Koncertowy rewanż z Turowem

Nie wiem, czy nasi koszykarze tak bardzo chcieli zrewanżować się za porażkę w pierwszej rundzie, czy może natchnął ich ostatni transfer. Fakt jest taki, że Anwil po prostu rozegrał koncertowy rewanż z Turowem.

Nasz zespół już od pierwszego gwizdka był bardzo skupiony i zdeterminowany. Intensywność zarówno w obronie, jak i ataku budziła podziw. Znowu w grze Anwilu widoczny był ten błysk, który w ostatnich spotkaniach wyglądał na lekko wyblakły.

Ivan AlmeidaFOTO: anwil24.pl
Ivan Almeida w jednej ze swoich efektownych akcji

Dzięki takiej grze to właśnie Anwil był stroną dominującą. Świetnie potrafiliśmy przyspieszyć grę w odpowiednich momentach i nie odpuszczaliśmy w obronie. Drużynie przyjezdnych nie można jednak zarzucić braku ambicji i woly walki. Mimo że przewaga optymalna była niemal cały czas zdecydowanie po stronie Anwilu, to Turów i tak długo utrzymywał się w grze. Wiele piłek adresowanych pod kosz trafiało do celu. Szczególnie brylowali tutaj Kacper Borowski (17 pkt i 4 zb) oraz Brad Waldow (10 pkt i 11 zb). Amerykanin skutecznie wykorzystywał swoje gabaryty i był pewnym utrapieniem dla naszych podkoszowych, a polski skrzydłowy rozegrał jedno z najlepszych spotkań w bieżących rozgrywkach. Ostatecznie Turów nie wytrzymał jednak narzuconego tempa i mogliśmy pewnie przypieczętować swoje zwycięstwo.

Cieszy mnie, że tym razem obyło się bez żadnych niepotrzebnych emocji.

Cała nasza drużyna zagrała naprawdę rewelacyjną koszykówkę. Ta determinacja od pierwszych minut najbardziej była widoczna u Kamila Łączyńskiego oraz Josipa Sobina. To chyba nasi najbardziej charakterni wojownicy i tym spotkaniem to potwierdzili. Grali niezwykle intensywnie po obydwu stronach parkietu. Chorwat uzyskał 14 punktów, 4 zbiórki3 asysty oraz 3 bloki. Jeśli chodzi o „Łączkę”, to kolejny raz odniosłem wrażenie, że z nim na parkiecie nasza gra wygląda na o wiele bardziej poukładaną. Kamil bardzo dużo widzi na parkiecie. W tym meczu uzbierał 3 punkty, 8 asyst4 zbiórki. Tych kluczowych podań mogło być jeszcze więcej, ale zdarzało się, że partnerzy nie trafiali z dogodnych pozycji.

Ivan Almeida, nasz czołowy as, znowu pokazał klasę. Był niczym magik, który tworzył coś z niczego. Czasami wydawało się, że akcja nie ma szansy na powodzenie, a „El Condor” i tak potrafił zamienić to w sukces i to na poziomie TOP10 tygodnia. Imponował skutecznością – 7/8 z gry. Jego dorobek to 17 punktów8 zbiórek. Almeida bez wątpienia należy do grona gwiazd tej ligi.

Tylko 12 minut na parkiecie spędził Ante Delas. Był to jednak czas niezwykle produktywny. Chorwat nie musiał zaprzątać sobie myśli rozgrywaniem i wreszcie był pomysł na jego grę. Delas wcieli się w rolę typowego strzelca i trzykrotnie trafił z dystansu, co przełożyło się na 9 „oczek” w tym spotkaniu. Właśnie w takim wydaniu chciałbym go oglądać, bo do tego jest stworzony.

W spotkaniu z Turowem debiutował Quinton Hosley. Zagrał dłużej, niż się spodziewałem, bo aż 16,5 minuty. Podszedł do tego raczej na luzie, ale to nic dziwnego, bo ledwo co wylądował. Mimo to było widać wysoką kulturę jego gry. Jest dobrym obrońcą oraz ma świetny przegląd pola w ataku. Dzięki jego grze cały zespół zyska na jakości. W debiutanckim występie Hosley uzyskał 8 punktów4 asysty. Przywitanie z włocławską publiką miał naprawdę na plus.

Jedyny minus tego meczu to, że nie udało się osiągnąć kolejnej „setki” w tym sezonie. Było naprawdę bardzo blisko, bo ostatnią akcję rozgrywała nasza młodzież. Damian Ciesielski bardzo fajnie namieszał w szeregach rywali i podał do Rafała Komendy. Ten drugi jednak trochę się zestresował i przestrzelił w całkiem niezłej sytuacji. Może dobrym rozwiązaniem na nasze kłopoty z rozgrywaniem byłoby zwiększenie roli Ciesielskiego? Chłopak bez doświadczenia, ale widać, że czuję grę. Nie mówię, żeby robić z niego nowego zbawcę Anwilu, ale myślę, że mógłby trochę pomóc.

3 odpowiedzi do “Koncertowy rewanż z Turowem”

  1. Rozumiem potrzebę drugiego rozgrywającego w drużynie ale wybór Ciesielskiego to naprawdę niezłe ryzyko biorąc pod uwagę fakt, że gramy o medale…

    1. Nie mówię o decydujących meczach czy nawet decydujących fazach meczu. Chodzi o takie wspomaganie w czasie spotkania, nie tylko w ostatnich sekundach, głównie ze słabszymi rywalami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *