Znowu ta Legia… Znowu ten ból…

Legia Warszawa nam nie leży. Stwierdzenie może kolokwialne, ale bez wątpienia prawdziwe. Stołeczny zespół po raz pierwszy w historii wygrałAnwilem podczas sezonu 2020/2021. Od tego czasu ta rywalizacja wygląda dość jednostronnie, bo notujemy bilans 1-7. Przegraliśmy aż pięć ostatnich konfrontacji!

Do tych wyliczeń zaliczam oczywiście ostatnie spotkanie, w którym „Rottweilery” poległy na własnym parkiecie 91:97. Mecz był ciekawy, ale podobny do wielu wcześniejszych. Znowu goniliśmy i nie dogoniliśmy… To boli…

Victor Sanders Anwil WłocławekFOTO: Andrzej Romański / plk.pl

Pierwsza kwarta wypadła obiecująco, bo wygraliśmy 27:20. W drugiej role zostały odwrócone i dostaliśmy dość mocne lanie. Legia zwyciężyła tę odsłonę 17:35 i wpadliśmy w tarapaty. Na początku ostatniej kwarty przegrywaliśmy nawet -19. „Rottweilery” kolejny raz pokazały jednak charakter i ruszył w szaloną pogoń. Naszej obecnej drużynie na pewno można sporo zarzucić, ale za tę nieustępliwość mają mój wielki szacunek. W kolejnych minutach zaliczyliśmy run 26:9 i zniwelowaliśmy stratę do zaledwie -2 w ostatniej minucie. To budzi podziw! Szkoda tylko, że znowu trochę zabrakło do przechylenia szali zwycięstwa… To boli…

Nie mam pretensji, że ten najcięższy rzut wziął na siebie Malik Williams. Ktoś musiał spróbować, a Amerykanin miał pozycję, chwilę wcześniej trafił już z dystansu, więc czemu nie? Na temat naszego centra można sporo mówić, ale nie można powiedzieć, że jest totalnym beztalenciem rzutowym. Ta trójka mogła zmienić wszystko, ale nie wpadła. Jeszcze gorsze jest to, że zanotowaliśmy zbiórkę ofensywną i momentalną stratę. W efekcie Legia wyprowadziła zabójczą kontrę, która zamordowała ten mecz. To bolało…

Super, że wygraliśmy zbiórki 41:33, bo to zawsze działa na plus.

Kolejna sprawa, która boli, to ilość straconych punktów. Ostatnim zespołem, który nawrzucał nam więcej był King Szczecin w ostatniej edycji Pucharu Polski. Przegraliśmy to spotkanie 94:98, ale po dogrywce. Przez cztery kwarty więcej straciliśmy z Polpharmą, gdy przegraliśmy 102:95 na zakończenie sezonu 2020/2021. Jeśli chodzi o występy w Hali Mistrzów, to trzeba przypomnieć porażkęMKS-em Dąbrowa Górnicza też w sezonie 2020/2021. Wtedy polegliśmy 98:101, ale również po dogrywce. Szukając meczu bez dodatkowego czasu gry, natrafiamy na starcieHapoelem JerozolimaLidze Mistrzów 2019/2020, zakończone wynikiem 102:107. Zawężając kryteria do spotkania bez dogrywki, w PLK, we Włocławku, w którym straciliśmy więcej punktów, to musimy spojrzeć na rozgrywki 2017/2018. Mecz Anwil – Arka 92:105. Kto wówczas trenował gdyński zespół? Przemysław Frasunkiewicz 😉 . Tyle ze wspominek, które obrazują, że te stracone 97 punktów z Legią należy traktować jako pewną anomalię, która nie przynosi chluby naszej defensywie.

W starciu z Wicemistrzami Polski pewna dysproporcja strasznie razi w oczy. „Legioniści” oddali aż 41 rzutów wolnych, a my tylko 16. Ta statystyka z całą pewnością miała spory wpływ na wynik końcowy.

Drugie spotkanie w trykocie „Rottweilerów” rozegrał Victor Sanders i muszę przyznać, że gra tego chłopaka napawa optymizmem. Amerykanin jest niezwykle aktywny po obu stronach parkietu i wnosi pewną dawkę „koszykarskiego szaleństwa”. Zdobył 16 punktów i był najlepszym strzelcem naszej ekipy. Osiągnął także najwyższy wskaźnik +/-, który wyniósł w jego przypadku +13. Jestem ciekawy, co nam jeszcze zaprezentuje w kolejnych starciach.

W spotkaniu z Legią nie mógł niestety wystąpić Kamil Łączyński. No i kolejny raz życie pokazało nam, że jak nie ma „Łączki”, to nie ma też zwycięstwa. Z kapitanem Anwil ma bilans 17-8, a bez niego bolesne 0-5… Tendencja zachowana… Mam wrażenie, że dopiero ta seria porażek uświadomiła wielu fanom, ile Łączyński tak naprawdę znaczy dla naszego zespołu. To taki przypadek, w którym nieobecność gracza jest bardziej odczuwalna niż obecność. Gdy gra, to może z pozoru nie błyszczeć, ale tak naprawdę i tak ciągnie całą drużynę, a wyniki w pełni to potwierdzają.

Po tej porażce Anwil ma bilans 9-10 i aktualnie zajmuje 9 miejsce w ligowej tabeli. To boli… Doszliśmy do momentu, gdy powoli zaczynam szukać w szufladzie kalkulatora z napisem „SZANSE NA PLAY-OFF”… To boli…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *