie wyglądała jak drużyna, która gra o awans do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. U Mistrza Francji brakowało swego rodzaju zaciętości i miewali problemy z naszą defensywą, która funkcjonowała naprawdę przyzwoicie.
  3. W końcówce czwartej kwarty to Anwil był bliżej zwycięstwa. Szczerze mówiąc, to myślałem, że mamy już to spotkanie „w kieszeni”. Kolejny raz w tym sezonie zepsuliśmy jednak końcówkę w koncertowy sposób. Mam wrażenie, że nawet najwięksi fantaści mieliby problem z wymyśleniem scenariusza ostatnich minut w naszym wykonaniu. Fantaści albo komedianci.
  4. Warto spojrzeć na sekwencję ostatnich akcji. Dzięki trochę szalonym, ale skutecznym akcjom Michalaka wyszliśmy na +4, a na zegarze pozostawała niecała minuta do końcowej syreny. Sytuacja wydawała się bardzo komfortowa, ale nie dla Anwilu. Eito zdołał zaaplikować nam dwie niesamowite trójki, a Simon zanotował tylko 2/4 z linii. Rzuty Francuza było ciężko obronić, bo to było szaleństwo w najczystszej postaci, ale gdyby Amerykanin miał, chociaż troszkę pewniejszą rękę, to wracalibyśmy do domu „z tarczą”. Tak się jednak nie stało i potrzebna była dogrywka.
  5. Dogrywka to był pierwszy fragment tego meczu, gdy między zespołami była zauważalna wyraźna różnica. Le Mans nas zjadło i nie ma tutaj czego analizować. Anwil nie miał już sił i odpowiedniej determinacji, aby jeszcze nawiązać wyrównaną walką z gospodarzami. Dogrywkę przegraliśmy aż 12:3.
  6. Wspomniany Antoine Eito był bez wątpienia jednym z bohaterów tego spotkania. Nie chodzi tylko o te magiczne trójki z końcówki czwartej kwarty. Francuski rozgrywający okazał się niezwykle sprytnym i uniwersalnym graczem. Zanotował na swoim koncie 15 punktów, 7 zbiórek6 asyst. Miał niesamowity wpływ na grę Le Mans. Jego współczynnik +/- wyniósł aż +19.
  7. Sporo krzywdy wyrządzili nam również pozostali obrońcy Le Mans. Valentin Bigote (23 pkt, 6 zb i 4 as) i Michael Thompson (14 pkt i 6 as) obudzili swoje talenty strzeleckie. Gospodarze często starali się rozrzucać naszą defensywę, aby odnaleźć kogoś ze wspomnianej trójki na obwodzie.
  8. Anwil zanotował 15 strat. Bywało więcej, ale bywało też mniej. Najgorsze jednak, że znaczna większość była autorstwa tylko dwóch graczy. Kamil ŁączyńskiMichał Michalak zrzucili się po równo na 10 strat.
  9. Michał Michalak (17 pkt i 4 zb) zagrał w swoim stylu. Nieprzemyślane zagrania mieszał z cudownymi. Mało brakowało, a zostałby naszym bohaterem. Trafił kilka naprawdę trudnych i odważnych rzutów. Mimo tych strat zaliczam jego występ na plus. Chyba ze względu na tę odwagę, która miała pokrycie w skuteczności (przyzwoite 6/9 z gry).
  10. Prawdziwym liderem Anwilu był jednak Aaron Broussard. Amerykanin świetnie wszedł do gry z ławki i przez długi czas był niezbędny. Dawno nie widziałem tak pewnie rzucającego gracza w naszych barwach, który praktycznie sam sobie kreował pozycje. Broussard był zagrożeniem w każdej części parkietu. Świetnie potrafił wchodzić pod kosz czy pewnie rzucać z dystansu i półdystansu. Momentami w pojedynkę ciągnął naszą grę. Mecz zakończył z dorobkiem 24 punktów4 zbiórek.
  11. Josip Sobin zrobił swoje (13 pkt i 9 zb), ale miałem wrażenie, że gaśnie z każdą kolejną minutą. Wraz z upływającym czasem tracił skuteczność i instynkt. Nic dziwnego, bo w Le Mans nie brakuje mocnych podkoszowych. Ojj przydałoby się solidne wsparcie dla Chorwata.
  12. Jarosław Zyskowski ostatnio prezentuje niesamowitą formę, ale tym razem bardzo zawiódł. Wyglądał, jakby znowu zabrakło mu pewności w ataku. Te jego magiczne rzuty tym razem były chyba oddawane bez wiary w końcowy sukces. Zanotował 0/5 z gry. Brakowało trafień „Zyzia”.
  13. Chase Simon zdobył 9 punktów, czyli nie tak źle. Zawalił jednak te kluczowe wolne i oddał zbyt wiele nieprzygotowanych rzutów. Zabrakło spokoju w grze Amerykanina, a przecież to silny atut naszego „cichego zabójcy”. Oby w kolejnym meczu było lepiej!
  14. Vladimir Mihailović tym razem zanotował 0/4 z gry. W ostatnich pięciu spotkaniach jego łączna skuteczność z gry wynosi 4/30, co daje nam lekko ponad 13 % !!!! Dodam jeszcze, że w tym czasie rozdał zaledwie 3 asysty. Przypomnę, że to zawodnik, który miał być dla nas bardzo silnym wsparciem na pozycji rozgrywającego. Tymczasem mam wrażenie, że cały czas próbuje zgrywać bohatera oddając nieprzemyślane rzuty, zamiast pograć trochę dla zespołu. Moja cierpliwość do Czarnogórca jest już praktycznie wyczerpana…
  15. Nasz zespół w Le Mans kilka razy potrafił wypracować sobie dogodną pozycję, aby popsuć stosunkowo łatwe rzuty i to blisko kosza. Brylował w tym znowu Nikola Marković. Serb świetnie potrafi zakręcić obrońcami, ale ponownie zabrakło tego wykończenia. Tym razem zanotował zaledwie 3/9 z gry oraz 0/2 z wolnych.
  16. Ten mecz nic dla nas nie znaczył. Przechodzimy również przemiany kadrowe i nasz skład nie był kompletny. Powalczyliśmy jednak z mocnym Le Mans i za to należą się brawa. Wiadomo, że „apetyt rośnie w miarę jedzenia”, więc szacunek się należy, ale szkoda, że nie udało się dowieźć zwycięstwa do końca.
  17. Tym meczem zakończyliśmy swoje zmagania w Lidze Mistrzów. Ugraliśmy bilans 4-10, który pozwolił nam zająć przedostatnie miejsce w grupie. Na podsumowanie tej europejskiej kampanii jeszcze przyjdzie czas.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *