Ostatnim zawodnikiem, który zasilił szeregi Anwilu, jest Victor Sanders. Amerykanin przywdziewa koszulkę „Rottweilerów” już od ponad miesiąca i bez owijania w bawełnę przyznam, że oceniam ten okres bardzo pozytywnie. Nie było może idealnie, ale widać naprawdę sporo plusów rozbudzających nadzieję.
Luty jest najkrótszym miesiącem roku, a do tego mieliśmy jeszcze przerwę reprezentacyjną. Anwil zdążył jednak dostarczyć nam koszykarskich emocji. „Rottweilerom” poszło tak trochę zgodnie z wcześniejszymi standardami, czyli w kratkę. Zanotowaliśmy bilans 3-3. Najważniejsze jednak, że przypieczętowaliśmy awans do ćwierćfinału FIBA Europe Cup oraz bardzo ambitnie walczyliśmy o Puchar Polski.
Moim MVP za ostatni miesiąc został Josip Sobin. Dla Chorwata to pierwsze takie wyróżnienie w bieżącym sezonie.
To był mroczny miesiąc w wykonaniu naszego Anwilu… Przegrywaliśmy mecz za meczem i nie można było przymknąć oczu na coraz większy kryzys. Styczeń rozpoczęliśmy od czterech porażek i sytuacja „Rottweilerów” zrobiła się wręcz krytyczna, a cierpliwość fanów dobrnęła niemal do granic. Na szczęście na zakończenie miesiąca odnieśliśmy dwa ważne zwycięstwa i to na wyjazdach. Najpierw pokonaliśmy cypryjski Keravnos BC, a następnie Śląsk Wrocław. Takim sposobem styczeń zamknęliśmy z bilansem 2-4, a te ostatnie zwycięstwa lekko poprawiły nasze nastroje.
Przeżywaliśmy ciężkie chwile, ale nie miałem większego problemu z wyborem MVP za ten miesiąc, a świetny występ w „Świętej Wojnie” przypieczętował moją decyzję. Nie jest chyba zaskoczeniem, że to wyróżnienie, po raz drugi z rzędu, otrzymuje Phil Greene IV. Takim sposobem mój wybór jest zgodny z oficjalnym głosowaniem kibiców.
Grudzień był dość obfity dla Anwilu. Szczególnie początek, bo wygraliśmy cztery mecze, w tym oba spotkania drugiej rundy FIBA Europe Cup. Niestety końcówka nie zachwyciła ze względu na porażki z Treflem Sopot oraz Arką Gdynia. Takim sposobem w minionym miesiącu „Rottweilery” ugrały bilans 4-2. Mogło być lepiej, ale i tak nie ma tragedii.
Jeśli chodzi o MVP za ten okres, to jeden z zawodników szczególnie przekonał mnie swoją grą. Dodatkowy smaczek jest taki, że na początku sezonu dyspozycja owego zawodnika nie przekonywała. Teraz jest inaczej i raczej nikogo nie zaskoczę informacją, że tytuł za miniony miesiąc otrzymuje ode mnie Phil Greene IV.
Listopad za nami i trzeba przyznać, że to był całkiem udany miesiąc dla Anwilu. „Rottweilery” przegrały tylko jeden mecz i zanotowały bilans 5-1. Co więcej, wywalczyliśmy awans z grupy w FIBA Europe Cup.
Taki listopad spowodował, że comiesięczny wybór MVP był prawdziwą przyjemnością. W moim odczuciu dwóch zawodników wręcz zdystansowało całą resztę, ale na samym szczycie może być tylko jeden. To wyróżnienie otrzymuje ode mnie Lee Moore.
Trochę zaspałem, ale pora podtrzymać tradycję oraz nadrobić zaległości i wybrać MVP za miniony miesiąc.
Październik był dla nas ciężkim miesiącem. Zbyt wiele problemów Anwilu „wyszło z szafy”, a to niestety miało przełożenie na wyniki. „Rottweilery” zanotowały bilans 3-5. Wygraliśmy tylko jedno spotkanie ligowe. Ponieśliśmy stanowczo zbyt wiele porażek po wyrównanych końcówkach. Wszystkie były w pewien sposób do siebie zbliżone. Nie takich wyników oczekiwaliśmy… Pozostaje mieć nadzieję, że to, co najgorsze już za nami i teraz będzie tylko lepiej!
Miesiąc był ciężki, ale nie miałem najmniejszych problemów z wyborem MVP. W moim odczuciu jeden z zawodników bezapelacyjnie wyrósł ponad resztę. Podobnie jak w oficjalnym głosowaniu kibiców, to wyjątkowe wyróżnienie na łamach mojego bloga otrzymuje Luke Petrasek.
O wiele większy problem miałem z przydzieleniem kolejnych miejsc. To był bardzo ciężki wybór. Ostatecznie postawiłem na serce kosztem „cyferek”.
Nowy sezon wystartował, a Anwil rozegrał do tej pory dwa spotkania. Najważniejsze, że oba wygrane i to bardzo pewnie. Zaczęliśmy od pokonania Zastalu 82:61, a następnie naszą wyższość musiał uznać beniaminek z Łańcuta, gdzie zwyciężyliśmy 67:85.
To najwyższy czas, aby rozpocząć szósty już ranking MVP na łamach mojego bloga. Punktacja miesięczna pozostaje bez zmian – 10 pkt za I miejsce, 5 pkt za II miejsce oraz 1 pkt za III miejsce. W klasyfikacji generalnej, przy równej ilości punktów, będą promowani zawodnicy, którzy rozegrali mniejszą ilość spotkań. Jeśli cały czas będzie jakiś remisowy rezultat, to wyższą pozycję otrzyma gracz z większą ilością zwycięstw w pojedynczych miesiącach.
Wracając do wrześniowych meczów, bez „owijania w bawełnę”, to pierwszy tytuł MVP w nowym sezonie otrzymuje Luke Petrasek.
Takiego scenariusza w ogóle nie brałem pod uwagę. To dla mnie totalne zaskoczenie. Anwil szukał środkowego i było pewne, że zwraca swój wzrok ku zagranicznym zawodnikom, ale nie miałem pojęcia, że patrzy w takim kierunku. Trener Przemysław Frasunkiewicz miał ochotę, aby Ziga Dimec pozostał z nami na dłużej, ale ostatecznie nie osiągnięto porozumienia, więc umowę podpisał nowy center i to taki, którego wszyscy doskonale znamy. Josip Sobin, po trzech latach rozłąki, znowu został „Rottweilerem”! Wybraliśmy pewną i sprawdzoną opcję zamiast kombinowania. Czy już wspominałem, że to dla mnie totalne zaskoczenie?
Sezon 2021/2022 już jakiś czas temu dobiegł końca. Anwil zafundował nam tyle emocji, że cały czas wspominam te rozgrywki. Jakieś ogólne podsumowanie zapewne zawita jeszcze na tego bloga, ale najpierw trzeba zamknąć kolejny ranking MVP.
Przypomnę, że na tym etapie ważna jest tylko matematyka, a dokładnie suma zebranych punktów na przestrzeni całego sezonu. Na subiektywne odczucia nie ma już miejsca.
Maj był ostatnim miesiącem w sezonie 2021/2022, więc pora na wybór MVP. To był niezwykle ekscytujący okres, bo Anwil rozegrał decydujące mecze. Półfinałową rywalizację niestety przegraliśmy z Legią Warszawa „do zera”, ale następnie zgarnęliśmy brąz po dwumeczu z Czarnymi Słupsk, więc nikt nie ma raczej wątpliwości, że to było bardzo sympatyczne zakończenie długich rozgrywek. Bilans w maju wyniósł 2-3 plus medal, który wszystko rekompensuje!
Kto otrzymuje ode mnie to symboliczne wyróżnienie za miniony miesiąc? Przyznam szczerzę, że moje myśli krążyły głównie wokół dwóch zawodników, ale ostatecznie wygrywa James Bell.