Powalczyliśmy z Gaziantepem

Anwil po raz ostatni występował w ćwierćfinale europejskich pucharów w 2002 roku. Szmat czasu, ale nareszcie powróciliśmy na ten poziom. Tym razem w FIBA Europe Cup, gdzie rywalizujemy z ekipą Gaziantep Basketbol. Faworytem tego starcia jest turecki zespół, a pierwszym mecz tylko potwierdził, że „Rottweilery” muszą dać z siebie absolutnie wszystko, aby myśleć o awansie do półfinału. W Hali Mistrzów przegraliśmy, ale zaledwie 84:85. To nie jest komfortowa sytuacja przed rewanżem, ale dzielnie walczyliśmy i wierzę, że w Turcji też damy z siebie wszystko!

Michał Nowakowski FIBA Europe CupFOTO: Natalia Seklecka / ddwloclawek.pl

Zacznę od tego, że podchodziliśmy do tej rywalizacji z pewnymi problemami kadrowymi. Maciej Bojanowski oraz Phil Greene IV aktualnie leczą urazy, a absencja tej dwójki oznacza naprawdę spory problem dla trenera Przemysława Frasunkiewicza. Nie pomijajmy tego faktu. W takiej sytuacji nasz szkoleniowiec musiał trochę pokombinować z rotacją.

Praktycznie od samego początku Gaziantep udowodnił, że jest klasową ekipą, która sprawi nam sporo problemów. Goście zanotowali mały odjazd w drugiej kwarcie i miałem obawy, że to już ustawi dalszą rywalizację. Przez dość długi czas utrzymywali dwucyfrową przewagę punktową. Na szczęście podczas trzeciej kwarty nastąpiło przebudzenie „Rottweilerów”. Anwil zwiększył intensywność i wydobył dodatkowe pokłady energii. Takim sposobem wróciliśmy do gry i byliśmy świadkami bardzo wyrównanego starcia.

Przyjemnie było podziwiać „Rottweilery” w takim wydaniu. Imponowaliśmy aktywnością po obu stronach parkietu. W defensywie potrafiliśmy przycisnąć, a podczas własnych posiadań szukaliśmy różnych rozwiązań. Najważniejsze, że nawet nieudane rzuty nie podcinały skrzydeł naszej ekipie. Ciągle było widać wielkie chęci w poczynaniach Anwilowców. Problem w tym, że każda udana akcja sporo nas kosztowała. Z kolei Gaziantep miewał spore problemy, ale i tak zachowywał spokój. Mam wrażenie, że zdobywanie punktów przychodziło gościom z większą łatwością. Po tym można poznać klasową drużynę.

Świetne zawody rozegrali Malik Williams (19 pkt, 9 zb, 2 prz) oraz Michał Nowakowski (19 pkt). „Misiek” miał tego dnia świetnie skalibrowany celownik i momentami wręcz dźwigał ofensywę całego zespołu na swoich barkach. Dodatkowo spędził na parkiecie ponad 33,5 minuty (najwięcej w drużynie) i uzyskał w tym czasie +14 (też najwięcej). Z kolei Williams zaprezentował nam swoją najlepszą stronę. W niczym nie przypominał gracza, którego niemal wszyscy chcieli zwalniać. Amerykanin był bardzo żywotny pod obiema obręczami i wyglądał po prostu jak solidny środkowy. Niech taka dyspozycja pozostanie już standardem naszego centra, bo ja naprawdę bardzo chętnie wystosuję oficjalne przeprosiny 😉 .

W ostatnich minutach Gaziantep wykorzystał przestój Anwilu i miał ochotę bezstresowo zamknąć ten mecz. Prawie im to wyszło, ale Victor Sanders miał zupełnie inne plany. Obwodowy wrzucił nagle wyższy bieg i zdobył błyskawicznie 8 punktów. Tym akcentem podkreślił swój udany występ (17 pkt), przywrócił emocje i zwiększył nasze szanse przed rewanżem.

Ta porażka nie przysporzyła mi bólu, bo Anwil miał naprawdę niezłe momenty. Znowu można było dostrzec potencjał naszej ekipy. Szkoda tylko tej ostatniej akcji… Znowu mieliśmy piłkę na zwycięstwo w swoich rękach. Kolejny raz totalnie zabrakło pomysłu i wyszła nieprzygotowana trójka Sandersa. Niecelna. To już trzeci mecz z rzędu, gdy zawaliliśmy końcówkę. Nasza ekipa zyskała nowy znak rozpoznawczy… Trzeba chyba przyznać wprost, że mamy drużynę, która zupełnie nie ma planu na takie sytuacje. Oby nie było z tego czkawki…

Szkoda, że nie wygraliśmy, ale porażka -1 w kontekście dwumeczu nie jest jakąś przepaścią. To trochę tak jakbyśmy zaczynali od zera. Wszystko jeszcze możliwe. Przed nami druga runda na tureckiej ziemi. Faworytem nie jesteśmy, ale wierzę, że powalczymy, bo drzwi do półfinału nie są jeszcze dla nas zamknięte.

POMAGAMY!

Na zakończenie jeszcze jeden, zupełnie inny temat. Wieloletni kibic Anwilu, Paweł Chełmiński, potrzebuje pomocy. Dlatego zachęcam do przekazania 1,5% z rozliczenia rocznego na rzecz naszego kolegi.

Numer konta 59 1140 2004 0000 3802 7810 0625

KRS 0000452739

Cel szczegółowy – Paweł Chełmiński

Paweł Chełmiński

Jedna odpowiedź do “Powalczyliśmy z Gaziantepem”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *