Po meczu ze Spójnią Stargard wydawało się, że limit sensacji we Włocławku jest już wyczerpany. Nic bardziej mylnego. Dzisiaj w Hali Mistrzów pojawił się AZS Koszalin. Chłopaki grali sobie w siódemkę i ograli nasz Anwil w stosunku 77:80. Szok? Zdecydowanie!
- Swoją ofensywę opieraliśmy głównie na szybkim przechodzeniu z ataku do obrony i szukaniu rzutów za trzy. Na początku takie podejście sprawdzało się bardzo dobrze i zapowiadał się kolejny ofensywny mecz.
- Z czasem jednak przestało tak pięknie wpadać, a my nie przestawaliśmy rzucać.
- Można było odnieść wrażenie, że chcemy wygrać ten mecz „na stojąco”. Najlepiej rzucając tylko zza łuku. Zabrakło agresywności w naszym ataku. Idealnie pokazuje to ilość fauli popełnionych przez gości. AZS miał tylko 6 przewinień! Przez cały mecz! Nie dawaliśmy rywalom za wielu okazji do popełniania fauli, bo graliśmy za mało agresywnie. Z rzutów wolnych zanotowaliśmy zaledwie 2/2.
- Brak szukania fauli dziwi jeszcze bardziej, gdy przypomnimy sobie, że AZS grał siedmioma zawodnikami.
- Wąska rotacja ekipy z Koszalina spowodowała, że całe spotkanie na parkiecie spędzili Torey Thomas i Michael Fraser. Przypomnę, że Panowie mają odpowiednio 34 i 35 lat. Weterani pełną parą, a zmuszeni byli biegać po boisku przez 40 minut i narobili nam sporo problemów. Obydwaj zanotowali double-double. Thomas miał 18 punktów i 10 asyst, a Fraser dołożył 11 punktów i 12 zbiórek. W przypadku Amerykanina można narzekać na skuteczność z obwodu (tylko 3/11), ale wystarczy przypomnieć sobie, jak potrafił kręcić naszymi obrońcami. To wystarczy, aby nie mieć żadnych zastrzeżeń co do jego występu.
- Prawdziwym katem Anwilu okazał się jednak Bartosz Bochno. Pochodzący ze Zgorzelca obwodowy był praktycznie nie do zatrzymania dla naszych defensorów. Zdobył 23 punkty i był to jego najlepszy występ w PLK. Z całym szacunkiem, ale nie wypada, aby ktoś taki jak Bochno sprawiał nam aż takie problemy.
- Swoje dołożył również Grzegorz Surmacz (17 pkt), czyli kolejny gracz, który nie należy do TOP ligi, a momentami nie mogliśmy znaleźć na niego odpowiedzi. Przypomnę jeszcze, że Kanadyjczyk z polskim paszportem do młodzieżowców też nie należy.
- Uważam, że problemem była nasza obrona. Zabrakło odpowiedniej intensywności. Za wolno reagowaliśmy przy przekazaniach czy swojej ulubionej obronie strefowej. Przy takim typie defensywy nie można niemrawo podchodzić do rywala i leniwie wyciągać rąk. Trzeba czytać grę i szybko reagować.
- Popełniliśmy również stanowczo zbyt wiele niewymuszonych strat. Za dużo było niedokładnych podań z naszej strony, a niektóre lądowały wręcz prosto w rękach graczy z Koszalina. Przegraliśmy straty w stosunku 15:10.
- Opieraliśmy swoją grę w ataku na rzutach z dystansu, a brylował w tym Chase Simon. Amerykanin prezentował niesamowitą formę strzelecką. Zdobył aż 27 punktów, trafiając m.in. 7 „trójek”. Warto również zwrócić uwagę, że miał też 6 asyst. Świetny mecz Simona, ale zabrakło wsparcia.
- Takim wsparciem próbował być Walerij Lichodiej, który zdobył 16 punktów. Oczywiście Rosjanin również o wiele chętniej operował na obwodzie. Miał 6/12 z gry, a w tym 4/9 za trzy. To było za mało. Grą w obronie też nie poprawił swojego występu, bo wiele razy bywał spóźniony.
- Miałem wrażenie, że styl naszej gry stara zmienić się Jarosław Zyskowski. „Zyziu” był bardzo aktywny i zdobył 13 punktów, ale to też nie wystarczyło. Jest naszym jedynym graczem, który stanął na linii rzutów wolnych. Zyskowski szukał czegoś innego niż bombardowania za trzy, ale nie był w stanie natchnąć całej drużyny.
- Nie błysnął dzisiaj Josip Sobin. Chorwat znowu rozpoczął spotkanie na ławce i na parkiecie spędził tylko 16:41 minut. W tym czasie miał swoje szanse, ale zakończyło się na 0/4 z gry i 4 zbiórkach. Sobin nie zdobył żadnego punktu i był to pierwszy taki przypadek podczas jego kariery w Anwilu!
- Ojj potrzebujemy zwiększenia swojej siły podkoszowej. Mamy na tym polu problem ze słabszymi rywalami, a boję się pomyśleć, jak to będzie wyglądało w konfrontacjach z czołówką.
- Hala Mistrzów jest obecnie niesamowicie gościnna dla przyjezdnych. W bieżącym sezonie Anwil o wiele lepiej spisuje się na wyjazdach. Ostatnio pisał na ten temat polskikosz. Igor Milicić za swojego panowania zrobił z naszego domu prawdziwą twierdzę. Przyzwyczaił wszystkich, że Włocławek jest miejscem, gdzie nikomu nie jest łatwo. Tymczasem w sezonie 2018/2019 mamy, na razie, bilans 5-4 w Hali Mistrzów. Zanotowaliśmy we Włocławku już tyle porażek, ile W SUMIE przez trzy ostatnie sezony. Patrzę oczywiście tylko na rundę zasadniczą. Zastanawiająca sprawa. Porażki z Polskim Cukrem czy Arką można jakoś zrozumieć, bo to drużyny ze ścisłej czołówki. Takie zespoły jednak jak Spójnia czy AZS (z całym szacunkiem) wygrywanie we Włocławku powinny zostawić w sferze marzeń. Pozostaje mieć nadzieję, że limit tego typu sensacji już jest na pewno wyczerpany.
- Gdybym był trenerem, to jutro cała drużyna podziwiałaby wschód słońca w czasie biegania po stadionie ;). Taki mały powrót magii Urlepa.
- Na zakończenie jeszcze jedno zdanie o AZS. Zespół z Koszalina to obecnie zupełnie inna drużyna niż na początku sezonu. Ich gra może się podobać i może być skuteczna. Niestety, przekonaliśmy się o tym na własnej skórze…
2 odpowiedzi do “Hala Mistrzów gościnna dla AZS”