Pierwsza bitwa wygrana!

Play-Off to dla mnie emocje i walka. Prawdziwa wojna. Pierwszy mecz Anwilu ze Stalą Ostrów Wielkopolski idealnie wpasował się w tę wizję. Na szczęście to „Rottweilery” okazały się bardziej waleczne i wygraliśmy 89:84. Dzięki temu objęliśmy prowadzenie w serii 1:0.

Ivan AlmeidaFOTO: Natalia Seklecka / ddwloclawek.pl
Ivan Almeida

  1. Od samego początku w powietrzu było czuć emocje typowe dla Play-Off. Oba zespoły przystąpiły do tego starcia niezwykle skoncentrowane oraz z wielką ochotą do walki.
  2. Delikatna przewaga była po stronie Anwilu i wydawało się, że kontrolujemy wydarzenia na parkiecie. W trzeciej kwarcie jednak coś się zepsuło. Straciliśmy swój rytm, a kilka nieprzychylnych gwizdków sędziowskich spowodowało prawdziwą nerwówkę w naszych szeregach.
  3. Stal bardzo chętnie z tego skorzystała i wyszła na prowadzenie. Wtedy zrobiło się jeszcze bardziej nerwowo i emocjonująco.
  4. Gości pociągnął do tego Casper Ware. Koleś był niesamowity. Trafiał niezwykłe rzuty. Był zagrożeniem praktycznie w każdym miejscu na parkiecie. Momentami można było odnieść wrażenie, że Amerykanin toczy samotną walkę z Anwilem. Co więcej, była to walka skuteczna. Ware uzyskał w tym meczu 27 punktów, 6 zbiórek5 asyst.
  5. Ware był niesamowity, ale i tak został przyćmiony. Kto tego dokonał? Oczywiście Ivan Almeida. Kabowerdeńczyk miał niesamowitą chęć do gry. Ciężko znaleźć słowa, aby opisać to, co „El Condor” czasami wyprawiał. Włączył tryb lidera. W ważnych momentach bardzo chętnie chwytał piłkę i czarował. Drużynie nie przeszkadzało, aby Almeida odgrywał taką rolę. Wzniósł naszą grę na wyższy poziom. To właśnie „El Condor” wyciągnął dla nas ten mecz. Jego linijka statystyczna wygląda przepięknie: 29 punktów, 8 asyst4 przechwyty. Grał w stylu gwiazdy NBA – brał ciężar gry na swoje barki i niemal w pojedynkę potrafił coś wykombinować. Takiego Ivana potrzebujemy w tych PO! Lidera z prawdziwego zdarzenia.
  6. Stal ponownie nie „pchała” gry pod kosz. Znowu bardzo dużo rzucali z obwodu. Ciekawe jest to, że prawie w ogóle nie próbowali bombardować nas z rogów boiska, a powszechnie wiadomo, że to największy mankament naszej defensywy.
  7. Shawn King miał być kluczową postacią w tej serii, ale podczas pierwszego meczu był zupełnie niewidoczny. To kwestia tego, że Stal nie grała za dużo pod kosz? Czy może „Stalówka” nie grała pod kosz, bo King był niewidoczny? Podejrzewam, że kolejne mecze pozwolą nam znaleźć odpowiedź na to pytanie.
  8. Nasza defensywa też odegrała w tym sporą rolę. Anwilowcy byli niezwykle aktywni w obronie. Walczyliśmy i biegaliśmy. O to właśnie chodzi!
  9. Goście sporo bombardowali z dystansu, ale też niemal całą drużyną atakowali „deskę”. Musieliśmy ostro walczyć praktycznie o każdą zbiórkę. Na szczęście waleczności wśród naszych zawodników nie brakowało i przegraliśmy ten element zaledwie 34:35. Naprawdę znikoma różnica.
  10. Prawdziwym wojownikiem podkoszowym okazał się Jarosław Zyskowski. „Zyziu” może nie wybijał się dzisiaj na pierwszy plan, ale dołożył swoją „cegiełkę” do tego zwycięstwa. Rzucał się po każdą piłkę. Wyrwał dla nas kilka ważnych posiadań. Miał 6 zbiórek i był naszym najlepszym graczem pod tym względem.
  11. W pierwszej połowie prawdziwą klasę pokazał Walerij Lichodiej. Rosjanin grał tak, jak od niego oczekiwałem, gdy do nas przychodził. Potrafił wykorzystywać błędy obrońców czy kręcić nimi niczym karuzelą. W drugiej połowie był już praktycznie niewidoczny, ale taki występ i tak pozwala patrzeć z optymizmem w przyszłość. Lichodiej może być bardzo ważnym ogniwem w tej serii.
  12. Bardzo dobre momenty miał również Michał Ignerski (12 pkt i 5 zb). Nasz dinozaur kolejny raz okazał się bardzo przydatny, a biorąc pod uwagę obecną sytuację kadrową Anwilu, wręcz niezbędny. Walczył i potrafił trochę namieszać w naszym ataku.
  13. Po stronie gości szalał Ware, a oprócz niego dwucyfrową zdobycz punktową osiągnął jedynie Mike Scott (10 pkt, 7 as i 5 zb).
  14. Scott był jednak mniej produktywny niż Ware. Nie wychodziła też za bardzo wspólna gra tego duetu. Obaj amerykańscy obrońcy uwielbiają mieć piłkę w rękach i dlatego jeden gasł przy drugim. Na szczęście to nie nasz problem.
  15. Nawet sekundy nie zagrał Nemanja Jaramaz. Dziwna decyzja trenera Wojciecha Kamińskiego, bo przecież Serb potrafi grać dobrą koszykówkę.
  16. Kolejny raz słowa pochwały musi ode mnie otrzymać Michał Nowakowski. Nie wiem, co obecnie pije albo je „Misiek”, ale jest niesamowicie nakręcony. Tak było podczas ostatniego meczu sezonu regularnego i tak samo było dzisiaj. Nowakowski walczył na całego i nie odpuszczał nawet na moment.
  17. Prowadzimy w serii 1:0, ale gra się do trzech zwycięstw. To jest Play-Off i kolejne spotkanie może wyglądać już zupełnie inaczej. Dlaczego musimy być cały czas w pełni skoncentrowani i walczyć o każdą piłkę!

Jedna odpowiedź do “Pierwsza bitwa wygrana!”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *