Amir Bell jest zawodnikiem, który chyba najbardziej polaryzuje kibiców Anwilu. Niektórzy doceniają grę defensywną Amerykanina i wierzą, że jeszcze złapie odpowiedni rytm w ataku. Z kolei inni stracili już nadzieję. Nie ukrywam, że należę do tej pierwszej grupy. Trener Przemysław Frasunkiewicz też jest zadowolony z dyspozycji swojego podopiecznego, co wyraźnie podkreślił na pomeczowej konferencji prasowej w Zielonej Górze. Rozmawialiśmy na ten temat w jednym z odcinków „Anwilowych Wieści”.
Statystycznie Bell nie wygląda tragicznie, bo w PLK notuje przeciętnie 7,3 punktów, 3,4 asyst oraz 2,1 zbiórek. Co ciekawe, za dwa trafia na poziomie 54,5%, a zza łuku 42,9%. Bardzo solidnie. Niezależnie od oceny tego zawodnika ciężko jednak przemilczeć jeden ze współczynników, który aż kłuje w oczy. Bell ma OGROMNY problem na linii rzutów wolnych!
Rozgrywający „Rottweilerów” trafia za jeden łącznie na poziomie 34,5% (10/29), a jeszcze niedawno ten współczynnik wynosił 31,8%. Jeśli ograniczymy próbę statystyczną tylko do polskich parkietów, to sprawa wygląda jeszcze gorzej, bo Bell notuje wstydliwe 28,6% (4/14). Cyfry wyraźnie wskazują, że Amerykaninowi łatwiej trafić za trzy niż z linii. To naprawdę dziwne i zaskakujące. Mowa przecież o zawodniku obwodowym. Z reguł gracze na tych pozycjach mają znacznie mniejsze problemy w rzutach wolnych niż środkowi. Wychodzi na to, że Bell jest prawdziwym ewenementem. Co ciekawe, nigdy nie był wybitnym specjalistą w tej dziedzinie, ale raczej nie schodził poniżej 65%. Jedynie podczas swojego debiutanckiego sezonu w NCAA zanotował 63%. Przy obecnej dyspozycji to i tak prawdziwa przepaść!
Może przesadzam i problem Bella wcale nie jest niezwykły? W celu weryfikacji rzuciłem okiem na naszych najgorszych zawodników pod względem skuteczności za jeden w PLK, sezon po sezonie, od kiedy tylko zaczęto liczyć statystyki. Brałem pod uwagę jedynie graczy, którzy podjęli minimum dziesięć prób.
- 1998/1999 – David Van Dyke 53,2%
- 1999/2000 – Ted Jeffries 49,3%
- 2000/2001 – Edgars Sneps 57,7%
- 2001/2022 – Vladimir Anzulović 60,9%
- 2002/2003 – Tomasz Andrzejewski 25%
- 2003/2004 – Piotr Szczotka 40%
- 2004/2005 – Hubert Radke 40,4%
- 2005/2006 – Michał Gabiński 30%
- 2006/2007 – Dusan Bocevski 41,2%
- 2007/2008 – Wiktor Grudziński 38,9%
- 2008/2009 – Oliver Stević 48,5%
- 2009/2010 – Krzysztof Szubarga 55,4%
- 2010/2011 – Stipe Modrić 38,5%
- 2011/2012 – Michał Sokołowski 37,5%
- 2012/2013 – Ryan Wright 39,1%
- 2013/2014 – Mikołaj Witliński 44,4%
- 2014/2015 – Grzegorz Surmacz 50%
- 2015/2016 – Michał Chyliński 43,8%
- 2016/2017 – Josip Sobin 39,4%
- 2017/2018 – Josip Sobin 45,7%
- 2018/2019 – Nikola Marković 46,7%
- 2019/2020 – Milan Milovanović 47,1%
- 2020/2021 – Ivica Radić 46,2%
- 2021/2022 – Maciej Bojanowski 50%
- 2022/2023 – Josip Sobin 56,9%
- 2023/2024 – Amir Bell 28,6%
Nie trudno zauważyć, że gracze obwodowi są rzadkością na powyższej liście. Jeszcze trudniej znaleźć zawodnika z większymi problemami na linii rzutów wolnych niż Amir Bell. Jedyny taki przypadek miał miejsce w sezonie 2002/2003. Wówczas Tomasz Andrzejewski zanotował jedynie 25% skuteczności w tym elemencie. Zaznaczę tylko, że mówimy o koszykarzu, który grał wówczas „ogony”. Andrzejewski przez cały sezon zanotował tylko 3/12 z linii.
Te dane potwierdzają, że problem Bella jest naprawdę OGROMNY. Cóż… Pozostaje mieć nadzieję, że będzie tylko lepiej. Przeszłość Amerykanina pozwala w to wierzyć, a poza tym ciężko sobie wyobrazić, żeby było jeszcze gorzej…
Jedna odpowiedź do “OGROMNE problemy Amira Bella na linii rzutów wolnych”