Piątek przyniósł nam kolejny transfer. Tym razem wzmocniona została nasza polska rotacja. Po czterech latach przerwy do Anwilu wrócił Mateusz Kostrzewski. Jeszcze niedawno starał się wyrwać nam z rąk złote medale, a teraz będzie zostawiał serce na parkiecie dla naszego klubu.
FOTO: plk.pl
Popularny „Kostek” pochodzi z Elbląga, ale na wody poważnej koszykówki wypłynął w Trójmieście. Pierwszą prawdziwą szansę gry otrzymał jednak w sezonie 2012/2013, gdy trafił do Czarnych Słupsk. W tej ekipie zaprezentował się przyzwoicie i nie przeszło to bez echa. Takim sposobem zainteresował się nim nasz Anwil i na kolejne rozgrywki Kostrzewski wylądował we Włocławku.
Pamiętam, że wtedy miałem mieszane uczucia odnośnie tego transferu. Nie byłem pewny czy Kostrzewski sprosta włocławskiej presji. Grał jednak lepiej, niż myślałem. Był solidnym punktem zespołu. Dostarczał drużynie 9,3 punktów średnio na mecz. Dla Anwilu to był dość chaotyczny sezon. Do Play-Off weszliśmy w bardzo okrojonym składzie i stoczyliśmy przegrany bój z Rosą Radom. Była to jednak bardzo heroiczna walka. Głównie z tego właśnie zapamiętam ówczesną ekipę Anwilu, której nierozłącznym elementem był Kostrzewski.
Dobra gra w naszym klubie okazała się dla „Kostka” przepustką do kolejnego kroku w karierze. Sięgnął po niego Turów Zgorzelec, który wtedy należał do bardzo ścisłej czołówki naszej ligi. Cały sezon 2014/2015 stracił jednak z powodu kontuzji. Obawiałem się, że takie przykre wydarzenie może znacznie zahamować rozwój tego koszykarza. Nic bardziej mylnego! Gdy wrócił do gry na kolejne rozgrywki, to cały czas prezentował się bardzo solidnie, a może nawet lepiej niż kiedykolwiek.
Jego kariera w Zgorzelcu dobiegła końca podczas zeszłego sezonu. Turów nie był skłonny do realizacji przelewów i zdenerwowany Kostrzewski postanowił zmienić otoczenie na Stal Ostrów Wielkopolski.
Uważam, że ta decyzja wpłynęła na niego bardzo pozytywnie. Nie chodzi tylko o powiększenie kolekcji medalowej. Przede wszystkim chodzi o przeskok, jaki nastąpił w jego grze. Statystyki tego nie oddają, ale ja odnoszę wrażenie, że grając w koszulce Stali, wskoczył na trochę wyższy poziom. Stał się bardziej pewny i regularny. W serii finałowej napsuł nam trochę krwi. Po kilku meczach mój ojciec mówił: „ale ten Kostrzewski gra, fajnie jakby przyszedł do Anwilu”. No to życzenie się spełniło.
Jedna odpowiedź do “„Kostek” znowu z nami”