Ofensywna Polpharma nie wystarczyła!

CO TO BYŁ ZA MECZ! Nowy Rok przywitał nas prawdziwymi grzmotami. W Hali Mistrzów nie brakowało głośnych huków, ale najważniejsze, że Anwil okazał się lepszy w tej wymianie ciosów. Polpharma Starogard Gdański zaskoczyła niezwykłą ofensywą i do wyłonienia zwycięzcy potrzebne były aż dwie dogrywki! To jednak nie wystarczyło na „Rottweilery” i mecz zakończył się kosmicznym wynikiem 122:115. Faktem stało się nasze ósme ligowe zwycięstwo z rzędu.

Vladimir Mihailović AnwilFOTO: anwil24.pl
Vladimir Mihailović

  1. Polpharma od samego początku zaczęła bardzo intensywnie. Ostro naciskali na Aarona Broussarda, a w ofensywie budowali niezwykle szybkie akcje. Momentami wręcz szalone, ale skuteczne. Nic dziwnego, że „Kociewskie Diabły” są drużyną, która zdobywa najwięcej punktów na mecz w obecnych rozgrywkach. W NBA z grania bardzo szybkich ataków słynął trener Mike D’Antoni, a Artur Gronek postanowił chyba przenieść podobny styl na polskie podwórko. Szkoleniowiec Polpharmy zaskoczyła, grając tak odważną koszykówkę przeciwko Mistrzom Polski i sprawił nam tym wiele problemów. Dlatego brawa dla Pana Gronka!
  2. Te szybkie akcje gości opierały się głównie na rzutach z dystansu. Niemiłosiernie bombardowali nas zza łuku! Polpharma w całym meczu miała aż 20/50 za trzy! Dla porównania Anwil miał tylko 7/31.
  3. Nie mogliśmy za bardzo znaleźć swojej skuteczności zza linii 6,75 metra. Dlatego staraliśmy się budować akcje bardzo zespołowo z wykorzystaniem przewag bliżej obręczy. To nas trzymało w tym meczu. Podczas drugiej kwarty wydawało się nawet, że możemy przejąć ten mecz. Polpharma jednak nie odpuszczała, a zrobiła nawet więcej.
  4. W trzeciej kwarcie nasza gra wyraźnie stanęła. Jakby zabrakło pomysłów. A Polpharma cały czas grała „swoje”. To były minuty, gdy miałem szczere obawy o końcowy wynik. Nasze ataki wyglądały bardzo słabo. Całe szczęście, że potrafiliśmy się zebrać w sobie i po wielkich emocjach ostatecznie wyszarpaliśmy zwycięstwo.
  5. Bardzo dobrze radziliśmy sobie „na deskach”. Wygraliśmy zbiórki aż 49:32. Dzielnie walczyliśmy blisko obręczy i wykorzystywaliśmy swoje przewagi. Ten czynnik znacznie przybliżył nas do zwycięstwa.
  6. Drugim elementem, który miał decydujący wpływ na naszą wygraną, były rzuty wolne. Nasza straszliwa bolączka z początku sezonu przeobraziła się w nasz wielki atut podczas tej strzelaniny. Często wymuszaliśmy faule i często stawaliśmy na linii, a tam czuliśmy się perfekcyjnie. Anwil w rzutach wolnych zanotował aż 37/42, czyli 88%. Ilość tych celnych trafień oraz skuteczność, to najlepsze wyniki w bieżącym sezonie PLK. Z kolei Polpharma zanotowała zaledwie 13/20 za jeden. Gdybyśmy zawalili te wolne, to podejrzewam, że nawet pierwsza dogrywka byłaby nierealna.
  7. Dała o sobie znać również dłuższa ławka Anwilu. Dzięki temu w decydujących momentach cały czas mogliśmy zachować w miarę niezłą świeżość. Polpharma miała z tym większy problem i pod koniec tej kanonady nie mieli już momentami sił na skuteczne granie.
  8. Dłuższa ławka i bardzo wyrównany skład pozwoliły nam również rozdzielać odpowiedzialność na kilku zawodników w różnych ciężkich momentach.
  9. W drugiej kwarcie świetnie błysnął Vladimir Mihailović. Był moment, gdy praktycznie w pojedynkę zbudował naszą przewagę. To był w ogóle bardzo dobry mecz Czarnogórca. Wrócił niedawno po długiej przerwie spowodowanej kontuzją, ale pogrywał bardzo pewnie. Zdobył 21 punktów i był naszym najlepszym strzelcem. Ja jednak cały czas będę się upierał, że Vlado to nie jest rozgrywający. Gdy nie gra cały czas z piłką, to jego efektywność jest większa.
  10. W trzeciej kwarcie, gdy nam strasznie nie szło, ciężar gry na swoje barki postanowił wziąć Szymon Szewczyk. „Szewcu” kilkoma udanymi zagraniami pobudził Anwil. W całym meczu spędził na parkiecie tylko 12,5 minuty, ale zdołał w tym czasie zdobyć 11 punktów. Taki weteran, który jest typem zadaniowca, to naprawdę prawdziwy skarb.
  11. Z kolei w czwartej kwarcie bardzo aktywny był Chase Simon. W dużej mierze dzięki jego grze zdołaliśmy zniwelować straty, a po celnych wolnych, w samej końcówce, doprowadzić do dogrywki. Amerykanin w ogóle przez cały mecz był wyróżniającą się postacią i rzucił rywalom 19 punktów.
  12. Z kolei w dodatkowym czasie gry, kilkoma świetnymi zagraniami, popisał się Mateusz Kostrzewski. „Kostek” bardzo dobrze odegrał swoją rolę i zakończył to spotkanie z dorobkiem 12 punktów5 asyst. Był naszym najlepszym podającym.
  13. O wyrównanym składzie Anwilu świadczy również fakt, że aż ośmiu graczy naszego zespołu zanotowało dwucyfrową zdobycz punktową. Wyłamali się z tego tylko Broussard (zatrzymał się na 8 „oczkach”) oraz Nikola Marković. Przypadek Amerykanina w ogóle mnie nie martwi, bo „swoje” zrobił, ale inaczej jest w sytuacji Serba. Mecz był bardzo długi i intensywny, a Marković spędził na parkiecie niecałe 12 minut. Miał stanowczo za mały wkład względem przedsezonowych oczekiwań co do jego osoby. Co gorsze, nie zdobył w tym czasie żadnego punktu. Coś tu wyraźnie nie gra. Może cały czas doskwiera mu uraz pleców albo przyczyna problemu leży zupełnie gdzie indziej. Nie wiem, jak jest naprawdę, ale liczę, że wszystko szybko się wykrystalizuje, bo Marković to naprawdę klasowy gracz, który może bardzo pomóc naszej drużynie.
  14. Na przestrzeni całego meczu świetnie radził sobie Josip Sobin. „Chorwacka pantera” znowu zawstydzała wszystkich swoją walecznością i poświęceniem. Był naszą główną siłą podkoszową, zarówno w zdobywaniu punktów, jak i walce na tablicach. Praktycznie w każdej akcji ostro walczył bez piłki o pozycję. Potrafił również zaskoczyć przeciwników wręcz tygrysim rzucaniem się po piłki. Sobin zakończył to spotkanie z double-double na poziomie 16 punktów11 zbiórek, a do tego dołożył 3 przechwyty. Klasa sama w sobie!
  15. Na brawa zasłużył również Jarosław Zyskowski. Tym razem „Zyziu” nie straszył za bardzo w ofensywie (12 pkt na skuteczności 3/11 z gry), ale zdecydowanie nadrobił walecznością. Szczególnie „na deskach”. Zyskowski polował na wszystkie piłki, które nie trafiły do kosza. Dzięki takiemu nastawieniu uzyskał 11 zbiórek i tym samym również osiągnął double-double. Najważniejsze jednak, że w jakiś cudowny sposób potrafił zgarniać piłki z atakowanej tablicy. Nie odpuszczał i zanotował aż 6 zbiórek w ataku (najwięcej na całym placu boju). Kilka razy dokonał tego w naprawdę ważnych momentach i te jego zbiórki na pewno miały wpływ na końcowy rezultat.
  16. Po stronie przeciwnej wręcz rewelacyjne spotkanie rozegrał Kacper Młynarski. Nasz były zawodnik miał niezwykle „gorące ręce”. Co otrzymał piłkę, to rzucał w stronę kosza. A trzeba zaznaczyć, że zdecydowanie miał „swój dzień” i większość z takich prób trafiał. Jego dorobek to 23 punkty8 zbiórek. Trafił aż 6 „trójek”. Na nasze szczęście, kilka razy chyba przesadził z wiarą we własny rzut i podjął wręcz niemożliwe próby. Z drugiej jednak strony, nie dziwię się,  bo Młynarski miał taki dzień, że nawet dmuchnięcie przez niego piłki w stronę obręczy było zagrożeniem.
  17. Szybkie ataki „Kociewskich Diabłów” świetnie napędzał Justin Bibbins. Ten filigranowy rozgrywający miał spore problemy z punktowaniem przy naszych zdecydowanie roślejszych obrońcach, ale i tak zrobił swoje. Dodatkowo dzięki swojej szybkości świetnie potrafił rozbijać defensywę Anwilu i oddawać piłkę do kolegów. Bibbins jest trzecim graczem z tego meczu, który zanotował double-double. W jego przypadku złożyło się na to 20 punktów11 asyst.
  18. Oprócz Młynarskiego, w ekipie gości było jeszcze jedno bardzo groźne żądło, a mianowicie Tre Bussey. Statystycznie Amerykanin wypadł jeszcze lepiej. Mordował nas tymi swoimi rzutami i myślę, że gdyby udało się Bussey’a wyfaulować, to byśmy spokojnie wygrali bez drugiej dogrywki. Tego jednak nie dokonaliśmy i Amerykanin ciągnął grę swojego zespołu niemal do końcowej syreny. W całym meczu rzucił nam aż 7 „trójek”, a jego ogólny dorobek to 33 punkty7 asyst.
  19. Oba zespoły zaserwowały nam prawdziwą kanonadę. Chyba nikt nie spodziewał się takiego rozpoczęcia 2019 roku. Wynik rodem z NBA. Polpharma zasłużyła na wielkie uznanie za swoją ofensywę. Oj długo nie zapomnimy tego spotkania. Łącznie padło aż 237 punktów! Rezultat wręcz dziejowy. W historii naszego klubu był tylko jeden pojedynek, gdy padło więcej punktów. Miało to miejsce w sezonie 1996/1997. Na własnym terenie pokonaliśmy Śląsk Wrocław 131:109. Wówczas nie była potrzebna nawet dogrywka, ale należy pamiętać, że koszykówka wyglądała kiedyś inaczej. Obrona często była traktowana jako mało potrzebny dodatek ;).
  20. To nie był łatwy mecz dla Anwilu. Polpharma strasznie zaskoczyła swoją ofensywą. Za to należą się wielkie brawa „Kociewskim Diabłom”. Nam nie szło za dobrze, a podczas trzeciej kwarty był nawet moment krytyczny. Pokonaliśmy jednak własne słabości, a co ważniejsze, pokonaliśmy również przeciwnika. Takie zwycięstwa są niezwykle ważne. Graliśmy z teoretycznie słabszym rywalem, który miał prawdziwy „dzień konia”. Tego typu starcia nigdy nie są przyjemne, ale końcowy rezultat obróciliśmy na swoją korzyść i tylko to się liczy! Określiłbym to jako jeden z syndromów naprawdę mocnych drużyn. To jest powód do radości, bo cały czas jesteśmy „na fali”!
  21. Na koniec pewien humorystyczny akcent. Michalak pędzi w kontrze i wpada na obrońcę Polpharmy. Rozlega się gwizdek. Sędziowie są skonsternowani i organizują małą naradę. Efekt? Odgwizdany faul ofensywny KOSTRZEWSKIEGO! Jak? Dlaczego? Czasami chyba lepiej pozostawić „sekrety PLK” bez głębokiej analizy ;).

3 odpowiedzi do “Ofensywna Polpharma nie wystarczyła!”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *